Jakieś 4 - 5 lat temu kupiłam sobie pierwszy błyszczyk tej firmy, perłowy jasny beż, po kilku dniach w Hiszpanii koleżanka słusznie stwierdziła, że jej przyda się bardziej... i teraz głównie z sentymentu kupiłam po raz kolejny owe cudo. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby kupić wersję łososiową (nr 7), chyba tylko pamięć, że ów kolor jest ładny i wiele kobiet często go wymienia.
Zapach przypomniał chwile spędzone na gorących hiszpańskich plażach (i to raczej jego główny atut) - chemiczny, ale intrygujący, chociaż pewnie denerwujący dla wielu, nie wiem z czym mi się kojarzy; konsystencja w sam raz, pędzelek akuratny, nakładałoby się dobrze być może w innej wersji kolorystycznej, być może lepiej gdyby był to jakiś perłowy odcień (to jest akurat mat), bo ten fatalnie - nie dość, że wymaga to lusterka, żeby precyzyjnie go nałożyć, to jeszcze trzeba dużo uwagi przyłożyć do równomiernego rozłożenia go na ustach, w dodatku zbiera się w tych poprzecznych kreskach (nie wiem jak to nazwać inaczej) warg...
W końcu jednak nie jest to błyszczyk transparentny; ale nic to - po wygranej walce z nakładaniem przeglądam się w lusterku w całej okazałości twarzy. Chyba jestem jeszcze zbyt opalona (mimo że nie przesadzałam w tym roku), bo kolor na razie zbyt jasny... Przezornie nie smakowałam, bo pamiętam, że to nie było atutem tego specyfiku. Ale pozytywnie błyszczyk nie skleja ust, nie tworzy żadnych nitek. Z kolorem poczekam do zimy - wtedy na pewno będzie odpowiedni.
Producent | Pierre Rene |
---|---|
Kategoria | Usta |
Rodzaj | Błyszczyki |
Przybliżona cena | 16.00 PLN |