Ratunku! On chce dziecka!
KATARZYNA PIÓRKOWSKA • dawno temuZ reguły to nasz kobiecy zegar biologiczny wskazuje czas, w którym chcemy zostać matkami. Jednak, gdy wskazówka przekracza magiczny moment, bywa że, jakby na przekór biologii, przestaje nam się spieszyć. Zdarza się nawet, że poddajemy się i godzimy z myślą, że macierzyństwo to nie przygoda dla nas. Za to naszemu partnerowi bardziej niż nam zaczyna zależeć na potomstwie.
Barbara (28 lata, pracuje w banku w Tychach):
— Wychowywała mnie mama. Tata, którego znam tylko z paru zdjęć i opowieści, odszedł do innej kobiety, kiedy miałam niespełna roczek. Wiem jak trudno samotnej kobiecie poradzić sobie z utrzymaniem domu i wychowaniem dziecka. Przez lata wystarczająco się napatrzyłam na wiecznie smutną i zmęczoną matkę, pracującą na dwóch etatach, żeby zgodzić się na podobny los dla siebie. Miłość dzisiaj jest, jutro jej nie ma, a dziecko zostaje, tak uważam. Nie mam na tyle odwagi i siły, żeby w razie czego borykać się z samotnym macierzyństwem, a związki? Dobrze wiadomo jak dzisiaj się kończą. Dlatego już parę lat temu, kiedy przestałam snuć naiwne wizje o szczęśliwej i pełnej rodzinie, którą kiedyś stworzę, obiecałam sobie, że nigdy nie będę miała dzieci.
Kiedy poznałam Damiana, powiedziałam mu to na jednej z pierwszych randek. Chociaż jesteśmy razem już od pewnego czasu, on ciągle liczy, że w końcu zmiękczy moje: „żadnych dzieci”, bo bardzo chciałby je mieć. Ja mówię wprost: nigdy nie zmienię zdania, nawet gdyby ceną takiego stanowiska miało być nasze rozstanie. Nie wiem, jak to się skończy, czy dla miłości do mnie Damian zrezygnuje z chęci posiadania potomka? Los pokaże. Ja w każdym razie nie mam duszy ryzykantki i dla niego nie zaryzykuję. Dla mnie najważniejsze jest to, że realizuję się tak, jak chcę i nie poświęcam swojego szczęścia dla nikogo. Nie jestem moją matką, która zupełnie poświeciła się dla mnie.
Hanna (33 lata, psycholog z Wałbrzycha):
— Najpierw priorytetem były studia: moje na psychologii, Darka na politechnice. Wiadomo, to nie najlepszy czas na powiększanie rodziny. Kiedy się obroniłam i dostałam pierwszą pracę – kilka godzin w pobliskiej poradni zawodowej, zaczęłam cichutko napomykać o dziecku. To dobry moment, mówiłam, bo uważałam, że póki jestem młoda i nie tak bardzo jeszcze aktywna na rynku zawodowym, świetnie poradziłabym sobie z rolą mamy. W dodatku kilka moich bliskich przyjaciółek miało już dzieci, wspierałybyśmy się i dzieliły doświadczeniem, myślałam. Darek był jednak innego zdania. Chciał się dokształcać, był wtedy w trakcie robienia doktoratu, wspinać się po szczeblach kariery, podróżować, budować dom. Mówił, że na dziecko jeszcze mamy czas.
Teraz pracuję we własnej firmie doradztwa personalnego, rozwijam ją, mam wielu klientów i zupełnie sporo zleceń. Dobrze się czuję na swoim. Darek pracuje na uczelni. Coraz częściej mówi o dziecku. A ja? Zupełnie nie mam do tego głowy. Chyba nie zaprzepaszczę tego, co sama osiągnęłam, nie zlikwiduję firmy, nie odwołam wszystkiego tylko dlatego, że on chce teraz być tatą. Nie mam ochoty spędzać czasu na gotowaniu kaszek i jeżdżeniu osiedlowymi alejkami z wózkiem! Zdecydowanie wolę biegać na obcasach i zdobywać nowe zlecenia!
Sylwia (29 lat, footoedytorka z Katowic):
— Pochodzę w wielodzietnej rodziny, mam trzy młodsze siostry, brata, i doskonale zdaję sobie sprawę, co dziecko oznacza w praktyce. Wiem, że maluch to: nieprzespane noce, brudne kanapy, brak czasu wolnego, ale wiem też, ile taki bezzębny uśmiech daje radości, ile rzeczy potrafi zrekompensować, jak wzbogaca życie. Dlatego zawsze byłam pewna, że mój dom będzie pełen dziecięcego szczebiotu.
Marzyłam o co najmniej dwójce, jak nie trójce dzieci. Jednak człowiek, z którym się związałam to typowy jedynak, wychowany w sterylnych warunkach ukochany synek mamusi. Dla niego dom to hermetyczny azyl. Jest pedantem, którego nawet mały bałagan wyprowadza z równowagi. Chce dziecka, ale mówi wprost, że jedynym słusznym modelem wychowania jest ten, jakiego on sam doświadczył, a nasz dom winien przypominać ten, w którym on dorastał: z białą kanapą, obrusem na stole i beżowym dywanem. Zupełnie nie wiem, jak wyobraża sobie pogodzenie raczkującego berbecia i swoich jasnobłękitnych dżinsów, których maluch może chcieć się przytrzymać brudną od jedzenia łapką. Tatuś od razu dostałby chyba apopleksji, myślę z uśmiechem, ale w głębi duszy nie bawi mnie takie zupełnie pozbawione spontaniczności postawienie sprawy. Od razu odchodzi mi ochota na dziecko i chociaż on coraz częściej o tym mówi, mnie na samą myśl cierpnie skóra. Jakoś zupełnie nie tak to wszystko widziałam.
Monika (24 lata, handlowiec z Sopotu):
— Dla mnie zupełnie naturalne było, że będę miała dzieci. Z Tomkiem znamy się od ogólniaka, od dawna jesteśmy parą, więc byłam pewna, że to on będzie ojcem moich dzieciaków. Nieraz o tym mówiłam, jednak on zawsze zbywał mnie milczeniem, jakby nudził go ten temat. W sumie dziwiło mnie to, bo ani nie protestował, ani nie przytakiwał, po prostu nabierał wody w usta i nic. Zupełnie nie podejmował rozmowy o naszych przyszłych dzieciach.
Kiedy na rodzinnych imprezach babcie i ciotki zagadywały, kiedy wreszcie zobaczą naszego dzidziusia, odpowiadał ze stoickim spokojem, że kiedy przyjdzie na to czas. Decydował za nas oboje, a mnie łzy się w oczach kręciły. Nie chciałam podejmować decyzji za nas i chociaż czułam, że już tyka mój biologiczny zegar, sumiennie zabezpieczałam się, co wieczór biorąc tabletkę antykoncepcyjną.
Pewnego dnia Tomek poprosił, żebym jednak przestała je brać. Widocznie po miesiącach moich nagabywań podjął decyzję, pomyślałam gorzko, ale teraz nie miałam zamiaru dostosować się do jego prośby. Nadal w tajemnicy łykam pigułki i udaję, że nasze starania o potomka to wspólny front. Kiedy chciałam, on nie był gotowy, teraz mnie przeszła ochota, ale nie będę go póki co w to wtajemniczać. Niech myśli, że staram się razem z nim. Nie wiem, ile potrwa ta gra między nami, mam tylko nadzieję, że prędzej czy później któreś z nas odważy się na szczerą rozmowę. Inaczej cały nasz związek stoi pod wielkim znakiem zapytania i nie wiadomo czy w ogóle ma jakiś sens.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze