Trochę mnie dziwi, że wśród recenzji perfum brakuje Angel Thierry Muglera - wszak zostały one wybrane najlepszymi perfumami lat 90., weszły już do panteonu perfumiarskich cudów świata, a ich zapach uwiódł (żeby wymienić kilka sławnych nazwisk) Nicole Kidman, Hillary Clinton i Iman.
Swego czasu perfumy te wywołały istną burzę w tej gałęzi przemysłu, bowiem wykorzystano w nich po raz pierwszy syntetyczny aromat czekolady, miodu i jabłek.
Znam osoby, które zapach ten uwielbiają, ale znam i takie, które go nienawidzą. Jedno jest pewne: nikt nie przejdzie obok niego obojętnie... Najlepszym dowodem jestem ja sama. Szłam kiedyś ruchliwą ulicą w wielkim mieście, spieszyłam się. W pewnej chwili minęła i wyprzedziła mnie dziewczyna, szybko się oddalając. Za nią unosiła się bajkowa woń Angel, która sprawiała, że nie zwróciłam uwagi ani na innych ludzi, ani na wystawy... Skoro zareagowała tak kobieta, to, co dopiero mówić o mężczyznach? Dodam, że muszę chować je przed własnym bratem. Zapach jest bardzo silny, esencjonalny, "mocny" - chciałoby się powiedzieć. Mnie kojarzy się najbardziej z multiwitaminowym sokiem, owocową mieszanką zamkniętą w spokojnie leżącej gwieździe.
Na pewno z perfumowaniem się nie należy przesadzać.
Moja gwałtowna "miłość" do Angel umarła śmiercią naturalną. Wciąż lubię ten zapach, ale nie lubię się nim pryskać. Nie wiem czemu. Może tak samo gwałtownie przyciąga, jak i odpycha?
PS. O składzie, nutach zapachowych itp. pisać nie będę. Możecie zajrzeć na którąś ze stron wirtualnych perfumerii.
Producent | Thierry Mugler |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Wody toaletowe, perfumowane oraz perfumy |
Przybliżona cena | 290.00 PLN |