Nierówność kobiet w obliczu nienawiści
MONIKA SZYMANOWSKA • dawno temuNienawiść to brzydkie, brutalne słowo i destrukcyjny, prymitywny stan umysłu. Wykrzywia ludziom twarze, stają się odpychający i szkaradni, czego nie widać w Internecie. Może i dobrze – wystarczy mi to, co piszą (mowa zarówno o części dziennikarzy, jak i internautów). A śledząc niechętnie niektóre z mediów, odnoszę wrażenie, że największą prześladowaną grupą są… kobiety. Znienawidzoną tylko i wyłącznie z powodu płci i stereotypów z nią związanych.
Nienawiść to brzydkie, brutalne słowo i destrukcyjny, prymitywny stan umysłu. Wykrzywia ludziom twarze, stają się odpychający i szkaradni, czego nie widać w Internecie. Może i dobrze – wystarczy mi to, co piszą (mowa zarówno o części dziennikarzy, jak i internautów). A śledząc niechętnie niektóre z mediów, odnoszę wrażenie, że największą prześladowaną grupą są… kobiety. Znienawidzoną tylko i wyłącznie z powodu płci i stereotypów z nią związanych.
Kiedyś przeczytałam kilka netykiet, nauczyłam się dzięki nim unikać ukochanych wielkich liter, nie atakować ludzi, lecz problemy, nie reagować na prowokacje i personalne obelgi. To kosmetyczne detale. W żadnym zbiorze zasad nie znalazłam jednak punktu nie okazuj nienawiści wobec innych. Jest to ujmowane inaczej, delikatniej, jakby autorzy krępowali się urazić użytkowników poprzez nazywanie rzeczy po imieniu. Dlatego upominają: nie obrażaj ludzi ze względu na rasę, narodowość, wyznanie, nie naruszaj dóbr osobistych osób publicznych, nie używaj słów niecenzuralnych. Jak grochem o ścianę, rzecz jasna.
Zawsze martwiło mnie i zdumiewało hejterstwo – i w sieci, i w starszych mediach też. Jako element życia społecznego w ogóle. Dziś, w dobie interaktywności, lżeni są nie tylko politycy, gwiazdy czy pseudogwiazdy. Komentujący z upodobaniem lżą się nawzajem, odchodząc od tematu. Nie przestaje mnie dziwić to, że prawie całe odium tego żywiołu nie do opanowania spada na kobiety. Przecież mamy sporo wygranych bitew o równouprawnienie, kult jednostki, różnorodność obyczajową, tolerancję, mądrych, czujących temat partnerów. Tymczasem, w opinii publicznej nasze (babskie) miejsce nadal jest w kościele, przy kołysce i przy garach, a wszystko, co podpada pod naruszenie tabu małżeństwa, macierzyństwa, dziewictwa i pokory, zostaje natychmiast odnotowane, przeżute i wyplute nam prosto w twarz.
Kobiety takie jak Hanna Lis, Kamila Łapicka czy Monika Zamachowska podeptały wizerunek świętej niewiasty, za co zdaniem hejterów winny się smażyć w piekle. Jak podeptały? Ano, dopasujmy grzechy do nazwisk. Chytra Lisica odbiła faceta najlepszej przyjaciółce celem zrobienia kariery w telewizji, zachłanna Łapicka złapała starego męża za testament, terrorystka Zamachowska „zamachła się” werbalnie na byłą żonę męża i na dodatek jego dzieci jej nie lubią. Oczywiście, Hanka i Monika są beztalenciami dziennikarskimi, a Kamila – brzydką i zakompleksioną łowczynią spadków. Hura! Zacieramy rączki.
W podtekście – a co gorsza, u podstawy — przytoczonych przykładów i opinii leży określana niewybrednymi epitetami domniemana kobieca chciwość. A co za tym idzie, sprzedajność. Stąd już bliziutko do najstarszego zawodu świata. Mężczyzna może się wyszumieć, zakochać do szaleństwa w nowej partnerce, np. o 40 czy 60 lat młodszej, rzucić dla niej wszystko, rozwieść się. Czyniąca dokładnie to samo kobieta jest po prostu pazerną dziwką, niszczącą cudze szczęście.
Za takie sugestie powinno się ostro beknąć. Niestety, nikt nie nadąża z eliminowaniem nienawiści z mediów, usuwaniem postów… Może jest jej zbyt dużo, a może… jest potrzebna, pożyteczna, napędza koniunkturę? Może na hejterstwie najszybciej się wypływa?
Z całą pewnością nienawiść nie ma walorów wychowawczych ani edukacyjnych. Nikt z nas nie stanie się lepszym, lepiej doinformowanym człowiekiem poprzez czytanie pomówień i obelg pod adresem innych. Nienawiść medialna, publiczna jest ślepą, bezrozumną siłą. Najczęściej bezpodstawną, niestety – wielką. Obcej osoby nie można nienawidzić, to po prostu nielogiczne. Nic nas z nią nie łączy, niczego o niej nie wiemy z pierwszej ręki. Ale tę samą obcą osobę, zwłaszcza jeśli jest krucha, można zniszczyć.
Nasuwa się pytanie, po co. I kim jest człowiek, który czuje odprężenie i satysfakcję, gdy kogoś opluje. Przeczuwam, że taka nienawiść bierze się ze strachu. Tchórz nie powie nikomu w twarz, co o nim myśli. Jest na to za cwany, przewiduje konsekwencje. Hejtowanie jest jak kopanie psa sąsiada, gdy ten nie patrzy. Przykro, że ten pies to najczęściej suczka. I że pośród hejterów kopiących kobiety nie brakuje… kobiet.
Zdjęcia: Akpa
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze