Zegar biologiczny mężczyzny
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuWiele się mówi o zegarze biologicznym kobiety, która w pewnym wieku czuje, że przychodzi czas na dziecko. Tymczasem mężczyźni, kiedy przekraczają 30., również odczuwają potrzebę posiadania potomka. Często jednak mają wrażenie, że ich uczucia są lekceważone. Najnowsze badania dowodzą, że nie ma istotnych różnic, jeśli chodzi o rosnącą z wiekiem chęć powiększenia rodziny.
Zwykliśmy uważać, że mężczyźni nie mają zegara biologicznego, bo mogą płodzić potomstwo do później starości. A kobietom tyka coraz głośniej w okolicy 30–40 lat, bo to ostatni gwizdek na urodzenie dziecka. Naukowcy z Francji udowodnili, że u mężczyzn po ok. 35 roku także spada płodność. Jak pokazują badania przeprowadzone na ponad 12 tysiącach par leczących się w klinice niepłodności w Paryżu, kobietom, których partnerzy mieli 35 lat i więcej, częściej zdarzały się poronienia niż tym, których mężczyźni byli młodsi, bez względu na to, ile lat miały one same. Wykazano, że ryzyko poronienia w przypadku mężczyzn w wieku 30–34 lat wynosiło 16,7 procent. Gdy mieli 35–39 lat, zagrożenie to wzrastało do 19,5 procent oraz do 33 procent w przypadku panów w wieku 40 lat i starszych. Naukowcy zauważyli, że ich nasienie z wiekiem jest po prostu coraz gorszej jakości.
Poza tym badania doktor Harry'ego Fischa, dyrektora Męskiego Centrum Reprodukcji w nowojorskim szpitalu prezbiteriańskim przy centrum medycznym Uniwersytetu Columbia i autora książki The Male Biological Clock (Męski Zegar Biologiczny) wykazały, że wyższy jest odsetek zaburzeń, takich jak autyzm i schizofrenia u dzieci, których ojcowie mieli powyżej 45 lat. I często mężczyzna, który dobiega czterdziestki, wspomina, że chciałby mieć dziecko, bowiem odbiera sygnały, jakie wysyła mu jego organizm. Badania nad późnym ojcostwem prowadzone są stosunkowo niedawno. Wniosek jest jednak jeden, mężczyźni również się starzeją i również mają potrzebę posiadania rodziny.
Nie tylko ciało
Z wiekiem nie tylko obniża się u mężczyzn jakość nasienia, a więc i możliwości zapłodnienia kobiety, ale też wchodzą w grę aspekty psychologiczne. Im mężczyzna starszy, tym trudniej mu wychowywać dziecko. Najczęściej bowiem (choć zdarzają się wyjątki) ciężko grać w piłkę z tatą, który ma 60 lat. Co o tym mówią sami mężczyźni:
Tomek (35 lat, wykładowca akademicki z Krakowa):
— To nie prawda, że tylko kobiety mają potrzebę posiadania rodziny i dziecka, a mężczyźni są po to, żeby tę potrzebę zaspokoić. Byłem gotowy na dziecko dużo wcześniej, niż moja dziewczyna. Ona ciągle odkładała tę decyzję, miała duże ambicje i wciąż coś do zrobienia. To bardzo dobra dziennikarka. Tylko, że nie potrafiła wyobrazić sobie, że można mieć dziecko i realizować się zawodowo. Bała się, że wypadnie z rynku. Poza tym lubiła życie w ciągłym pędzie.
Nie jestem typem maczo, który nie ugotuje, nie upierze i nie zajmie się dzieckiem. Moja mama jest niepełnosprawna, nie miałem rodzeństwa i musiałem wiele rzeczy zrobić sam. Nie było mowy, żeby ona po mnie sprzątała. Im byłem starszy, tym więcej obowiązków miałem w domu. Tłumaczyłem jej, że przecież zajmę się wieloma sprawami. Ale moja dziewczyna ciągle zwlekała z decyzją o ślubie i dziecku. Zrozumiałem, że nigdy mogę z nią nie mieć prawdziwej rodziny. A to moje największe marzenie. Coraz bardziej się od siebie oddalaliśmy, aż w końcu doszło do rozstania.
Dzisiaj jestem mężem i ojcem dwuletniej Zuzy. Znalazłem kobietę, która tak jak ja chciała rodziny. Jestem szczęśliwy. Uwielbiam zajmować się moją córeczką. Patrzę, jak ona się codziennie zmienia. Wprowadza mnie w fascynujący świat. Z żoną planujemy drugie dziecko. Nie wyobrażam sobie, że miałbym mieć dzieci dopiero na starość. To czas na wnuki.
Jacek (32 lata, informatyk z Białegostoku):
— Oboje z żoną marzyliśmy o dziecku. Tylko, że dwa lata po ślubie ciągle nie mogła zajść w ciążę. Zdecydowaliśmy się na metodę in vitro. Wszyscy współczuli Marylce, że takie nieszczęście ją spotkało, a ja chciałem tego dziecka tak samo mocno. I tak samo jak ona przeżywałem to, że nam się nie udaje. Ale otoczenie jakby mnie nie zauważało. Rodzina wspierała żonę: dzwonili do niej, pytali jak się czuje. Pocieszali, kiedy kolejna próba się nie powiodła. Nikomu nie przyszło do głowy, że ja też mam uczucia.
Nie o to chodzi, że koniecznie chciałem zwrócić na siebie uwagę, ale to świadczy o tym, że macierzyństwo jest traktowane dużo poważniej, niż ojcostwo. Jakby ojcowie mniej pragnęli swoich dzieci, byli mniej ważni. Bezsprzecznym faktem jest, że to kobieta rodzi dziecko, ale ja byłem zaangażowany w cały ten proces równie mocno jak ona.
Udało nam się. Mamy synka, niedługo skończy 3 lata. Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Marzyliśmy o dużej rodzinie, ale czasami marzenia trzeba zweryfikować.
Ojcowie walczą o swoje prawa, ale jeszcze przed nami długa droga. Wiele czasu upłynie, zanim będą na takiej samej pozycji, jak matki.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze