Siadamy na kanapie. Anna Korcz, ubrana w czerwono - piaskową piżamę z flaneli w misie, całuje starszą córkę, robi jej znak krzyża na czole. Układa się wygodnie na kanapie, nogi składa po turecku. W salonie palą się świece. Jest bardzo przytulnie. Dzieci śpią, można teraz o wszystkim porozmawiać.
Ja – kobieta Dzieci – dzięki nim żyję Dzieciństwo – zielone i pachnące Moje ciało – uśmiech Kuchnia – włoska, japońska i chińska Sport – tenis, pływanie, narty Mężczyźni – dla nich żyję Przyszłość – mam nadzieję, że szczęśliwa Przeszłość – niczego nie żałuję Pora roku – lato, choć podobno jestem kobietą zimy Mama – zawdzięczam jej życie Tata – obecny tylko w świadomości Dobro – umiejętność dzielenia się z innymi Uwielbiam – ludzi Nienawidzę – chamstwa, zakłamania, zawiści, złodziejstwa, bandytyzmu, korupcji Kocham – świat Zasypiam – źle Śmieję się – rzadko Wypoczywać – nie umiem Ubieram się – prostolinijnie Tańczę – zawsze i wszędzie sama Śpiewam – gdy nikt nie słyszy Jestem dumna – często z moich dzieci Piję – źle się czuję po alkoholu
* * *
Gdy tęskni za szumiącym, pięćdziesięcioletnim klonem sprzed jej rodzinnego domu w Falenicy i niewydarzonym wilczurem, Dianą, idzie na spacer do lasu i marzy o spokoju. W nowym mieszkaniu znajdzie się miejsce dla psa. Razem z dziewczynkami marzymy o dużym psie. Jesteśmy stuprocentowymi kobietami. Żaden tam z kokardką, kanapowiec, tylko prawdziwy pies.
Częstuje mnie kawą, prosi o ciszę i sprawdza w swojej sypialni, czy mała śpi. Po własnoręcznie postawionych bańkach i czosnku zasnęła. Śmieje się, że są jak rumuńska rodzina — w nocy dziewczynki przychodzą do jej sypialni i pakują się do jej łóżka. Na szczęście mieszczą się tam swobodnie, jest duże.
Nie można powiedzieć, że dużo w życiu zrobiłam — ukończyła Warszawską Szkołę Teatralną, — za rolę matki w „Pelikanie” Strindberga otrzymała nagrodę Grand Prix, — otrzymała wiele nagród na Przeglądzie Dyplomów Szkół Teatralnych w Łodzi, — współpracowała z warszawskim Teatrem Współczesnym.
Cały czas jestem aktorką niewykorzystaną — grała m.in. w „Nocnym gościu”, „Napoleonie”, „Operacji Samum”, w „Szopenie. Pragnieniu miłości”, — wcieliła się w Lady Makbet w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku, — można ją było zobaczyć w Teatrze Komedia w farsach „Stosunki na szczycie” oraz w „Łóżku pełnym cudzoziemców”, — aktualnie gra jedną z głównych ról, w telewizyjnym serialu „Na Wspólnej”, gdzie wciela się w Izabelę.Wojtek Jagielski w swoim „Wieczorze z Wampirem” powitał ją utworem do ekranizacji „Nocy i dni”, choć Barbary Niechcic, o czym marzy, jeszcze nie zagrała.
Anna porzucona
Nie wstydzę się tego, że ojciec nas zostawił. Mojej mamie było bardzo ciężko, bo byłyśmy tylko we dwie. W dzieciństwie z ojcem spotykałam się sporadycznie, raz na kilka lat. Teraz widujemy się tylko formalnie. Nigdy nie tęskniłam za nim, bo jego nieobecność była od dziecka naturalną rzeczą. Nie znałam go i nie znam do dnia dzisiejszego. Myślę, że mogłabym być kimś innym, gdyby ojciec był w domu — mocniej stałabym na nogach i lepiej dawałabym sobie radę w dorosłym życiu. Nie byłabym teraz histerycznie poszukującą szczęścia kobietą, bo wiedziałabym, że cokolwiek się stanie, poradzę sobie w życiu. Ojcowską miłość chciał mi zastąpić mój dziadunio, ojciec mojej matki. Rozpieszczał mnie. Choć wtedy wciąż mu to wytykano, uważam, że zrobił kawał dobrej roboty. Mimo jego wielkich starań, dziś z pozoru wyglądam na osobę bardzo silną, umiejącą ze wszystkim sobie poradzić. Mam temperament, gest, silny głos. Ale tylko ja wiem, ile ta pokrywa mnie kosztuje. W środku jestem krucha, wrażliwa, delikatna. Ukrywam te cechy, żeby nikt mnie nie zranił. Swoje córki staram się dowartościowywać, żeby w zetknięciu z brutalnością tego świata wiedziały, że nic ich nie przerośnie, ze wszystkim dadzą sobie radę. Będę głosiła ten pogląd z pełną premedytacją, że mężczyzna w wychowaniu dzieci jest niezbędny.
Anna monogamistka
Rozstałam się z mężem. Na pewno jest to moja porażka. Moja przyjaciółka wciąż mi powtarza, że jeśli wstając rano mogę spojrzeć sobie w oczy, to znaczy, że wszystko jest w porządku. A ja robię to codziennie. Nie twierdzę, że jestem święta. Prawda zawsze leży gdzieś po środku. To małżeństwo, to dla mnie sprawdzian. Zdałam egzamin. Jestem kobietą monogamiczną i nie umiem swego życia dzielić na kilka domów. Jestem wdzięczna swojej opatrzności, że stało się tak, a nie inaczej, ponieważ w moim życiu dzieją się teraz nowe rzeczy, których w tamtym stanie nie mogłabym przeżywać, bo jedno determinowałoby drugie. Moje córki nadal mają tatę. Widzą się bardzo często, wyjeżdżają razem na wakacje, na narty, chodzą na konie, na spacery, do wesołego miasteczka. Mają świetny kontakt z ojcem, bardzo się kochają. Ich tata zna moje życie, więc nie popełnia tego samego błędu, który popełnił mój ojciec.
Anna nowa
Kiedyś mówiłam, że dzieci z rozbitych rodzin nigdy emocjonalnie nie są do końca normalne. Mówiłam także, że lepiej jest grać przed dziećmi, być ze sobą dla nich. Tego związku nie można było już dłużej dyplomatycznie prowadzić. Musiały chcieć dwie strony, a nie tylko jedna. Przyszedł taki moment w życiu, że zabrakło sił. Nie daliśmy rady grać. Już nam nie wychodziło. Zdałam sobie sprawę, że czas ucieka, a jest tyle fantastycznych rzeczy, które mogłabym przeżyć, gdyby nie ciążyły nade mną ograniczenia wynikające z zawarcia związku małżeńskiego. Dopiero teraz mogę zrobić coś wyłącznie dla siebie.
Anna łaknąca
Kiedyś uważałam, że mężczyzna idealny dla mnie powinien być starszy o piętnaście lat. Już w liceum wolałam starszych chłopców. W moim wieku ta różnica się zaciera, teraz mógłby być starszy o sześć lat. Udowodniono medycznie, że kobiety, które nie miały ojców, tęsknią za dojrzałym mężczyzną. To nieświadoma chęć posiadania opiekuna. Młodsi mężczyźni są dla mnie dziecinni. Łaknęłam towarzystwa bardziej dojrzałych. Mój mąż nie był ode mnie wiele starszy. Myślę, że między innymi tu był pies pogrzebany.
Anna uskrzydlona
Po tych wszystkich doświadczeniach nadal mam wiarę w życie. Zmądrzałam, nie mówiąc już o pokorze, której mam aż nadto. Bardziej doceniam i kocham ludzi. Liczę się z ich potrzebami, z ich zdaniem. Jestem otwarta na drugiego człowieka. Rozstanie z mężem uskrzydliło mnie. Nie byłabym tym, kim jestem teraz. A ja teraz lubię siebie, bo wiem, ile jestem warta.
Anna marzycielka
Nie wyobrażam sobie samotnego życia. Jest w nim miejsce dla mężczyzny. A poza tym chcę mieć jeszcze jedno dziecko, najlepiej chłopca. Nie z chęci posiadania syna, ale raczej z ciekawości, żeby zobaczyć, jak to jest mieć syna. A od mojej wróżki i terapeutki wiem, że będę go mieć.
Anna refleksyjna
Nie powinno się zawierać związków małżeńskich przed trzydziestym piątym rokiem życia. Mam wielu znajomych, którzy postanowili się pobrać, gdy mieli dorosłe dzieci. Dzieci były świadkami ich miłości. To kapitalne! Że też nie wpadłam na to wcześniej. Ale nie można być alfą i omegą. Gdy brałam ślub, byłam dwudziestojednoletnią dziewczyną i coś mi w środku mówiło, że to nie będzie to. Ale powtarzałam sobie wtedy: Jak to, mnie się nie uda? No i się nie udało. Dzięki temu małżeństwu moja mama została całkiem fajną, młodą babcią. Na szczęście mam już, w miarę, odchowane dzieci, więc mogę się rzucać w wir pracy, miłości.
Anna kobieca
Lubię swoje miejsce w szeregu. Feministki to zakompleksione kobiety, ale nie mówię o tych feministkach, które walczą o prawa obrzezanych, bitych, gwałconych, poniżanych kobiet na świecie. Mam na myśli te feministki, które rzekomo tak bardzo nienawidzą mężczyzn. Jak chcą walczyć z mężczyznami, to niech walczą. Ja w kopalni pracować nie będę, do wojska też nie pójdę, mam chory kręgosłup, więc walizek też nie chcę dźwigać. Lubię sprzątać, kocham rodzić dzieci, lubię domową atmosferę. Na szczęście przez swoich mężczyzn byłam traktowana jak kobieta.
Anna zdobyta
Ideału mężczyzny oczywiście nie ma. Lubię mężczyzn z tajemnicą, którzy mało mówią. Choć łatwo też kupić mnie słowami, o ile jestem ciekawa tego, co kto ma do powiedzenia. Muszę wiedzieć, że mu się podobam i jest mną zainteresowany. Jestem kobietą, którą trudno rozbawić, bo nie umiem się śmiać z byle czego. Mam bardzo wysublimowany dowcip. A o taki dowcip może się pokusić tylko inteligentna głowa. Wniosek z tego, że mój mężczyzna musi być inteligentny. Niekoniecznie intelektualista. W sztuce „Semiramida”, w której miałam przyjemność grać z Zapasiewiczem i Szczepkowską, padły słowa: „kobieta rozbawiona, to kobieta zdobyta.” To ja.
Anna kucharka
To nie tajemnica, że kuchnia nie jest moim królestwem. Zawsze sobie obiecuję, że jak będę miała dla kogo, to nauczę się gotować. Internautki pewnie się ze mną zgodzą, że jak coś kochamy, to robimy to dobrze. Nie mam do tego duszy. Nie wiem, kiedy dodać soli, majeranku, czy vegety. Najczęściej wsypuję wszystkie przyprawy i przedobrzę. Marzę o mężczyźnie, który będzie pięknie grał na fortepianie i pysznie gotował. Może jakiś Włoch, bo ze wszystkich najbardziej kocham kuchnię włoską. Dziewczynki jedzą w przedszkolu i szkole. Czasami staram się gotować zupy – nie muszę się wysilać, bo w ich jadłospisie jest miejsce tylko na cztery rodzaje zup. Nie będę ich wymieniała, wszystkie matki wiedzą, o jakie zupy chodzi. Ulubionym drugim daniem są naleśniki z serem. Na okrągło mogłyby jeść kluski, kopytka i pierogi – zresztą tak samo jak ja. Im są starsze, tym łatwiej z ich karmieniem, zaczynają jeść wszelkie nowinki, których kiedyś w sklepach nie było – łososia, węgorza, troć wędzoną, pasty. W domu zawsze jest świeże pieczywo, masło, wędlina, sery, owoce i warzywa. Wiosną, latem, na dużym półmisku układam im ser żółty i biały, polany konfiturami, kiełbaskę, wędlinę, winogrona, mandarynki, pomarańcze, gruszki. Śniadanie na tarasie lub w patio trwa wtedy godzinami.
Anna niewybredna
Wszystko jedno, łysy, gruby, mały, bez zębów… Jeśli moje dzieci będą szczęśliwe ze swojego wyboru, to ja też. Jest tylko jeden warunek — mężowie moich córek muszą być uczciwi i dobrzy dla nich. Pewnie, że wolałabym, żeby byli mądrzy, przystojni i bogaci. Ale nie można mieć wszystkiego.
Anna uśmiechnięta
Chciałabym, żeby moje dzieci były zdrowe. Nie muszą być bogate. Pieniądze dają tylko to, że wspomnienia ma się bardziej kolorowe. Chciałabym też, żeby były w życiu uśmiechnięte. Ja, umiem się uśmiechać w różnych sytuacjach, tego uczono nas na studiach. Choć nie zawsze mam na to ochotę. Chciałabym, żeby moje córki uśmiechały się ze szczęścia. Moja chora od sześćdziesięciu lat na stwardnienie rozsiane babunia marzyła o tym, żeby kiedyś zobaczyć mnie w jakimś towarzystwie z dziećmi i żebym była uśmiechnięta, uśmiechem szczęścia.
Anna charytatywna
Jestem prezesem stworzonej dla dzieci i młodzieży fundacji, założonej przez pallotyna, księdza Pawła Rosika. Zadaniem jej jest tworzenie centrum niwelowania agresji. Na zbudowanie takiego ośrodka potrzebnych jest dużo pieniędzy, które w obecnej ekonomicznej sytuacji kraju są trudne do zdobycia. Na razie wspomagam więc czterdzieści istniejących już ośrodków socjoterapeutycznych i antynarkotykowych utworzonych podczas kilkunastu lat działalności fundacji. Uczestniczę we wszystkich akcjach wspomagających działalność księdza. Organizowałam koncerty w Teatrze Buffo, w Warszawiance, aukcje w Hotelu Sobieskim. Wszystkich moich znajomych po fachu proszę, żeby wystawili jakąś drobnostkę na aukcji. A potem, dzięki ich znanym nazwiskom i twarzom, sprzedaję je za duże pieniądze. Nie zawsze spotykam się z aprobatą i zrozumieniem.
Anna ladacznica
Prowadzenie fundacji to dla mnie ogromna lekcja pokory. Mówię o sobie, że jestem ladacznicą – zakładam szpilki i idę żebrać. Jest to bardzo upokarzające, szczególnie dla zodiakalnej lwicy. Dla siebie w ogóle nie umiem prosić. Dużo łatwiej prosi się dla kogoś. Może dlatego na razie mi to jakoś wychodzi. Ale nie mogę zajmować się cały czas fundacją, bo sama mam dwójkę dzieci, na które muszę zarabiać.
Anna altruistka
Znajomi aktorzy wiedzą, że jeśli przyjdą na moją prośbę na koncerty, aukcje, coś zaśpiewają, zagrają, przemówią, to przyjdą także dziennikarze, którzy rozpropagują imprezę w mediach i zachęcą bogatych ludzi do podzielenia się pieniędzmi z tymi, którzy często nie mają na obiad. To takie proste. Są jednorazowi sponsorzy, którzy użyczają teatru, basenu, sali, kupują prezenty dla dzieci, jedzenie, słodycze, drukują za darmo ogłoszenia. Jednak najciężej wyciąga się z kieszeni pieniądze.
Anna Gwiazda
Jestem tak samo zmęczona, jak inne kobiety. Widzisz mnie po całym dniu pracy, z kremem pod oczami. Przed twoim przyjściem zdążyłam tylko wziąć prysznic i uczesać włosy. Tak samo, jak inne kobiety, mam kłopoty z cerą, z pękającą od zmywania i mycia podłogi skórą na palcach. Nie leżę na łożu i nikt nie wachluje mnie strusimi piórami.
Anna lwica
Wszystkie zodiakalne lwy powinny być mężczyznami. Mam w sobie wiele męskich cech. Uwielbiam zdobywać – to fascynujące. Nigdy nie zaryzykowałabym stwierdzenia, że to, do czego doszłam, nie było warte czekania. Jeśli wyznaczyłam sobie jakiś cel, to musiał być mnie godzien. Może nie zawsze przynosił tyle splendoru, ile się spodziewałam, ale zawsze był godny moich wysiłków. Dotyczy to zarówno zdobywania mężczyzn, jak i ról, do których się przygotowywałam, a także wychowywania dzieci.
Anna ciekawa
Bez chęci czekania na nowe w ogóle nie wyobrażam sobie życia. Mam nadzieję, że w moim życiu coś ciekawego się jeszcze wydarzy. Coraz częściej umiem cieszyć się drobiazgami. To zadowolenie z prozaicznych rzeczy dnia codziennego wynika z świadomości, że życie trwa krótko, jak bańka mydlana. Trzeba się cieszyć każdą chwilą: że mamy dach nad głową, że mamy co zjeść, pięćdziesiąt złotych w portfelu, że dzieci są zdrowe, że mamy przyjaciół, że świeci słońce, że leży śnieg. To trudne, ale trzeba się tego nauczyć.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze