Nie wiem jak jest u Was, ale u mnie niemal każdy przedmiot - w tym także kosmetyki - budzi jakieś wspomnienia. Tak też pomadka nr 71 o wdzięcznej nazwie Dreams - przypomina mi Boże Narodzenie sprzed kilku lat. Mama bawiąc się w Mikołaja wybrała mi naprawdę niesamowity kolor - jasnoszary, na ustach wpadający w błękit. Mnie, posiadaczce jasnoszarych oczu od razu się spodobał. I na tym spodobaniu się skończyło....
Czasami używam tej pomadki, ale tylko dlatego, że naprawdę bardzo podoba mi się kolor. Innych bodźców motywujących raczej nie ma. Zacznijmy od tego, że pomadka jest bardzo twarda i na ustach zostawia tylko delikatną warstwę, w moim przypadku - efekt całkowicie odmienny od oczekiwanego.
Ponadto, nie bardzo wiem, jak to ująć, nie „wsiąka” w usta. Cały czas sprawia wrażenie, jakby miała za chwilę się zetrzeć, wystarczy tylko drobne otarcie palcem.
Opakowanie jest solidne, choć plastikowe, literki się troszkę starły, ale nie wygląda to jeszcze jak siedem nieszczęść.
Może od czasu, kiedy dostałam tę pomadkę, produkty wspomnianej firmy polepszyły się. Nigdy nie próbowałam się zorientować w gamie kolorystycznej, ale jeżeli obejmuje więcej kolorów takich, jak ten mój, szkoda by było jakością zbierać sobie minusy.
Atutem jest bardzo ładny, delikatny zapach.
Nie wiem, jak kształtują się ceny, jednak przypuszczam, że nie są wygórowane.
Producent | Lina Bocardi |
---|---|
Kategoria | Usta |
Rodzaj | Szminki w sztyfcie |