Samotne w związkach
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuMają partnerów, ale tak naprawdę są samotnymi matkami, bo ojcowie nie podejmują opieki nad swoimi dziećmi. Powody są różne. Jedni są tak zapracowani, że wśród nadgodzin, delegacji i konferencji nie dostrzegają, że ich dzieci potrzebują obojga rodziców. Inni przyjmują stereotyp, że opieka nad dziećmi, to zadanie kobiety.
Agata (26 lat, anglistka z Lublina):
— Mój mąż nie dorósł do roli ojca. Boję się, że nigdy nie dorośnie, a nie jesteśmy już małolatami, on ma 29 lat, a w głowie kluby, kolegów i imprezy. Moi rodzice w tym wieku mieli już dwójkę dzieci, ciężko pracowali i mieli wspólny cel — rodzinę.
Kiedyś oboje prowadziliśmy dość bujne życie towarzyskie, jak wszyscy młodzi ludzie, ale zrozumiałam, że przyszedł czas dojrzeć. Najgorsze są weekendy, kiedy wychodzi na całe noce, a następnego dnia odreagowuje, leży w łóżku do południa. Jestem nie tylko zmęczona opieką nad córeczką, ale też strasznie zazdrosna, nie wiem, co on tam robi. W knajpach jest weteranem, bo większość balangowiczów to studenci. Poza tym pieniądze, które przepuszcza w klubach, moglibyśmy wydać mądrzej. Mówię mu, że w tym zamiłowaniu do frywolnego trybu życia jest już nieco żałosny, Piotruś Pan. Do niego nic nie dociera.
Mąż jest informatykiem, idzie do pracy, jeśli nie spotyka się z kolegami, zasiada przed komputerem, bo niby zawsze ma coś do zrobienia. Córeczka skończyła trzy latka, wszędzie jej pełno. On nie zdaje sobie sprawy, ile pracy wymaga opieka nad dzieckiem. Chciałabym, żeby czasami ktoś mnie wymienił, żebym mogła mieć chwilę dla siebie, nie jestem przecież matką samotnie wychowującą dziecko. Kocham Zuzię, ale czuję się więźniem tej sytuacji, poza domem i placem zabaw nie mam życia.
Moja mama widzi, że Paweł nie interesuje się dzieckiem. Proponuje, że zostanie z małą, ale ona jest starą, schorowaną kobietą, a córeczka ma zdrowego i młodego ojca. Poza tym Zuzia nie ma z nim prawie żadnego kontaktu. Nigdy nie podejdzie do niego, żeby poprosić o coś do picia, czy żeby się z nią pobawił, ze wszystkim leci do mnie.
Planuję niedługo wrócić do pracy, mała mogłaby chodzić do przedszkola, ale chciałabym, żeby Paweł czasami odebrał dziecko, zajął się nią i boję się, że nie mogę na niego liczyć. Nie wszyscy mężczyźni nadają się na ojców. Dopiero dziecko pokazało, że Paweł jest człowiekiem nieodpowiedzialnym. Jest mi ciężko i zastanawiam się nad rozstaniem.
Mariola (30 lat, księgowa z Gdańska):
— Oboje chcieliśmy dziecka, a nawet mąż częściej o tym mówił. Jest szefem działu w firmie konsultingowej. Namawiałam go, żebyśmy zaczekali jeszcze ze dwa lata, zanim zmienimy mieszkanie na dom za miastem, urządzimy się, a to zawsze jest duże zamieszanie. Arek przekonywał mnie, że nie musimy z niczego rezygnować, że stać nas na to, żebym nie pracowała. Zgodziłam się.
Wcześniej oboje dużo pracowaliśmy. Prowadziłam firmę księgową, zatrudniałam dwie osoby, w tym moją siostrę, która dziś przejęła moje obowiązki. Mieliśmy cel — nasz wymarzony dom. Zwolniłam się już w ciąży, była zagrożona, dużo czasu spędziłam w szpitalu. Już wtedy powinna mi się zapalić w głowie czerwona lampka. Bardzo go potrzebowałam, ale on miał coraz więcej pracy, czasami do mnie przychodził dopiero około 22. Na ten czas sprowadziła się do nas moja mama i to ona była prawdziwą podporą.
Ustaliliśmy, że mąż będzie chodził ze mną na zajęcia do szkoły rodzenia, był dwa razy. Miał być przy porodzie, nie zdążył, bo wyjechał w delegację. Ze szpitala nas odebrał, ale spóźnił się dwie godziny. Później było już tylko gorzej. Wyobrażałam sobie, że skoro oboje tak bardzo chcieliśmy dziecka, to dziecko będzie nas tylko łączyło, stało się inaczej. Coraz więcej pracuje i coraz częściej wyjeżdża w delegacje. Kłócimy się.
Nawet nie oto chodzi, że nie zajmuje się dzieckiem. Mogę to jeszcze zrozumieć, dużo pracuje, wraca zmęczony, ale on nawet się nie interesuje Antosią. Nigdy nie zapytał, czy wszystko jest w porządku, jak mała, nie zaglądał nawet do łóżeczka. Kompletna obojętność. Mówił mi, że nie wie, co robić z takim małym dzieckiem, że zaraz będzie można z nią pogadać i pobawić się. Antosia ma 2 latka, przenieśliśmy się do tego wielkiego domu. Zmieniło się tyle, że teraz mąż może zaszyć się w drugim kącie i mieć święty spokój, w ogóle nas nie widzieć. Nie wiem, dlaczego nie zajmuje się dzieckiem. Mówi, że on ciężko pracuje, żeby nam wszystko zapewnić, a poza tym wie, że dziecku nic złego się nie dzieje. Zaproponowałam mu, żebyśmy poszli do psychologa rodzinnego. Obraził się, nie rozumiał, o co mi chodzi. Czuję się kompletnie bezradna i samotna.
Zuzanna (40 lat, stomatolog z Łodzi):
— Mąż jest przekonany, że wszystko jest na swoim miejscu, kiedy kobieta zajmuje się dzieckiem i domem, a mężczyzna pracuje. To bardzo krzywdzący stereotyp. Nie rozumie, że kiedyś może kobiety pilnowały domowego ogniska, a mężczyźni polowali, ale dzisiaj kobiety też polują, ale nie wszyscy mężczyźni chcą wziąć na siebie część obowiązków domowych. Podpiera się poglądami o prawie natury, bo jest zwykłym leniem.
Przy pierwszym dziecku powinnam zobaczyć, że będę samotną matką wychowującą dziecko. Byłam jednak zakochana i nie widziałam wielu rzeczy. Zaraz zdecydowaliśmy się na drugie dziecko, marzyliśmy o córeczce. Teraz nie wiem, w co mam ręce włożyć. Muszę rano wstać i zawieźć dzieci do szkoły. Mąż ma na wszystko argumenty, bo ja mogę ustawić swoich pacjentów, a on o ósmej musi być w biurze — jest architektem. Synek chodzi na karate, a córeczka na zajęcia plastyczne, muszę je tam zawieźć i odebrać. Dzieciaki idą do mnie z każdym problemem. Czasami mówię im, żeby zapytały o to ojca, a one patrzą na mnie zdziwione, bo przecież to zawsze mama o wszystkim decyduje. A tata ma tenis, albo mecz w telewizji i zapisał się na hiszpański, bo robią projekt dla Hiszpanów, chociaż świetnie porozumiewają się po angielsku. On musi się rozwijać, a ja jestem tylko matką. Coraz częściej widzę, że musiałam mieć bardzo różowe okulary, żeby nie widzieć, że mąż poza samym sobą niewieloma rzeczami się interesuje.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze