Meżczyzna przy dziecku. Seksi?
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuKobiety coraz częściej zarabiają więcej, niż ich partnerzy. Odchodzi do lamusa tradycyjny podział ról, kiedy to mama zajmuje się dziećmi, a tata pracuje. Dziś gdy rodzi się dziecko, często to mężczyźni pozostają w domu, podczas gdy ich żony stają się żywicielkami rodziny. I najczęściej oboje świetnie sobie radzą w nowej roli.
Anna (35 lat, szefowa PR z Wrocławia):
— Oboje z mężem czuliśmy, że jak teraz nie zdecydujemy się na dziecko, to z czasem będzie tylko trudniej. Mąż pracuje w szkole, jest nauczycielem matematyki, ja właśnie miałam dostać awans na kierownika działu PR w mojej firmie. Taka okazja nie powtarza się dwa razy. Przegadaliśmy dziesiątki wieczorów i nocy. I w końcu postanowiliśmy, że Wojtek pójdzie na urlop, a ja wezmę tę posadę i zaraz wrócę do firmy.
Najbardziej protestowała teściowa, że już całkiem znalazł się pod moim pantoflem, że powinien zachować się jak prawdziwy mężczyzna i mieć własne zdanie. W jej pojęciu to znaczy, że facet siedzi przed telewizorem, a żona gotuje, sprząta i mu podaje. Mąż na początku też miał takie nawyki, ale to mądry i otwarty facet. Potrzebowaliśmy wielu rozmów, zanim zrozumiał, że ja też wracam z pracy zmęczona i nie ma powodu, żebym po nim sprzątała. Do dziś jego matka uważa jednak, że krzywdzę jej syna, bo kto to widział, żeby chłop dzieckiem się zajmował, a kobieta pracowała.
Wojtek dobrze ze wszystkim sobie radził. Nie pracowałam pierwsze dwa miesiące, ale od początku razem zajmowaliśmy się małym, więc zostanie z dzieckiem nie było dla niego żadnym szokiem. Nie wiem, kto powiedział, że facet nie jest w stanie ugotować przysłowiową pomidorówkę. Skoro potrafi naprawić samochód, to i zmiesza ze sobą kilka składników. Myślę, że to kobiety — matki robią z synów kaleki, podsuwając im wszystko pod nos.
Żałuję tylko jednego, że nie było mnie w tych najważniejszych momentach życia synka. Serce mi się krajało, jak musiałam zostawić go i iść do pracy. Zazdrościłam mężowi, że może spędzać z nim czas, patrzeć jak rośnie, jak codziennie się zmienia. Dzieci w pierwszych latach rozwijają się bardzo szybko i jak przegapisz ten monet, to przecież bezpowrotnie. Szczęściarz.
Paweł (32 lata, dziennikarz z Warszawy):
— Kiedy Agata była w ciąży, nie myśleliśmy, że to ja zajmę się dzieckiem. Nie chodzi o zarobki, bo każde z nas zarabiało mniej więcej tyle samo. I chyba siłą rozpędu planowaliśmy, że to ona pójdzie na macierzyński i w pierwszych miesiącach zajmie się dzieckiem. Tylko, że przyszedł kryzys i w gazetach zaczęły się zwolnienia z pracy. Liczyłem, że mnie ominą, ale pewnego dnia po prostu dostałem wypowiedzenie. Mogłem być współpracownikiem. Nie chciałem, honor mi nie pozwalał. Za chwilę miałem zostać bez pracy.
Wydawało mi się, że dobrze wykonuję swój zawód. Pracowałem w tej redakcji, odkąd skończyłem studia. A tutaj nagle okazało się, że są lepsi, czy bardziej potrzebni, a ja mogę sobie iść swoją drogą. Bardzo to przeżyłem, nie wiedziałem, co dalej mam robić.
Ustaliliśmy z Agatą, że mamy jakieś oszczędności, ona nieźle zarabia jako grafik, więc po porodzie wróci do pracy, a ja zajmę się dzieckiem. Będę miał czas, żeby spokojnie pomyśleć, co dalej mam robić. Synka karmiła piersią trzy miesiące, potem jeszcze zostawiała pokarm, ale już podawaliśmy małemu sztuczne mleko.
Nie powiem, że się nie bałem zostać z tak małym dzieckiem sam. Bałem się, jak cholera. Najbardziej tego, że dziecko będzie płakało, a ja nie będę wiedzieć, czego potrzebuje i jak je uspokoić. Ale nasz syn stanął na wysokości zadania, pierwszego dnia nie płakał prawie wcale. Chyba zrozumiał powagę sytuacji. Za to Agata zadzwoniła chyba z 10 razy, żeby zapytać, czy wszystko jest w porządku. A teściowa nawet przyszła, żeby zobaczyć, czy nie ugotowałem synka w zupie. Więcej było w tym wszystkim paniki, niż faktycznych problemów.
Kiedy wychodziłem z Jaśkiem do parku, na ławkach i placach zabaw najczęściej siedziały z wózkami same kobiety, byłem gwiazdą. Rozmowy o kupkach i zupkach wcale nie są takie błahe. Dużo się z nich dowiedziałem. Koledzy trochę byli zaskoczeni, kiedy słyszeli, że nie pracuję, ale zajmuję się dzieckiem, ale to w końcu w większości ludzie mediów, więc nie jedno już w życiu słyszeli. Coraz więcej mówi się o urlopach tacierzyńskich, więc coraz rzadziej ludzie dziwią się, kiedy to ojcowie zajmują się dziećmi. Może trudniej jest w małych miasteczkach.
Wróciłem do pracy, kiedy Jaś miał 1,5 roku. To ja słyszałem jego pierwsze słowo, widziałem kroczki, które robi, do mnie wyciąga rączki, kiedy się obudzi. Tego doświadczenia nie da się porównać nawet z najbardziej gorącym tematem.
Maja (29 lat, architekt z Łodzi):
— Stoczyliśmy z moim mężem prawdziwą wojnę, zanim zdecydowaliśmy, że to on zostanie z dzieckiem, a ja wrócę do pracy. Jest księgowym, ma niewielkie biuro dwa kroki od naszego bloku. Część pracy może brać do domu. Z córeczką byłam pierwsze cztery miesiące. Nie chcieliśmy oddawać jej do żłobka, obie babcie mieszkają daleko, a trudno znaleźć dobrą nianię. Wtedy przyszło mi do głowy, że przecież Jacek może część swojej pracy brać do domu, a pracować w firmie, kiedy ja wracam do domu. Ma nienormowany czas pracy. Kiedy mu o tym powiedziałam, uważałam, że to doskonały plan, ale on uznał to za cios poniżej pasa. Mówił, że ja nie doceniam jego pracy. To nie prawda, wiem przecież, ile czasami musi się nagłowić, żeby naprawić to, co jego klienci nawyczyniają z umowami i rachunkami.
Z dużym wyrzutem, ale zgodził się. Byliśmy cały czas w kontakcie telefonicznym. Oboje się denerwowaliśmy, ale szybko okazało się, że Jacek świetnie sobie radzi z Adelką, a ona go uwielbia. Ja bardziej trzęsę się nad wszystkim, on ma więcej poczucia humoru. Do dziś szybciej potrafi przemówić córeczce do rozsądku. Nie wiem, jak on to robi. Poza tym i tak Jacek częściej gotował, bo zwyczajnie lepiej to robi, więc dziecko nie chodzi głodne. Ja za to robię całą resztę — pranie, sprzątanie.
Po czasie przyznał mi się, że w tych awanturach nie o to chodziło, że bał się, że nie poradzi sobie z dzieckiem, ale raczej wstydził się powiedzieć swoim pracownikom, że jest pod telefonem, albo przyjdzie po 15., bo zajmuje się dzieckiem, kiedy żona pracuje. Niby jest taki nowoczesny, a ciągle pokutował w jego głowie stereotyp — mężczyzna z wózkiem jest zniewieściały. A ja uważam, że mężczyźni z wózkami są seksi. Np. we Francji jest ich wielu i nikomu nie przyjdzie do głowy, że to jakiś wstyd.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze