Moja mama jest prostytutką?
REDAKCJA • dawno temuPrzepraszam, że muszę napisać w sprawach drastycznych, nieprzystających może do nastroju święta, które się zbliża. Mam jednak refleksje związane również z odchodzeniem bliskich – przypadkiem niedługo miną dwa lata od śmierci mojego ojca, ale to nie o nim chcę ci opowiedzieć, lecz o mamie. Czasami z bólem zastanawiam się, czy ona w ogóle jest człowiekiem, a innym razem myślę, że jestem dla niej niesprawiedliwa.
Kochana Cegło!
Przepraszam, że muszę napisać w sprawach drastycznych, nieprzystających może do nastroju święta, które się zbliża. Mam jednak refleksje związane również z odchodzeniem bliskich – przypadkiem niedługo miną 2 lata od śmierci mojego ojca, ale to nie o Nim chcę Ci opowiedzieć, lecz o mamie.
Czasami z bólem zastanawiam się, czy Ona w ogóle jest człowiekiem, a innym razem znowu myślę, że jestem dla Niej potwornie niesprawiedliwa. Tak było ostatnio, gdy wyłudziła ode mnie szczeniaczka yorka – synka mojej suczki. Piesek ma rodowód, a mama była zachwycona i zakochana… przez kilka tygodni. Zaniedbała weterynarza, niemal zagłodziła pieska, stracił niemal całą sierść, nie wychodziła z nim na dwór, zanim zorientowałam się w sytuacji i zabrałam go… Oczywiście, nie o psie chcę mówić. Mogłam to przewidzieć – mama jest lekkoduchem, osobą nieodpowiedzialną, ale chyba nie okrutną. Taką mam nadzieję. A mimo wszystko często ją tracę, by odzyskać na nowo.
Moja mama nie ma jeszcze 40 lat. Na szczęście z Nią nie mieszkam – nie wytrzymałabym tego psychicznie. Nigdy nie pracowała. Gdy proponowałam opłacenie jakichś kursów, wybuchła czarcim śmiechem i powiedziała mi brutalnie, w swoim stylu, że wolałaby uprawiać nago zapasy w błocie, niż pójść do pracy za marne grosze (skończyła jedynie podstawówkę, to inna sprawa). Nie przeszkadza Jej to jednak brać pieniędzy ode mnie i od brata – ja studiuję i pracuję jako barmanka, wynajmuję pokój z koleżankami. Mama ma do dyspozycji 2-pokojowe mieszkanie, w którym się wychowałam, pół roku spędza po sanatoriach, chociaż nie widzę po Niej żadnych chorób ani trosk (mówi, że to właśnie dzięki tym wyjazdom zachowuje świetną formę i że ja też powinnam spróbować!). Załamują mnie te teksty.
Moje możliwości pomocy finansowej dla mamy nie są duże. Czasami czuję dziwny niepokój: czy Ona żyje powietrzem? Ostatnio doszliśmy z bratem do zastraszającego wniosku – wyobraziliśmy sobie, że mama jest po prostu… prostytutką! Nie ma możliwości, żeby miała znikąd pieniądze na te wszystkie ekstra ciuchy szyte u krawcowej i drogie buty. Sama Jej łazienka wygląda jak salon z ekskluzywnymi kosmetykami. Ona jednak zręcznie się wywija, pomija ten temat, skąd bierze na to wszystko. Nigdy nie natknęłam się w Jej pobliżu na żadnego mężczyznę.
Niedawno na swoich 38. urodzinach rozkleiła się trochę po koniaku i szampanie (normalnie nie pije, nie pali, strasznie o siebie dba). Mówiła wtedy okropne rzeczy. Że nienawidzi facetów bez pieniędzy, nigdy nie pozwoliłaby się takiemu tknąć, a co dopiero wziąć sobie na kark. Mam wrażenie, w zasadzie pewność, że „piła” do ojca. My żyliśmy w przeświadczeniu, że tata umarł w domu, w łóżku, na atak serca. Mama obudziła się rano, a On już po prostu nie żył. Był zestresowany brakiem pracy, mama też zapewne nie głaskała Go po główce… Na urodzinach zaczęła jednak opowiadać jakieś horrory. Smutny, niedobry obraz się nam z tego wyłonił, Cegło. Fatalny obraz naszej własnej matki. Wersja „po pijaku” była bowiem taka, że mamy w ogóle nie było wtedy w domu, nie wróciła na noc, bo „miała wszystkiego dosyć”. Ojciec od kilku dni chorował na duszy, jak to się mówi: wypalił się, stracił sens życia, nie przyjmował jedzenia, wypalał wagony trawy. Może nawet coś wziął mocniejszego? Prawdy nie dowiem się nigdy. W każdym razie był sam. Nikt nie mógł nim potrząsnąć, żeby się opamiętał, nikt nie mógł wezwać pogotowia. Ojciec umarł sobie ot, tak. Z samotności. A moja mama opowiadała o jego słabościach z taką zjadliwą pogardą, nie do opisania!
Od tamtej opowieści zmieniłam stosunek do mamy na jeszcze bardziej negatywny. Zwierzyłam się mojemu chłopakowi – oczywiście bez szczegółów, na to zbyt krótko się znamy. Uznał, że przesadzam. Jestem dorosła i mama nie musi mnie dopieszczać — ma prawo zajmować się sobą, jest przecież jeszcze młodą kobietą, chce być atrakcyjna, co w tym dziwnego? Może gdyby znał prawdę, nie byłby taki liberalny i wyrozumiały. Poza wszystkim, mama zajmuje się sobą, ale moim kosztem! Moim, brata i bóg wie, czyim jeszcze.
Wiem, że pozwalam jej na to, i chciałabym się z tego wyzwolić. Ale nie wiem jak. Psycholog, u którego byłam po śmierci ojca (nie znając ewentualnego drugiego dna tej historii) stwierdził, że nie kwalifikuje mojej rodziny jako patologiczną, bo nie widzi podstaw: rodzina — do momentu utraty pracy przez ojca i „związanego z tym kryzysu ekonomicznego oraz spadku stopy życiowej w domu” - funkcjonowała normalnie, rodzice wychowali dwoje dzieci, posłali je na studia, brak było nałogów i przemocy, takie tam bzdury… Nie wiem, co o tym sądzić. Czasami myślę, że gdyby fachowiec porozmawiał 5 minut z mamą, uciekłby z krzykiem albo rozłożył bezradnie ręce. No bo czy można w ogóle nie mieć uczuć? Jak zakwalifikować taką patologię?
Kijaszka
***
Kochana Kijaszko!
Opisałaś mi sytuację obecną, nic natomiast nie wiem na temat tego, jak wspominasz swoje dzieciństwo. Czy byliście z bratem szczęśliwi, czy rodzice mieli – przynajmniej do pewnego momentu – normalne relacje? Są to rzeczy bardzo istotne. Być może wszystko się załamało w momencie, gdy uległ zaburzeniu tradycyjny układ: ojciec zarabia, matka nie pracuje zawodowo, tylko wychowuje dzieci… Trudno określić, jakie oczekiwania miała Twoja mama, wchodząc w małżeństwo z tatą – z tego, co opowiadasz, musieli pobrać się w bardzo młodym wieku. Może być tak, że mama w ogóle nie miała żadnych skrystalizowanych wyobrażeń na temat trudów codziennego życia, i tak już jej zostało – nigdy nie dorosła, ponieważ zawsze troszczono się o nią i zaspokajano jej potrzeby, jakby sama była dzieckiem. A gdy źródło dochodów znikło w związku z życiowym niepowodzeniem ojca, matka poczuła się bezradna i… znienawidziła to uczucie. Zaczęła więc egoistycznie, wszelkimi środkami dążyć do tego, by zabezpieczyć sobie byt na dotychczasowym poziomie, ale bez wysiłku ze swojej strony. Czyli – według dotychczasowego modelu, jedynego, jaki znała.
Trudno mi się wypowiadać na temat przygnębiających „rewelacji”, jakie mama odkryła przed Wami w chwili słabości. Owszem, ojciec w zderzeniu z niespełnionymi ambicjami i poczuciem obowiązku mógł mieć zlekceważoną przez mamę depresję i myśli samobójcze. Ale czy był narkomanem? Może mama podkoloryzowała rzeczywistość, żeby – przykro mi to mówić – zranić Was, oczernić tatę, a pozornie wybielić siebie, na zasadzie: posłuchajcie, kim był Wasz ojciec — spadł na samo dno, a ja musiałam to znosić! Może być też wręcz na odwrót: jego śmierć w niejasnych, nieciekawych okolicznościach okazała się dla niej wielką, nigdy nie leczoną traumą. Ubrała to wydarzenie w szaty ponurej i wstydliwej rodzinnej legendy. Jest to jednak nadal postawa wybitnie dziecinna, mająca w podtekście zagłuszyć poczucie krzywdy i zarazem… winy. Taki paradoks.
Na pewno mama jest w tej chwili osobą skoncentrowaną wyłącznie na sobie, roszczeniową, i co tu kryć, dość leniwą. Wmawia sobie i otoczeniu (z niezłym skutkiem!), że wszystko się jej należy. Historia z psem dowodzi jej egocentryzmu i uczuciowego chłodu, a przede wszystkim – braku odpowiedzialności. Trzeba ją wyrwać z tego kokonu. Powinnaś rozważyć z bratem, czy warto jej we wszystkim ulegać – taki wampiryzm, zwłaszcza ekonomiczny, pozbawia Was znacznej części radości życia, a przysparza niepotrzebnych w tak młodym wieku trosk. Mama jest zdrowa fizycznie, w sile wieku, i dopóki oboje studiujecie, nadal spoczywa na niej obowiązek opiekowania się Wami i wspierania Was finansowo – nie odwrotnie! Jest przecież zdolna do podjęcia najprostszej choćby pracy, nawet jeśli stanowczo się od tego odżegnuje. Nie ma też prawa zagarniać dla siebie renty po ojcu, a boję się, że to również robi… Powinnaś zwrócić na to uwagę, może nawet zbadać sprawę od strony prawnej.
Sądzę, że wszystko, co mama mówi i robi, traktujesz zbyt dosłownie, przyjmując to za pewnik i konieczność. W rezultacie, na wszystko się zgadzasz. Nie demonizuj matki ani jej rzekomej bezradności (czy zaradności)! Nie zastanawiaj się, JAK zarabia pieniądze i nie stresuj się tym – lepiej zapytaj wprost. Trudno, musisz na chwilę przejąć rolę rodzica i przywołać mamę do porządku, uświadomić jej pewne mechanizmy; jej niewygasłe obowiązki wobec Was etc. Rozmowa powinna być stanowcza, jeśli nie ostra, gdyż wszyscy rozmówcy są metrykalnie dorośli. W przeciwnym razie mama do końca życia pozostanie księżniczką na ziarnku grochu, a Ty i brat – jej służkami i sponsorami. Co nie znaczy, że macie występować w roli okrutnych, bezlitosnych sędziów. Cała sprawa ma sens jedynie pod warunkiem, że chcecie coś wyprostować i pomóc jej się zmienić, a nie potępiać. To ma być krytyka konstruktywna.
Ponadto, brak nałogów i pozory normalności nie oznaczają wcale, że mama nie kwalifikuje się na terapię. Oczywiście, zmusić jej nie można, ale kto wie? Jeśli będziecie konsekwentnie budzić w niej matkę – taką, za jaką tęsknicie – niewykluczone, że sama dojdzie do pewnych wniosków, spojrzy realistycznie na całą sytuację i zapragnie coś w sobie zmienić.
A jeśli tak się nie stanie, musicie przynajmniej uświadomić jej koszty utrzymania status quo: zostanie sama, zdana wyłącznie na siebie. Z małą szansą na znalezienie nowego partnera, jeśli nie popracuje nad swoim charakterem.
Mocno trzymam kciuki za Waszą rodzinę i życzę więcej pogody ducha!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze