Na pohybel kryzysowi!
CEGŁA • dawno temuKryzysu gospodarczego nie raczyłam zauważyć – dostałam tycią-tycią podwyżkę i od razu poszłam w tango! Kupiłam sobie i mężowi identyczne kurtki puchowe. Między Gwiazdką a Nowym Rokiem wypadają urodziny Tomka i obmyśliłam, że możemy raz zaszaleć. Wynalazłam cudowne miejsce dla nas, zapracowanych leniwców i dla synka męża – bo jestem drugą żoną. Moja niespodzianka ode mnie dla niego, dla nich. Zadzwoniłam do Pierwszej...
Droga Cegło!
Jestem optymistką z natury, co znaczy, że martwię się dopiero wtedy, gdy pojawi się problem, nigdy na zapas. I to mi się w życiu do niedawna sprawdzało, z reguły. Tylko teraz mam świątecznego „zgrzyta”.
Kryzysu gospodarczego, jak to mówią koleżanki, nie raczyłam zauważyć – w tym sensie, że dostałam tycią-tycią podwyżkę i od razu poszłam w tango, jak to ja! Najpierw kupiłam sobie i mężowi identyczne kurtki puchowe, śliczne. Wiem, to babskie i głupie, nigdy nie miałam puchowej kurtki, mmmm… Ale też mogłam sobie kupić długi kożuch czy coś porównywalnie niepraktycznego w mieście, prawda?
Kurtki schowałam w pawlaczu. Narciarzami z Tomkiem nie jesteśmy, bogaczami też nie — na razie. Zaplanowałam jednak oczywiście jeszcze coś ekstra: wyjazd na sylwestra. Między Gwiazdką a Nowym Rokiem wypadają urodziny Tomka i obmyśliłam, bo to fajne urodziny, 33., że możemy raz zaszaleć. Wynalazłam cudowne miejsce dla nas, zapracowanych leniwców i dla synka męża – bo jestem drugą żoną, tak na marginesie. Moja niespodzianka ode mnie dla niego, dla nich.
Dzwonię do Pierwszej. Mamy z Pauliną zdrowy, poprawny powiedzmy kontakt 3 razy do roku. Pytam o plany na ferie, czy mogę zrobić taką niespodziankę, czy ewentualnie możemy zabrać Brożka na 4 dni. Słyszę – Chodźmy na kawę. Czemu nie. Czego się dowiaduję: Tomek stracił pracę w październiku, jest na 3-miesięcznym wymówieniu, a więc – pracuje do końca roku plus od dawna wiadomy urlop. Firma porządna, co zawsze było wiadomo, zresztą Tomek jest tam od lat 7 i nigdy z nikim nie było tam wyrzucania typu na zbity pysk. Tylko pytanie – dlaczego ja o tym nie wiem? Ani słowa?
Mojego męża bardzo podziwiam, naprawdę. Jest twardym człowiekiem, nie w tym sensie, że nieprzyjemnym dla mnie czy dla innych, ale w tym, że radzi sobie zawsze sam ze swoimi i nie tylko swoimi problemami, nic na innych nie zrzuca, niczym nie obarcza. Jest też staroświecko uczciwy. Wobec Brożka i Pierwszej na przykład. Za to go szanuję i tym też usiłuję wytłumaczyć sobie w samotności, dlaczego nie zwierzył mi się z tak ważnej sprawy!
Żeby było jasne. Moje szaleństwo jest moim szaleństwem i te głupie kurtki w żadnym sensie nie rujnują naszego wspólnego życia, a wyjazd był w Polskę, też bez zadatku. Więc nie chodzi mi tutaj o poniesione straty finansowe. Jedynie o brak szczerości. Ja jestem osobą tak strasznie „kawa na ławę”, że naprawdę, po odkryciu tego niedomówienia kopara mi opadła i nie wiedziałam, jak się zachować – zwłaszcza przy błaganiach Pauliny o dyskrecję… Normalnie – zapytałabym od razu: straciłeś pracę, co robimy, porozmawiaj ze mną. A tak, nic nie rozumiem. Nie wiem, czemu mi nie powiedział w pierwszym rzędzie, a wyróżnił – ironicznie mówię – Pierwszą. Czy ma do niej większe zaufanie, jak do starego przyjaciela? Czy ma mnie za lekkoducha, któremu nie można powiedzieć o utracie pracy, bo się załamię? To jakieś dziwne, jesteśmy małżeństwem 4 lata, bezrobocia może nie było, ale różne dziwne kłopoty — owszem i jakoś nie czuję, żeby któreś z nas pod bramką nawaliło.
Tomek milczy jak zaklęty, nie robię żadnych podchodów ani podstępów, ale naprawdę, imponuje mi, choć też mnie wścieka… Jakby nic się nie stało, a przecież za chwilę święta. Rozmawiałam raz jeszcze z Pauliną. Tłumaczyła go, że pewnie zwierzył się z powodu alimentów, by nie stawiać jej przed faktem dokonanym.
Napisałam ci, Cegło, że nie martwię się na zapas. I tak jest, ale martwię się teraz. Wstecz. Tomek mi nie ufa, czy nie mam racji?
Barabara
***
Droga Barbaro (? :))
Fakt pierwszy. Nie jest fajnie ani OK, że Tomek stracił pracę 3 miesiące temu, a Ty dowiadujesz się o tym dopiero teraz. Nie szukaj winy – na siłę — w sobie, nie szukaj w Nim. Stało się. Bezrobocie nie jest dobrym momentem na ostre rozliczenia.
Fakt drugi. Twój mąż rzeczywiście jest twardy. Czy dlatego, że nie wyszło Mu pierwsze małżeństwo i nie chce powtórzyć pewnych błędów? Tego nie wiem. Widać wyraźnie, że kierują Nim względy ambicjonalne – nie podejrzewam natomiast (Ty chyba też raczej nie?), by knuł za Twoimi plecami jakiekolwiek intrygi z Pauliną. Po prostu, trudno Mu się przyznać do porażki. A podważanie zaufania to już grząski grunt i tzw. gruba rura.
Fakt trzeci. Dostrzegam pewien sens w uprzedzeniu przez Niego pierwszej żony o trudnościach z pracą i – w konsekwencji – z wywiązywaniem się ze zobowiązań alimentacyjnych. Było to fair wobec niej i syna. Nie fair wobec Ciebie. Naturalnie, jeśli Tomek szybko nie znajdzie nowej pracy (a zapewne jej szuka i najchętniej by Ci o tym zakomunikował, gdy już ją znajdzie), istnieje zagrożenie, że z Twoich dochodów będzie trzeba finansować Wasze wspólne życie plus alimenty. Czy tego się boisz? Niepotrzebnie. Sądy biorą pod uwagę zmienne okoliczności życiowe. A nawet gdyby… To czas próby. Na dobre i na złe.
Spekulacja. Zakładam, że Wy – jako drugie małżeństwo — nie macie piętrowych kredytów ani obciążeń, które wprawiałyby Cię w panikę, w przeciwnym razie napisałabyś o tym. Nie jesteś też dziewczyną, dla której sprawy finansowe są sprawą kluczową w związku – przedstawiasz się wręcz jako istota spontaniczna i lekkomyślna pod tym względem… To piękna i rzadka cecha, a uwierz mi, że nie drwię! Tak trzymaj. Najbardziej boli Cię sprawa kłamstwa, czy raczej: przemilczenia. I tu, niestety, wbrew wrednym faktom, potrzeba w rozgrywce mnóstwo delikatności oraz wiary. W siebie i w drugiego człowieka.
Wtręt osobisty. Gdy miałam 30 lat i mieszkałam przez chwilę z mamą, straciłam na parę miesięcy pracę. Nie powiedziałam Jej o tym od razu, choć śmiertelnie bałam się perspektywy, że Ona będzie musiała mnie utrzymywać! Jednak ambicja i strach przed dodawaniem Jej stresów powstrzymywały mnie przed wyjawieniem prawdy – z nadzieją, że lada moment wrócę do gry… Milczałam dla Niej. Żeby Jej nie denerwować. Do dziś się zastanawiam, czy miałam prawo. Czy to milczenie nie było zwykłym kłamstwem. Ale wiem jedno: chciałam Ją chronić. Nie skrzywdzić. Nie oszukać. Tak też się stało, po mojej myśli. Znalazłam zajęcie bez potrzeby martwienia Jej. Ale wiesz… Nie musiało tak być. Po prostu się udało.
Podsumowanie. Lubisz „kawę na ławę”, ale wiąże Cię własna natura, zaufanie i miłość do męża, plus lojalność wobec Pauliny, która prosiła o dyskrecję. Sytuacja jest trudna. Ja chyba pokazałabym kurtki i obwieściła wyjazd — niespodziankę. Zobaczyłabym, co Tomek z tym fantem zrobi. Poza tym, jeśli On niczego po sobie nie okazuje, to nie za bardzo masz ruch, żeby Go zahaczyć: „Ja coś wiem!”. Daj mu szansę – nawet jeżeli cierpną Ci zęby… On MUSI Ci o tym wreszcie powiedzieć.
Trzymam z całej siły kciuki za Wasz wyjazd, z którego – uważam – wcale nie trzeba rezygnować, a wręcz przeciwnie! Jedźcie, na pohybel kryzysowi!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze