BB - brutalna bakteria
PAULINA MAJEWSKA-ŚWIGOŃ • dawno temuBorelioza to obecnie najczęściej występująca choroba zakaźna w naszym kraju. Skuteczne jej leczenie jest trudne, długie (złożona, kilkumiesięczna antybiotykoterapia) i bardzo kosztowne. Nieleczona borelioza kończy się zazwyczaj wózkiem inwalidzkim, w skrajnych przypadkach nawet śmiercią. Borelioza nie wybiera - kobiety, mężczyźni, ludzie z miast, ze wsi, młodzi, starzy, bogaci i biedni. Najgorsze jest to, że cierpią także dzieci.
Borelioza, w skrócie BB (borrelia burgdorferi) to obecnie najczęściej występująca choroba zakaźna w naszym kraju. Borelioza nie wybiera — kobiety, mężczyźni, ludzie z miast, ze wsi, młodzi, starzy, bogaci i biedni. Skuteczne jej leczenie jest trudne, długie (złożona, kilkumiesięczna antybiotykoterapia) i bardzo kosztowne. Nieleczona borelioza kończy się zazwyczaj wózkiem inwalidzkim, w skrajnych przypadkach nawet śmiercią. Pacjenci są pozostawieni sami sobie, chodzą latami od lekarza do lekarza (reumatolog, laryngolog, urolog, ginekolog, neurolog) i nie otrzymują pomocy. Najgorsze jest to, że cierpią także dzieci.
Małgorzata (45 lat, doradca finansowy z Tych):
— Jest rok 2007. Jestem matką 3 wspaniałych dzieci. Oboje z mężem pracujemy, mamy duże, ładnie urządzone mieszkanie. Na urlop jeździmy całą rodziną, przeważnie nad polskie morze. W lipcu wybraliśmy się do jednej ze znanych miejscowości nadmorskich, spokojnego miasteczka z szeroką, czystą plażą. Nasz pensjonat znajdował się blisko morza — spacerkiem przez lasek droga zajmowała nam zaledwie 5 minut. Jak to podczas wypoczynku, człowiek nie myśli o problemach, nasza czujność jest trochę „uśpiona”. Nie zwracaliśmy zatem uwagi na tablice ostrzegawcze, ustawione wzdłuż deptaka. Żółte prostokąty powinny przykuwać uwagę urlopowiczów. My potraktowaliśmy je raczej jako atrakcję turystyczną, zrobiliśmy nawet zdjęcie!
Wolny czas minął bardzo szybko. We wrześniu zaczął się nowy rok szkolny, dla mojej córki — Natalii bardzo stresujący, bo zaczęła naukę w gimnazjum. Nowa szkoła, nowi nauczyciele, nowi koledzy i koleżanki. To wszystko dla młodego człowieka jest wielkim wydarzeniem. Natalia wydawała się nie radzić sobie z nową sytuacją. Była rozdrażniona, rozkojarzona, czasem jakby nieobecna. Często narzekała na ból głowy, bywały dni, że stanowczo odmawiała pójścia do szkoły twierdząc, że nie jest w stanie wstać z łóżka, bo wszystko ją boli. Tłumaczyłam to sobie tym, że być może ma jakieś problemy z nauką, pokłóciła się z przyjaciółką, albo przeżywa pierwszą, nieszczęśliwą miłość. Udałam się nawet do jej wychowawczyni, która starała się mnie uspokoić, twierdząc, że Natalka jest towarzyską dziewczynką, nie sprawia żadnych problemów wychowawczych, jest bardzo ambitna i chętnie bierze czynny udział w lekcji. Jedyne, co budziło jej niepokój, to fakt, że często skarży się na ból głowy, kilka lekcji przesiedziała w gabinecie pielęgniarki. Jeśli chodzi o problemy z nauką, to jedynki ma tylko z… wychowania fizycznego! Poszłam zatem do jej nauczyciela WF, który potwierdził, że Natala otrzymała cztery oceny niedostateczne, ponieważ nie ćwiczy i nie nosi stroju. Byłam zdziwiona, bo moje dziecko uwielbia ruch, gry zespołowe i rywalizację sportową. W szkole podstawowej była przecież w klasie sportowej, jeździła na zawody i odnosiła sukcesy.
W trakcie rozmowy z córką usłyszałam, że ona nie wie, co się z nią dzieje. Od rana czuje się źle, bolą ją ręce, kolano, ma zawroty głowy. Kiedy czyta książki, oczy jej łzawią, a obraz się rozmywa. W nocy ma dreszcze, budzi się kilka razy, trudno jej potem zasnąć. Poza tym od 5 miesięcy nie dostała okresu (pierwszy miała w wieku 10 lat). Zaczęły się nasze wędrówki po lekarzach. Najpierw laboratorium — morfologia, OB, próby wątrobowe, CRP, potas, magnez itd. Wszystko w normie. Natalkę zaczęły boleć też zęby. Był moment, że przestałam wierzyć w te jej dolegliwości. Paluszek i główka — szkolna wymówka. Jak bardzo się myliłam! Do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że nie zaufałam dziecku, które tak cierpiało! Dentysta nie znalazł przyczyny bólu, zęby zdrowe, dziąsła też. Po długich tygodniach ciągłego bólu, córka trafiła do szpitala. Wykonano szereg badań. Po tygodniu pobytu na oddziale wypis do domu z receptą na środek przeciwbólowy. Głowa bolała coraz mocniej, Natalia nie była w stanie iść do szkoły. Dyrektor placówki zaproponował nauczanie indywidualne.
Skorzystaliśmy z propozycji, bałam się, że Natala będzie miała zaległości, że po powrocie nie poradzi sobie z obowiązkami. Nasz lekarz rodzinny skierował córkę do neurologa, ten wysłał nas na rezonans magnetyczny głowy. Wszystko w porządku. Czułam się bezsilna…
Któregoś dnia moje dziecko przestało chodzić! Trafiłyśmy na oddział, gdzie wykonano badanie płynu mózgowo- rdzeniowego. Nie wykazało żadnych zmian. Czucie w nogach wróciło samo, ale pojawiały się bolesne skurcze, drętwienia. W kwietniu Natala zaczęła skarżyć się także na ból gardła. Laryngolog zapisał antybiotyk. Po 2 dniach przyjmowania leku na ciele mojego dziecka pojawiała się dziwna wysypka. Była na twarzy, nogach i brzuchu. Antybiotyk odstawiłyśmy.
Wieczorami, kiedy wszyscy domownicy już spali, kiedy Natalii udało się zasnąć, siadałam w kuchni i płakałam. Wspominałam czasy, kiedy nasza rodzina żyła sobie beztrosko. Przeglądałam albumy — święta, wesela, wakacje… Przez chwilę czułam się szczęśliwa. Kiedy przeglądałam album, na jednej karcie zobaczyłam zdjęcie tablicy ostrzegawczej, na której widniał napis — UWAGA KLESZCZE! To był znak z nieba, wiem to. Po zapoznaniu się z informacjami zamieszonymi w Internecie, zrozumiałam, że moje dziecko nie cierpi z powodu jakiejś nieznanej choroby — Natalia choruje na boreliozę!
Teraz mija rok intensywnego leczenia. Kuracja jest bardzo droga — na leki i badania wydaliśmy już sumę, za którą można by kupić wysokiej klasy samochód. Ale nie chodzi przecież o pieniądze! Liczy się to, że moja córka czuje się coraz lepiej. Wróciła do swoich szkolnych obowiązków.
Polak mądry po szkodzie — trzeba było czytać ostrzeżenia. Nigdy nie znalazłyśmy kleszcza wbitego w skórę. Spryciarz musiał napić się krwi i sam odpadł. On się najadł, a moje dziecko straciło ponad 2 lata młodości. Uważajcie na kleszcze! To nie są zwykłe pajęczaki, to śmiertelne niebezpieczeństwo!
Więcej informacji:www.borelioza.org
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze