Czas na urlop
MONIKA KRÓL • dawno temuJestem tak zmęczona, że aż dziw bierze, iż jeszcze funkcjonuję. Ostatnio wszystkich wokół zaczęło interesować, kiedy pójdę na urlop. Obawiam się, że pytającymi kieruje nie tylko troskliwość, faktem jest bowiem, że zrobiłam się ostatnio nieznośna. Moje przemęczenie nie jest oczywiście dziełem przypadku. Ostatni urlop z prawdziwego zdarzenia miałam trzy lata temu.
Jestem tak zmęczona, że aż dziw bierze, iż jeszcze funkcjonuję. Niestety objawy tego stanu rzeczy są widoczne także dla innych. Ostatnio wszystkich wokół zaczęło interesować, kiedy pójdę na urlop. Obawiam się, że pytającymi kieruje nie tylko troskliwość, faktem jest bowiem, że zrobiłam się ostatnio nieznośna. Pewnie niecierpliwie oczekują, kiedy pojadę sobie w siną dal i dam im wreszcie odpocząć od siebie.
Etap, na którym wszystko mnie irytowało mam już co prawda za sobą, ale i tak trudno ze mną wytrzymać. Obecnie wkraczam w fazę całkowitej rezygnacji. Jakby się temu bliżej przyjrzeć, to stan ten posiada także swoje dobre strony. Nie mam już siły, żeby się denerwować niesubordynacją innych, sprawami pilnymi i pilniejszymi niż pilne, które stoją w kolejce i z niecierpliwością przebierają nóżkami. Wykonuję swoje obowiązki i tyle. Nie dociekam, nie rozwiązuję cudzych problemów i nawet się nie kłócę. Może to głupie, ale nawet lubię ten stan, ponieważ nie mam już wtedy siły na wyrzuty sumienia. W pewnym sensie przestaję być obecna w pracy i zaczynam tracić kontakt z rzeczywistością. Moi koledzy zapewne przyjmują ten fakt z zadowoleniem. Mimo to obecny stan mojego umysłu jest dla nich całkowitym zaskoczeniem. Spotykam się z pytaniami, czy u mnie wszystko w porządku i czy dobrze się czuję? Wszystkich wokół intryguje, że pełna zazwyczaj energii i determinacji nagle dziwnie uspokoiłam się i stałam milcząca. Nie mówię więcej niż to konieczne, a wszelkie próby nawiązania z mną kontaktu kończą się niepowodzeniem. Łapię się na tym, że nie słyszę, co inni do mnie mówią. Brakuje mi nie tylko energii, ale i podzielności uwagi: nie mogę wykonywać kilku czynności naraz, a zwykle byłam do tego zdolna. Działam jednotorowo i jestem tym całkowicie zaskoczona.
Moje przemęczenie nie jest oczywiście dziełem przypadku. Ostatni urlop z prawdziwego zdarzenia miałam trzy lata temu. W tym czasie dostałam kilka dni wolnych od pracy, ale musiałam poświęcić je na załatwienie różnych spraw urzędowych. Część urlopu zabrała mi też przeprowadzka oraz załatwianie innych ważnych spraw. Trudno więc te dni nazwać rzeczywiście wolnymi. Czasem bywały tak wypełnione zadaniami, że marzyłam o powrocie do biura. A może ja tak naprawdę nie umiem odpoczywać?
Mój stan, jak już wspomniałam, nie przeszedł niezauważony i przyznano mi teraz zasłużony urlop. Otwiera się przede mną perspektywa dwóch tygodni wolnego. Właściwie powinnam się cieszyć i zacząć planować, co z darowanym czasem zrobię. Czuję jednak, jak tętno zaczyna pulsować w moich skroniach i dopadają mnie obawy. Boję się, że nie wytrzymam i zacznę pracować — być może nie jestem jeszcze dostatecznie wycieńczona… Nawet jeżeli nie będę miała możliwości pójścia do pracy, istnieje prawdopodobieństwo, że wymyślę sobie inne zajęcia.
Z drugiej strony, jeżeli nie odpocznę, może się to dla mnie źle skończyć. Zawsze w takiej sytuacji staje mi przed oczami pani lektorka z kursu języka angielskiego, w którym kiedyś brałam udział. Była pierwszą osobą, która zaczęła na mnie wrzeszczeć tylko dlatego, że nie odpoczywam. Zdziwiło mnie to ogromnie i byłam nawet przez jakiś czas na nią obrażona. Pamiętam, że na zajęciach rozmawialiśmy o wakacjach. Wszyscy mówili o swoich planach wyjazdowych. Kiedy przyszła moja kolej, powiedziałam, że będę pracować. W drugim miesiącu wakacji miałam iść na intensywny kurs języka, w trzecim natomiast pójść już do pracy. Pani słuchała mnie z uwagą i jej oczy stawały się coraz bardziej okrągłe. Ja natomiast opowiadałam o zaplanowanych zajęciach ze stoickim spokojem i nie zauważyłam nawet, jak na jej twarzy pojawił się wyraz głębokiego zdziwienia i… oburzenia. Gdy już skończyłam swój monolog, pani wydała z siebie głośne sapnięcie i zaczęła krzyczeć. Tym razem to na moim obliczu musiało odmalować się zdziwienie, ale oczywiście nie mogę być tego pewna, ponieważ swojej twarzy nie widziałam. Czułam jedynie, że zrobiło mi się gorąco, kiedy do mojej świadomości, oprócz wrzasku, dotarła także treść skierowanych bezpośrednio do mnie słów. Pani oznajmiła z furią, że powinnam się zastanowić nad sobą i zapytała, czy znam definicję słowa „wakacje”. Powiedziała też, że skoro przez cały rok studiuję i kosztuje mnie to dużo wysiłku, podczas wspomnianych wakacji powinnam znaleźć czas, żeby odpocząć chociaż przez tydzień.
Nie będę przytaczać treści całego wykładu. Krótko rzecz ujmując, pani życzyła mi szczęścia przy takim trybie życia… Byłam obrażona, za ten niesłuszny – o czym byłam przekonana — atak na moją osobę. Nie widziałam nic złego w trybie życia, jaki pędziłam. “Im więcej robię, tym lepiej” - myślałam i tylko to było dla mnie ważne. Nadal zresztą tak myślę. Problem polega na tym, że czasem się zapominam. Wydaje mi się, że moje zasoby energii, zapału i witalności są niewyczerpane.
Powoli oswajam się z myślą, że muszę wszystko zostawić, oderwać się od codziennych obowiązków i zmienić na trochę miejsce pobytu. Zobaczyć świat z innej perspektywy, oczami innych ludzi. To wszystko ma zbawienny wpływ na stan naszego ducha. Pozwala nabrać sił do działania i codziennych zmagań. Wydaje się to oczywiste, ale takich osób jak ja, doprowadzających swój organizm do stanu totalnego wyczerpania i dopiero wtedy przyznających sobie prawo do odpoczynku jest bardzo dużo. Trudno mi powiedzieć, czy to choroba cywilizacyjna, czy tylko nadmiar obowiązków. Z pewnością nie bez znaczenia pozostaje fakt, że w pracy, szkole czy na kursach najczęściej ktoś inny jest odpowiedzialny za organizację i wypełnienie naszego czasu. Może to robić dobrze lub źle, my jednak nie musimy zaprzątać sobie tym głowy. Kiedy zostawia się nam swobodę wyboru, bardzo często pojawiają się problemy. Po pierwsze, gdzie pojechać; po drugie, z kim; i wreszcie, po trzecie — czym zająć się na miejscu? W pracy przynajmniej nie narzekam na brak zajęć, nie grozi mi nuda…
Dość tego! Kiedyś trzeba się wziąć w garść! Dlatego planuję teraz spędzić cudowny urlop, podczas którego będę robić tylko to, czego sama zapragnę. Tym bardziej, że nie wiadomo, kiedy będzie następny…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze