Święta to nie tylko czas spotkań w gronie rodzinnym i śpiewania kolęd, to także czas, w którym producenci m.in. kosmetyków zarabiają na nas najwięcej. I wmawiają nam, że bez tego wyjątkowego, świątecznego kremu, balsamu czy żelu nie możemy się obejść. Ja dałam sobą manipulować i z przyjemnością zakupiłam zimowy krem do ciała firmy Oriflame. Producent obiecuje, że ekstrakt z arktycznej borówki czarnej jako silny antyoksydant, chroni skórę przed zimową pogodą. Jak jest naprawdę?
Krem do ciała jest zamknięty w niedużej, bo zaledwie 150 ml tubce, która akurat wystarczy na okres okołoświąteczny. Opakowanie to jest szalenie estetyczne, w ciemnofioletowym kolorze z drobinkami brokatu (oczywiście, nadrukowanymi na tubce). Ma wygodną klapkę, co jest dużym plusem - nie musimy tracić czasu na odkręcenie, przykręcenie i szukanie nakrętki na podłodze, gdy upadnie. Niestety, opakowanie ma jedną wadę - jest dość śliskie i gdy mamy ręce natarte kremem, łatwo się wysuwa z dłoni.
W tubce znajduje się gęsta, biała maź o zapachu bliżej niesprecyzowanym dla mnie. Woń jest zdecydowanie zimowa, dość ciężka, ale jednocześnie nie jest zbyt intensywna i nie przeszkadza. Na skórze utrzymuje się całkiem długo, jednak jest słabo wyczuwalna.
Sam krem jest, jak już wspominałam, gęsty i trochę topornie sunie po skórze. Dość szybko się wchłania. A działanie jest cechą, która mnie w tym kosmetyku najbardziej zaskoczyła. Mianowicie krem ten sprawia, że skóra jest niesamowicie miękka, gładka i miła w dotyku. Mam skórę normalną ze skłonnościami do przesuszenia, która ostatnio była sucha i zaczynała się łuszczyć - ten produkt sprawił, że o tym zapomniałam. Uważam to za naprawdę spory plus.
Krem kosztuje w promocji 11 zł.
Naprawdę polecam!
Producent | Oriflame |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Kremy, mleczka, balsamy, masła do ciała |
Przybliżona cena | 17.00 PLN |