Jako maniaczka błyszczyków i szminek ucieszyłam się tego kosmetyku - pani w perfumerii zaproponowała mi go za symboliczną kwotę w ramach zakupów. Błyszczyk opakowany jest w malutka kasetkę z lusterkiem. Posiadam odcień Priceless, jest to brąz.
Konsystencja błyszczyka jest kremowa. Niestety w opakowaniu brak aplikatora, ale, jako że całość jest niewielkich rozmiarów (2,5 g), raczej nie zmieściłby się tam. Używam więc mojego sprawdzonego pędzelka, chociaż producent proponuje także nakładanie błyszczyka palcem. Ja jednak nie skorzystam z tej formy aplikacji, bo nie lubię mieć potem lepkich i brudnych palców, a pędzelkiem do ust nakłada się takie kosmetyki o niebo przyjemniej i efekt jest lepszy.
Jeśli chodzi o kolor - zaraz po aplikacji jest dość widoczny, ale nie razi intensywnością, raczej powiedziałabym, że jest stonowany. Błyszczyk daje lekki połysk, trochę nawilża, a w każdym razie na pewno nie wysusza. Zdarzyło mi się wyjść na mróz mając go na ustach i usta nie było przesuszone. Nie klei się. Błyszczyk ma kremowo-szminkowy zapach, dość neutralny, smaku nie odnotowałam.
Niestety nie jest oszałamiająco trwały. Schodzi po około 1,5 – 2 godzinach, a i wtedy czuję na ustach, że ciągle cos tam jest, ale koloru juz nie ma. Generalnie efekt, jaki daje ten kosmetyk jest delikatny, w sam raz do makijażu w stylu nude. Świetnie nadaje się do pracy lub na uczelnię szczególnie dla pań, które nie lubią lub nie mogą się za bardzo malować. Na imprezy raczej odradzam - nie jest zbyt efektowny.
Podsumowując - nie jest zły. Ja używam go głównie, kiedy wybieram się na miasto np. na zakupy, ale normalnie gustuje w błyszczykach dających efekt „tafli wody”. Jednak dla kogoś, kto ceni naturalny look, propozycja Barnes'a będzie strzałem w dziesiątkę.
Podaje cenę w przeliczeniu z euro.
Producent | Scott Barnes |
---|---|
Kategoria | Usta |
Rodzaj | Błyszczyki |
Przybliżona cena | 55.00 PLN |