Dużo nas do pieczenia chleba
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuPrzebywanie w zatłoczonych pomieszczeniach niesie z sobą ryzyko uduszenia bądź złapania wirusa. Prawda? Dlatego też nie można pozwolić na to, by robiło się zbyt ciasno. Bo kiedy jest ciasno, czyli w pomieszczeniu przebywa zbyt wiele osób, jedni drugim odbierają tlen i nieszczęście gotowe. I tak jest, kiedy w związku pojawia się zbyt wiele osób.
Serdecznie witam,
Przyznam szczerze, że jestem całkowicie zdruzgotana i zupełnie nie wiem, co dalej począć.
Jestem z mężczyzną, którego znam od 12 lat, od 7 jesteśmy małżeństwem, a synek ma niecałe dwa lata. Praktycznie przez cały okres naszej znajomości mąż miał "koleżanki". Przypuszczam, że do niczego poważnego między nimi nie dochodziło, niemniej jednak bardzo przykro było patrzeć, jak facet, którego kocham, adoruje kolejne "koleżanki". Warto dodać, że ja nie mogłam liczyć praktycznie na żadne względy z jego strony. On twierdził, że mnie kocha i powinnam doskonale o tym wiedzieć, bo przecież to ze mną się ożenił. Kiedy już nie wytrzymywałam, kończyło się awanturą, a on obiecywał, że się poprawi. Ostatnio miał długą przerwę — a przynajmniej ja nie dowiedziałam się o niczym przez ostatnie 3 lata.
Około miesiąca temu zaniepokoiła mnie nagła zmiana w jego zachowaniu — był zadziorny i kłótliwy. Gdzieś w środku czułam, że coś się święci. Tydzień temu przebudziłam się w nocy i chciałam skorzystać z toalety, dlatego wyszłam z pokoju. Mój mąż nagle wstał wówczas od komputera, szybko go zamknął i wyszedł z pokoju. Bardzo zdziwiło mnie jego zachowanie, dlatego też (czego nigdy wcześniej nie robiłam) przejrzałam komputer i znalazłam treść rozmowy, jaką przeprowadził z koleżanką z pracy. Było to prawie trzygodzinna, bardzo intymna rozmowa.
Powiedziałam mężowi, że wiem o wszystkim i zapytałam, czy uważa, że to w porządku. Stwierdził, że było to wyłącznie luźna rozmowa, która nie prowadziła do niczego konkretnego. Mąż po prostu zbagatelizował sprawę twierdząc, że jestem zazdrosna, a on nic złego nie zrobił. Po kilku dniach poprosiła o rozmowę i wówczas mąż mnie przeprosił, przyznał, że być może za daleko się posunął. Tłumaczył, że to tylko luźna znajomość z pracy, że tak naprawdę ma z nią niewielki kontakt, a rozmawiał akurat z nią tylko dlatego, że jako jedyna kobieta z pracy ma komputer w sieci. Przyjęłam do wiadomości, ale nie do końca uwierzyłam. Poprosiłam koleżankę o wysłanie do niego smsa z Internetu z prośbą o spotkanie — tak aby pomyślał, że to jego koleżanka z pracy. On jednak nie odpowiedział na smsa do Internetu, ale na jej komórkę. Okazało się, że wymienili się jakiś czas temu numerami (pomimo że nie współpracują, po prostu pracują w jednym budynku), że po drodze podwozi ją do domu z pracy. Smsa wysłał do niej ok. 23.30.
Nie wiem co o tym wszystkim sądzić, czy możliwe jest, że na tak intymne tematy rozmawia się z zupełnie obojętną osobą, z którą codziennie się widuje? Pomimo wszystko dalej go kocham, tylko jak dalej postępować?
Dominika
***
Droga Dominiko,
Ustalmy jedno: przebywanie w zatłoczonych pomieszczeniach niesie z sobą ryzyko uduszenia bądź złapania wirusa. Prawda? Dlatego też nie można pozwolić na to, by robiło się zbyt ciasno. Bo kiedy jest ciasno, czyli w pomieszczeniu przebywa zbyt wiele osób, jedni drugim odbierają tlen i nieszczęście gotowe.
I tak jest, kiedy w związku pojawia się zbyt wiele osób. Nie wszyscy muszą od razu zajmować miejsca siedzące (czytaj: nie każda znajomość musi być skonsumowana, żeby się zrobiło nazbyt tłoczno i niewygodnie). Masz pełne prawo nie akceptować zachowania swego męża, choć z drugiej strony, jeśli dotąd nie reagowałaś ostro na “koleżanki”, to trudno się dziwić, że się chłopina rozbestwił… Nie czas jednak płakać nad rozlanym mlekiem, w moim optymistycznym poglądzie pt. “Dopóki życia, dopóty szans” widzę jasno, że potrzeba tu trochę pracy nad związkiem…. Trochę? Oj, pewnie całkiem sporo. Ale może być całkiem dobrze.
Tak mi się wydaje, że w związku, w którym rozluźniają się więzi, albo też nigdy nie zadzierzgnęły się dostatecznie mocne, robi się puste miejsce. A natura nie znosi pustych miejsc, więc upycha w nie nieszczęśliwą w małżeństwie koleżankę z pracy albo przyjacielsko nastawionego sąsiada. I rusza maszyna po szynach ospale. Przecież nic nas nie łączy, przecież my tylko rozmawiamy, wysyłamy smsa, świadczymy sobie koleżeńskie przysługi… Od czegoś jednak trzeba zacząć, a potem nieopatrznie polecieć sobie z górki na pazurki. Prawda? Teraz czas na rachunek sumienia, obopólny, choć wcale nie twierdzę, że koniecznie musiałaś się przyczynić do zainteresowania się Twojego męża innymi kobietami. Może ma po prostu taki słaby charakter. Tym niemniej, jeśli pojawiają się “koleżanki”, może warto się zastanowić, czy na pewno obydwoje zadbaliście o to, by Wasza więź była silna? Obawiam się, że niekoniecznie… Najczęstszym błędem jest pozostawianie spraw samym sobie, obrażanie się, unoszenie dumą (“jak nie, to nie!”), brak rozmów. Banały, że w zębach zgrzyta, ale wierz mi, w każdych zębach zgrzyta inaczej.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie każdy umie korzystać ze swej wolnej woli w sposób taki, by wybór nie ranił bliskich mu osób. Do tego, że wybór wierności jest najczystszą realizacją własnej wolności i któż w mocy nakazać nam taki trud, jeśli nie my sami! Jedni dorastają długo, a niektórzy wcale. I nie mówię tu o wierności w sensie fizycznym. Ogromna ilość ludzi cierpi już wtedy, gdy partner tylko mową, myślą czy zaniedbaniem daje upust swemu zainteresowaniu kimś innym. A pozwalając sobie na spacer małymi kroczkami po krawędzi, musimy liczyć się z tym, że nie zawsze da się zapanować nad nogą… byle kamyczek i może się omsknąć. Dlatego ważne jest, by nie naciągać sobie granic — muszą pęknąć, jeśli naciągane długo i nad miarę. Wszystkie zagadywania wyrzutów, własnych lub serwowanych przez partnera - “to tylko koleżanka z pracy”, “to tylko znajomy” - są w istocie próbą samooszukiwania. Jeśli dążysz świadomie do kontaktu z kimś, zajmuje Ci on myśli, przestań się oszukiwać — oto jesteś na drodze do tego, by skrzywdzić najbliższą Ci osobę. Może już nie tak bliską, jak kiedyś. Może nie widzisz w niej tej feerii barw, która kiedyś tak Cię pociągała. Jednak nie jest możliwe, by całkiem wygasły — to Ty ślepniesz i jako ten ślepiec błądzisz po omacku. A może się zdarzyć, że ktoś inny w Twojej żonie, w Twoim mężu, zobaczy nagle baśniowy krajobraz. I co, łyso Ci będzie, kiedy taki “tylko kolega” podrzuci żonę niezobowiązująco do pracy, do domu, a i smsa krzepiącego z komplementem wyśle — tylko smsa! A jakże! Prawda? Nie wyda Ci się Twój mąż przydeptanym gburem w kapciach, bez zainteresowań i horyzontów, kiedy nagle okaże się, że zajmująco rozprawia o swojej pracy zasłuchanej w niego, wyraźnie pozostającej pod dużym wrażeniem jego słów “tylko znajomej”… Nie czyń drugiemu, co Tobie niemiłe. I nie okłamuj się, że Tobie byłoby choćby tylko obojętne. Będzie Ci to niemiłe, i to bardzo.
Dominiko, jedyne, co mogę Ci doradzić, to żeby nie bagatelizować problemu. Wykorzystaj chwilę i spokojnie, rzeczowo, opowiedz jak się czujesz z tym, że on miewa “koleżanki”. Nie dopuść do kłótni, ale też nie dopuść do tego, by zbagatelizował problem. Nie jest to objaw ani dobry, ani krzepiący. Przeciwnie, mnie niepokoi w wysokim stopniu. Wasz związek potrzebuje więcej zaangażowania, po obu stronach. Podejmijcie na nowo wzajemny wybór — ale też zadbajcie o niego, nie puszczajcie spraw samopas. Związek wymaga prowadzenia i pielęgnacji.
Życzę wiele cierpliwości i wytrwałości. Uświadamianie problemu i jego eliminacja może potrwać długie miesiące. Oby owocnie.
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze