Obsmarowana na blogu
CEGŁA • dawno temuMam 30 lat, poznałam w Internecie chłopaka 4 lata młodszego, zakompleksionego, lecz niesamowicie utalentowanego w różnych kierunkach – literatura, fotografia, film, malarstwo, performance. Do tego, jak mi się wydawało, romantyka. Po kilku miesiącach intensywnej korespondencji umówiliśmy się na spotkanie, przyjechał do mnie na tygodniowy urlop...
Kochana Cegło!
Mam 30 lat, poznałam w Internecie chłopaka 4 lata młodszego, zakompleksionego, lecz niesamowicie utalentowanego w różnych kierunkach – literatura, fotografia, film, malarstwo, performance. Do tego, jak mi się wydawało, romantyka.
Po kilku miesiącach intensywnej korespondencji umówiliśmy się na spotkanie, przyjechał do mnie na tygodniowy urlop. Mieszkam w mniejszym mieście, przy okazji załatwiłam mu więc taniego dentystę i znalazłam kilka lokalizacji do wyboru na zrobienie wystawy. Poszliśmy na pchli targ, nakupowaliśmy sobie śmiesznych ubrań, on przy okazji urządził mały happening, zrobiło się zbiegowisko, ludzie byli zachwyceni. To było niesamowite i spontaniczne, zastanawiałam się, jak taki facet może mieć problemy ze sobą, bo nie zwierzał mi się z nich nigdy konkretnie – że to i to.
Mieszkał u mnie, mieliśmy całkowitą prywatność, ale do niczego nie doszło. Bałam się jego wrażliwości, problemów, nie chciałam o nic pytać. Podobał mi się, lecz nie na tyle, żeby inicjować seks, zakradać mu się w nocy do łóżka czy coś z tych rzeczy. A rozmawiać o tych sprawach jak w filmach Woody’ego Allena, dzielić włosa na czworo nie potrafię i nie widzę sensu, jest chemia lub nie.
Po jakimś czasie była rewizyta u niego. Marzyłam o zwiedzeniu wielkiego miasta z tradycjami, ale on wolał siedzieć w domu, pić piwo i puszczać mi swoje filmiki, bardzo dobre zresztą. Upijał się na smutno. Po dwóch dniach spakowałam się i wróciłam. Zostaliśmy przyjaciółmi, nadal kontaktowaliśmy się kilka razy w tygodniu.
Potem raz weszłam na jego bloga (zasadniczo nie czytam blogów, wolę bezpośredni kontakt z autorem) i przeczytałam nieprzyjemny, obraźliwy wręcz tekst, opisujący jego „doświadczenia” z kobietami z sieci. W sumie było nas aż dwie:). Ta pierwsza była piękną, długowłosą i długonogą studentką. Ośmieszyła go podobno w łóżku, zwyzywała od impotentów i znajomość padła. Drugą osobą, która dostąpiła zaszczytu spotkania go w realu, byłam ja – dojrzała, wiedząca czego chce, a jednak „zahamowana i zimna jak głaz”. Z tego wyciągnął wnioski, że babole w masie są okrutne i nie wiadomo, co lepsze: puszczalska czy lodowcowa. A cały ten Internet to jakiś matriks, gdzie nie ma prawdziwych ludzi, tylko płatne, podstawiane na spotkania aktorki, żeby był ruch w interesie…
Nie muszę chyba Ci pisać, że poczułam się tak sobie. Nawet jeśli blog to częściowo zabawa w literacką fikcję, a postaci nikt nie powiąże z żywymi osobami, to jednak wystawiona cenzurka w taki sposób boli. Nie zakochałam się w nim, ale myślałam, że coś nas sympatycznego łączy i on widzi to tak samo. Tymczasem przypiął mi szyderczą łatkę rzekomo interesownej zdziry, która najpierw kusi, potem zwodzi na manowce. A przecież to ja próbowałam mu pomóc, odruchowo i bez żadnych oczekiwań!
Unikam go, napisałam, że kamerkę i słuchawki mam zepsute. On jakby nie wie, o co chodzi. Chyba posłużyłam jedynie za rekwizyt do kolejnego pisarskiego eksperymentu.
Kika
***
Kochana Kiko!
Po cóż te tak ostre słowa pod własnym adresem! Jesteś dorosłą kobietą i nie możesz w nieskończoność analizować meandrów osobowości kolegi z netu, z którym na dodatek nie łączy Cię ponoć nic poważnego. Nie zadałaś sobie trudu, by lepiej go poznać, unikałaś kłopotliwych konfrontacji. Tym bardziej, jego opinia na Twój temat – prawdziwa czy żartobliwa – nie powinna być dla Ciebie wiążąca ani istotna. O co Ci w ogóle chodzi, poza urażoną ambicją? Przyznaj sama przed sobą: miałaś te oczekiwania czy nie? Pomagałaś, bo chciałaś, czy też było drugie dno? To ewentualnie powinno rozjaśnić sytuację. Tak to już jest z uczciwością i szczerością przed lustrem, jeden na jeden:).
W przeciwnym razie nie pojmuję Twoich rozterek, ani tym bardziej oburzenia. Tekścik na blogu zasługuje co najwyżej na pobłażliwy uśmieszek i zignorowanie. Co więcej, jeśli znajomość jest inspirująca i ciekawa dla Ciebie, nie widzę przeszkód, by ją kontynuować. Nie jesteście byłymi kochankami po burzliwym rozstaniu, a kolega nie uprawia literatury ekshibicjonistyczno-demaskatorskiej, nie wyżywa się na ludziach z imienia i nazwiska. Po co w ogóle brać to siebie – nie lepiej uznać, jak on, że nie ma sprawy?
Zasugerowałaś, że to człowiek wrażliwy i pełen kompleksów. Podejrzewam jednak, że to cechy i Tobie nieobce. Zaakceptuj to w sobie, zamiast grać rolę neutralnej mecenaski sztuki. Coś być może nie zagrało między Wami, a podświadomie liczyłaś, że zagra – stąd doszukiwanie się negatywnej cenzurki w blogowym strumieniu gorzkich zwierzeń. Nie wiem, zgaduję.
Jeżeli nie bierzesz tego chłopaka pod uwagę jako pełnokrwistego partnera, dzieli Was rzeczywista odległość i nikłe prawdopodobieństwo zbudowania związku, a łączy – zwykła sympatia i chęć kontaktu, to nie zrywaj tej nici. Każde najbłahsze nawet doświadczenie międzyludzkie jest bezcenne w osobistym rozwoju i budowaniu kolejnych relacji. Spróbuj poszukać dystansu do siebie, wyluzuj. Możesz nadal spotykać wartościowych ludzi w Internecie i pewnie poznasz ich wielu, co nie znaczy, że każda znajomość przebiegnie według sielankowego klucza.
A bycie literackim pierwowzorem zalicz sobie na plus:).
Szukania i znalezienia życzę Ci z całego serca.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze