Na pierwszy rzut oka właściwie trudno powiedzieć o nim coś konkretnego- błyszczyk nie posiada ani konkretnej nazwy - bo trudno za takową uznać informację: "Błyszczyk do ust", ani opisanych właściwości. Nic a nic, jedynie, co może go wyróżniać to iście świąteczny wizerunek- na wieczku widnieją choinki, bałwanki i tego typu drobiazgi.
Trafiłam nań zupełnym przypadkiem w drogerii Inglota.
Uroczy drobiazg, słowo to idealnie oddaje charakter tego słodkiego maleństwa o ślicznym zapachu. Bo to, co mnie w nim najbardziej urzekło to właśnie zapach - coś pomiędzy balonową gumą do żucia, galaretką owocową, a landrynkami. Aż kusi by przeciągnąć językiem po ustach... Śmiało też można to zrobić - błyszczyk poza niewątpliwie smakowitym zapachem ma też delikatny posmak wyżej wspomnianych łakoci.
Kolory prawie transparentne, subtelne, nawilżenie i ochrona ust naprawdę świetna!
Jedyną niedogodność, jaką jest konieczność nakładania tego mazidełka palcem aż nadto rekompensuje jego cena. Uwaga, uwaga - cała złotówka! Przyznam, że nie jestem przekonana czy jest to regularna cena kosmetyku, czy też nabyłam go w ofercie promocyjnej. Tak czy siak to jeden z bardziej udanych moich tegorocznych zakupów!
Producent | Inglot |
---|---|
Kategoria | Usta |
Rodzaj | Błyszczyki |
Przybliżona cena | 1.00 PLN |