Z dużym dystansem podchodzę do kosmetyków, które w swojej nazwie mają pełno tajemniczych wyrażeń, które mają służyć tylko temu by nas zachęcić do kupna, którego potem zdarza się żałować. W moim przypadku tak było z tym kremem.
Producent zapewnia nas, że krem ów działa na naszą cerę w dwojaki sposób. Po pierwsze rozbija sebum na cząsteczki niewidoczne dla oka, a po drugie dzięki mikroskopijnym kuleczkom tworzy refleks świetlny, a zarazem matowe wrażenie.
No cóż... brzmi zachęcająco. Przyznam, że krem jest bardzo przyjemny w użyciu. Ma delikatną konsystencję, wchłania się bez zarzutu; ma miły zapach. W pierwszym momencie nawet miałam złudzenie, że twarz wygląda jakby jaśniej, ale to chyba tylko autosugestia. Jednak skóra przetłuściła się wyjątkowo szybko, chyba po dwóch godzinach, byłam dosyć zawiedziona, bo myślałam, że może w końcu trafiłam na właściwy dla siebie krem. Trochę szkoda, bo używa się go naprawdę przyjemnie. Skóra twarzy jest elastyczna i gładka, owszem, nabiera ładnego kolorytu, tak jak mówi nam instrukcja, jednak główna funkcja kremu, w moim wypadku, przeobraziła się w dysfunkcję.
Krem zawiera wyciąg z grejpfruta, który ma (mieć) działanie antybakteryjne, antydepresyjne i poprawiające (!) aktywność umysłową - w to akurat nie uwierzę.
Podobno regularne stosowanie tego kremu wpływa na widoczne zmatowienie cery, napięcie i nawilżenie, ja tego nie zauważyłam. Może któraś z Was miała lepsze z nim doświadczenia, ale ja znam kremy skuteczniejsze i to o wiele tańsze.
Słoiczek zawiera 50 ml.
Producent | Dermika |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja twarzy |
Rodzaj | Kremy na dzień: matujące |
Przybliżona cena | 37.00 PLN |