Hawajski taniec hula
AGNIESZKA KAWULA-KUBIAK • dawno temuHawajski taniec hula odzwierciedla to wszystko, co z Hawajami jest związane. To raj na ziemi i taki jest ten taniec… Muzyka niesie piękno, harmonię i moc, ruchy ciała przekazują hawajskie legendy i opowieści, biodra budzą i uruchamiają życiową energię, która wraz z oddechem dociera wszędzie, uzdrawia ciało i psychikę.
Dlaczego taniec hawajski jest ważny dla ludzi, również z innych części świata? Małgorzata Szokalska, polska nauczycielka tańca hula i założycielka szkoły hula Moc Aloha w Warszawie, wymienia kilka ważnych powodów.
— Hula porusza całe ciało. Poprzez łagodny ruch bioder uruchamiamy nasze biodra i energię życia w nich zgromadzoną, poruszamy cały kręgosłup, który wraz z nią jest połączony i rozluźniamy zgromadzone w nim blokady; rozszerzamy klatkę piersiową, by nasz oddech był głębszy (na Hawajach rzadko kiedy spotyka się ludzi z problemami dotyczącymi narządu ruchu!).
Ten taniec wpływa też na psychikę. Każdy taniec ma swoją mądrość, a my tańcząc różne tańce komunikujemy się z tymi mądrościami, uczymy się kochać i szanować zarówno siebie, jak i wszystko co nas otacza, dostrzegać piękno wokół nas i cieszyć się nim, a także doceniać każdy przejaw dobra w naszym życiu, transformować smutek i przykre doświadczenia w wartości, które nas wzmacniają. Poruszamy też naszą kreatywność. Tańce te odmieniają nas i nasze życie. Nie dopada nas depresja – zwłaszcza jesienno-zimowa, jesteśmy bardziej odporni na różne wydarzenia, które nas w życiu spotykają, potrafimy dostrzegać i przyciągać dobro do naszego życia…
To medytacja w ruchu, sposób na wewnętrzny rozwój dla chcących się rozwijać. To harmonizowanie ciała, umysłu i ducha dla osób szukających harmonii (a wg. Huny wszystko szuka harmonii), przepiękny sposób na relaks i wzmocnienie naszych sił witalnych, gdyż każde zajęcia to ładowanie akumulatorów (miłością, radością i mocą) to wielki zastrzyk energii i nawet, gdy przed zajęciami jesteśmy padnięci, to po mamy siły przenosić góry!
Hula historie
Ania pracuje w Warszawie jako szkoleniowiec do spraw sprzedaży oraz studiuje psychologię.
— To dzięki mojemu życiowemu partnerowi, Tomaszowi — poznałam ten fascynujący taniec. Tomasz już od kilku lat interesuje się kulturą hawajską i wykonuje hawajski masaż Lomi Lomi. Tańczę hula od kilku miesięcy razem z nim i to niebywałe, ale zmiany jakie zachodzą we mnie, a tym samym w moim życiu, są ogromne. Po pierwsze, co jest zresztą zauważalne, zmienia się moja sylwetka. Wreszcie widać, że mam talię! Jestem wyprostowana, głowa do góry, a nie spuszczona. Zyskałam też pewność w ruchach, w całej postawie. Odkąd tańczę hula, czuję, że stać mnie na wszystko. Jestem przede wszystkim pewniejsza siebie i zdecydowana w działaniu. Moim największym problemem był brak wiary w siebie i strach przed krytyką. Od kilku miesięcy czuję się bardziej atrakcyjna niż kiedykolwiek wcześniej. Czuję także więcej pewności zarówno w podejmowaniu jakichkolwiek decyzji, jak i w obecności osób, wśród których czułam zawsze dyskomfort.
Trudno jest opisać słowami to, co się zmienia. Jedno mogę powiedzieć — dopiero teraz wiem, czym jest wdzięczność i radość z życia. Co roku podczas zimy dopadała mnie tzw. zimowa depresja. Teraz nawet nie zauważam, że ta zima się niebawem skończy. Nie było ani jednego dnia, żebym czuła się źle. Tańczę praktycznie codziennie. Chodzę na zajęcia dwa razy w tygodniu, ale dodatkowo tańczę w domu. Poprawia to mój nastrój. Za każdym razem gdy tańczę, czuję jak zmienia się energia wokół mnie. Cieszę się każdym dniem. Polecam każdemu, można naprawdę przełamać w sobie wiele lęków i cieszyć się rzeczywistością, a nie na nią narzekać.
Dorota z Warszawy, pracuje tworząc elektronicznie (DTP) publikacje.
— Moja przygoda z hula zaczęła się w 2006 roku. Z powodów zdrowotnych szukałam w Internecie informacji o zajęciach tanecznych, które chciałam potraktować jako rehabilitację. Nie tylko ciała, ale i duszy, ponieważ posypał się mój kręgosłup, a także rozsypał się związek, na którym w tamtym czasie bardzo mi zależało. Tańczyłam już kilka lat tańce latynoskie, natknęłam się na choreografkę z Kuby, która dołączyła elementy afrykańskie i okazało się, że tańcem można opowiadać historię. I tego zaczęłam szukać. Znalazłam hula. Taniec hawajski. Ruch, który uzdrawia ciało i historie, które uzdrawiają duszę. Znalazłam odpowiednią szkołę.
Czuję, jak hula pomaga mi przetrwać zły czas. Fizycznie ten taniec działa niebywale: mam zdiagnozowane ZZSK (zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa), pamiętam jak wiele bólu przyniosła mi ta choroba. Odkąd tańczę hula, jest lepiej i lepiej… i to się pozytywnie kumuluje w organizmie: pierwszy rok sztywny i bolesny, bo na niejedne zajęcia szłam z bólem (a raczej kuśtykałam), trudno było mi się poruszać, ale czułam, że to mi pomaga. Każda nowa historia, nowa muzyka pieśni, śpiew – bo często śpiewamy, nowy taniec działały stymulująco. Czułam jak to odblokowuje mnie, pomalutku bo pomalutku, ale każdy ma swoje tempo…
Teraz bóle wracają sporadycznie i raczej jest to echo tego, co było. Ponieważ w tym czasie zdarzyło mi się robić przerwę w chodzeniu na zajęcia (a poza zajęciami tańczę trochę sama, ale od niedawna) na jakieś 2 do 3 miesięcy, to zaobserwowałam, że taka przerwa skutkuje powrotami dolegliwości, choć są dużo łagodniejsze. Tak jakby ciało upominało się o hula.
Energia związana z hula wibruje na wielu poziomach, często muzyka i słowa pieśni przynoszą radość, która jeszcze zostaje we mnie długo po zajęciach. Czasami rezonuje z jakąś wewnętrzną potrzebą czy problemem, że wyciska łzy z oczu. A czasami działa frustrująco… i zawsze gdy zaczynam się wkurzać, próbuję znaleźć u nauczycielki odpowiedź, jakie jest przesłanie danego tańca, że mam takie właśnie odczucia, co tak we mnie reaguje. Są też takie tańce, w których czuję się jak w domu… bezpiecznie, spokojnie, wtopiona w muzykę, ruch i trochę odpływając…
W tygodniu, gdy biegnę po pracy na zajęcia… zmęczona (aż się nic więcej nie chce robić), półtorej godziny tańczenia, słuchania historii, skupienie się na zapamiętaniu o czym moje ręce opowiadają — wycina mi wszystkie stresujące wydarzenia dnia, dodaje energii i po zajęciach mogłabym dzień zacząć od początku z o wiele lepszą energią. I w dodatku jestem dotleniona!
Ale najbardziej lubię weekendowe lub wakacyjne spotkania z hula, gdy można nie tylko poczuć energię tańca oraz grupy tancerzy, ale też pobyć w tym klimacie. Więcej czasu na rozsmakowanie się w byciu tancerką. W minione wakacje spotykaliśmy się też w parku na świeżym powietrzu – to było fenomenalne przeżycie. Czasami wyglądało na to, że za chwilę zacznie padać i trzeba będzie uciekać… ale gdy zaczynaliśmy tańczyć, wychodziło słońce. Dołączały się przypadkowe osoby, inni zatrzymywali się, żeby popatrzeć, dla mnie trochę „wycofanej” osoby, bardzo inspirujące doświadczenie – robię coś, co sprawia mi radość i każdy może tego doświadczyć. No i jeszcze spotkanie wielu pozytywnie zakręconych osób, których pasją stało się tańczenie hula, śpiewanie i język hawajski.
Hula to też taka niekończąca się przygoda i opowieść dzięki naszym nauczycielom. Można spotkać wiele ciekawych osób i zobaczyć jak hula i hawajskie tradycje transformują. A ostatnio usłyszałam od mojej córki, że pięknie tańczę i że to jest wspaniałe, i że ona też chce spróbować.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze