Jesteś matkofobem? Sprawdź!
MARTA KOWALIK • dawno temuWiele jest głupich mód, ale niedawno zaczęła się rozprzestrzeniać rekordowo idiotyczna. Matkofobia. Zdaniem autorytetów matki przez swoje wygórowane wymagania doprowadzą kwitnącą krainę nad Wisłą do upadku. Są na tyle bezczelne, że najpierw biorą zwolnienia chorobowe, potem idą na macierzyński, a w końcu łażą z dzieciakami do restauracji. Sprawdź, czy i ty jesteś matkofobem.
Po pierwsze, uważasz, że skoro dawno temu kobiety rodziły dzieci w przerwie między wykopkami a dojeniem krów, to dzisiaj też tak mogą? Nikt oczywiście nie wie, kiedy było to dawno. Ale skoro wszyscy mówią, że tak było, to pewnie było. Kobieta wstawała o czwartej rano, rodziła sobie dzieciaka, a potem wracała do obowiązków. Noworodka zostawiała pod opieką dwuletniej siostrzyczki, psa Ciapka oraz krowy Krasuli. Był to doskonały system, bo jak dzieciak nie przeżył, to można było urodzić sobie nowego. Większość nie przeżywała: pomyślcie, że choćby w czasach, kiedy toczy się akcja jednej z ulubionych lektur szkolnych – Chłopów, więcej niż połowa nie dociągała roku. Nie opłacało się więc jakoś w dzieciaka inwestować, kupować mu maty edukacyjnej czy innego stroju wróżki, dzięki czemu można było zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na wsparcie pobliskiej parafii, albo też oddać panu dziedzicowi.
Po drugie, uważasz, że współczesne matki są rozpuszczone i leniwe? Najpierw idą na studia, a potem – przeciętnie w wieku dwudziestu ośmiu lat – rodzą pierwsze dziecko (a pomyślcie, ile razy zdążyłyby zostać matkami, gdyby zaczęły od matury! Zresztą: po co im matura?). Gdyby nie to, o ileż więcej mielibyśmy osób płacących składki ZUS! Jak stwierdził profesor Mikołejko, matki są też pozbawione ambicji oraz zainteresowań. Jak tylko Polka urodzi dziecko, natychmiast spada jej iloraz inteligencji i przestaje się interesować współczesną filozofią, a zaczyna łazić po sklepach. Z obserwacji profesora wynika, że te leniwe istoty spędzają większość czasu na rozmowach o swoich dzieciach, zamiast chodzić do filharmonii oraz czytać dzieła w językach obcych. Jak wiadomo, większość z nich przed ciążą to właśnie robiła.
To wszystko byłoby jeszcze do zniesienia, gdyby nie fakt, że matki domagają się różnych udogodnień typu zwolnienia lekarskie, macierzyński, żłobki i przedszkola. A kto za to płaci? Tak: my za to płacimy! Najgorsze są te zwolnienia w ciąży – przecież jeśli ciąża ma się utrzymać, to się utrzyma, nawet jeśli matka pracuje w fabryce azbestu. Jeśli nie – cóż – taka pewnie była wola nieba. Leniwe intrygantki wolą jednak przesiadywać na zwolnieniach, tracąc czas na cieszenie się ciążą w pozycji leżącej. Osobiście wolał(a)byś wspierać zagrożonych bezrobociem senatorów albo płacić rentę alkoholikom? Niestety, nie mamy wpływu na to, dokąd idą nasze podatki. Pociesza cię jedynie to, że coraz więcej kobiet pracuje tylko na umowę o dzieło lub zlecenie, dzięki czemu nie mają prawa ani do macierzyńskiego, ani do przedszkola? No, tak: jest to na pewno znaczna oszczędność dla polskiego podatnika. A więc: jeśli też uważasz, że jak ktoś zrobił sobie dziecko, to niech się sam z nim męczy, witaj w gronie matkofobów.
No i przecież potem taki dzieciak dorasta, a matka zaczyna go ze sobą wszędzie targać. Restauracje, kina, nawet kościoły – wszystko to jest zainfekowane wirusem bachorstwa. Dzieci się drą i chcą Bóg wie czego, przeszkadzając uczciwym obywatelom w korzystaniu z uciech kulturalnych lub kulinarnych. Ponieważ matki – jak już ustalił profesor Mikołejko – są leniwe i pozbawione zainteresowań, to chodzą do tych kin i kościołów przez czystą złośliwość. Ich celem jest po prostu to, by inni też mieli źle, skoro one już mają. Wróć, one mają świetnie, bo przecież lubią, jak dzieciak się drze.
Jesteś też matkofobem, jeśli pociesza cię myśl, że matek jest coraz mniej. Dzieci też, więc w następnym pokoleniu zmniejszy się liczba rodzących kobiet. I tak przynajmniej przez najbliższe pół wieku. Przeciętna dwudziestoletnia Polka urodzi najwyżej jedno dziecko. Jeśli pojedzie do Anglii, to może dwójkę. No, ale wtedy będzie zdrajczynią interesów narodowych, której żaden Polak nie chciał, więc musiała szukać męża wśród Angoli. W każdym bądź razie: wróg jest w odwrocie, rezygnuje ze swych niecnych przyzwyczajeń albo ucieka do dalekich krain. Niedługo zostaniemy całkiem sami: profesor Mikołejko, politycy dla których ciąża to nie choroba oraz piętnaście milionów emerytów.
Podsumowując postulaty matkofobów: Polki powinny rodzić dzieci w przerwie między wykopkami a pisaniem doktoratu o Schopenhauerze. Tydzień po porodzie mają wracać do pracy, nie domagając się przy tym żłobka ani przedszkola. Dzieciak ma siedzieć w domu, dopóki się nie nauczy zasad współżycia społecznego w hipermarketach oraz restauracjach. Jeśli zgadzasz się z tymi postulatami, to jesteś matkofobem. Jeśli nie – no cóż, pewnie jesteś matką.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze