Podrywają mnie za starzy lub za młodzi!
CEGŁA • dawno temuMam 34 lata, niezamężna, pracująca. Mieszkam na prowincji. Ani gruba, ani chuda, szpilek nie noszę, bo mnie kręgosłup boli. Włosy naturalny blond, do ramion. Nie jest to ogłoszenie matrymonialne, a jedynie pytanie – co może być ze mną nie tak, że przychrzaniają się tylko dwa rodzaje facetów: około dwudziestki albo po pięćdziesiątce.
Kochana Cegło!
Mam 34 lata, niezamężna, pracująca. Mieszkam na prowincji. Ani gruba, ani chuda, szpilek nie noszę, bo mnie kręgosłup boli. Włosy naturalny blond, do ramion.
Nie jest to ogłoszenie matrymonialne za Twoim pośrednictwem, a jedynie pytanie – jak myślisz, co może być ze mną nie tak, że przychrzaniają się tylko dwa rodzaje facetów: około dwudziestki albo po pięćdziesiątce. W drugim przypadku – taksówkarze, kierowcy tirów, robotnicy budowlani… Czy mam wypisane na twarzy, że łaknę łatwego szast-prast (bez obrazy dla młodzieży)?
Dokądkolwiek się wybiorę – wesele kuzynki, wakacje, pub – mam rwanie, o tak! Jak czekam na autobus, zamawiam czasem taksówkę, kupuję drinka przy barze a panowie – uśmiech od ucha na ucha. Chociaż nie zobaczysz mnie w mini czy dekolcie, co najwyżej w wąskich dżinsach i dużym podkoszulku albo klasycznej czarnej sukience, nie małej…
Podobnie w Internecie, gdzie, nie ukrywam, próbowałam szukać szansy. Piszą do mnie młode chłopaki, nastawione na edukacyjny seks chyba, albo stare pryki, nastawione na to samo bez zobowiązań.
Mama powiedziała, że dla niej wyglądam BLADA. Na zdjęciach widać smutek, brak makijażu i jakiegokolwiek entuzjazmu, a jednak niespełnione nadzieje… Niby taka, co na wszystko pójdzie? Nie, powiedziała mama, bo nie chciała mnie urazić, znam ją… Pytanie, czy coś w tym jest. Jak każdy zwykły człowiek, jestem zmęczona, nie stać mnie na fryzjera w stolicy po 200 zł, nie mam możliwości jechania na imprezy kilka razy w tygodniu czy do SPA. Wbrew pozorom nie trzeba wcale mieć trójki dzieci, żeby wypaść z obiegu i czuć się uwikłaną w codzienność. Tylko co z tym robić…
Mam czasem podejrzenie, że dzisiejsi mężczyźni – ci na dorobku, i ci wyrzuceni przez poprzednie żony — lecą jedynie na mieszkanie i łatwy seks. Natomiast moi rówieśnicy robią w mieście kariery i jestem dla nich za cienka, nic sobą nie reprezentuję…
Elojza
***
Kochana Elo!
Masz ewidentny mętlik w głowie i mieszają Ci się przyczyny ze skutkami. Czujesz się szufladkowana, a w sumie to samo robisz z innymi ludźmi. Na jakiej podstawie?
Na przykład, co napisałaś w anonsie internetowym – poza zamieszczeniem niefortunnego (zdaniem mamy) zdjęcia? Wymieniłaś swoje zainteresowania, marzenia wakacyjnie, lektury – czy pisałaś jedynie ogólnie, o samotności? Takie ogólnikowe anonse zawsze są narażone na najazd łatwych zdobywców i jesteś już chyba dość duża, by to rozumieć. Nikogo atrakcyjnego też nie zwabi deklaracja o chęci wyrwania się z małomiasteczkowego marazmu. Trzeba samej coś pozytywnego zaproponować anonimowym kandydatom, by wyłonić spośród nich upragniony klejnot.
Absolutnie nie wierzę, że blondynka po trzydziestce w naturalnym stylu amerykańskim:) to jedynie obiekt ślinienia się „staruszków” lub wykorzystania dla studentów. Nie wiem oczywiście, w jakiej dokładnie rzeczywistości się poruszasz – jeśli jest to faktycznie malutka osaczająca miejscowość, gdzie rano czekasz przy szosie na podwózkę do pracy, to by wiele wyjaśniało. Ale przecież to są jednocześnie momenty, gdy szukasz tylko transportu, nie związku na całe życie!
Podobnie w pobliskim sklepie czy knajpie, gdzie wszyscy znają Cię od urodzenia i mają wyrobione zdanie przez sam fakt, że jeszcze nie wyszłaś za mąż. Nikt ze znanych z widzenia ludzi nie liczy chyba, że nagle, z desperacji, zrobisz coś, czego do tej pory nie zrobiłaś? Wyjdź z zaklętego kręgu, nie buduj sama ścian więzienia. I nie demonizuj oczekiwań osób, którym Twój los jest obojętny, i wzajemnie. Poszukaj raczej takich, którym będzie na Tobie zależeć i dlatego wprowadzą Cię w inny świat – na początek znajomych, przyjaciół, niekoniecznie ukochanych. To nie jest niemożliwe.
Wykorzystaj swoją konsekwencję — i prostą siłę uśmiechu – by więcej się obecnym stanem rzeczy nie stresować. Jesteś, gdzie jesteś, robisz, co robisz. Oceniasz się nisko – dlaczego? Przemyśl to starannie i na tym się skup. Rozumiem steranie pracą… Skoro jednak nie jesteś tam, gdzie chciałabyś być, to może warto rozważyć dodatkowe szkolenia, naukę w domu, która otworzy przed Tobą więcej opcji?
Jedno jest pewne: gdziekolwiek będziesz i cokolwiek się stanie, decydować będzie zawsze Twoja opinia o sobie samej. Nie dostrzegam w Tobie predyspozycji do bycia „ofiarą” ani „towarem”. Zdefiniuj, kto TOBIE się podoba, i sama zapoluj. Bądź wybredną konsumentką, podmiotem swoich wyborów. To lepsza zabawa niż biadolenie, że jesteś obiektem.
Powodzenia!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze