Jesienią moja skóra zazwyczaj nie jest w najlepszej kondycji. By nie powiedzieć, że jest w kondycji fatalnej. Przesuszona - za sprawą zarówno wiatru, jak i grzejących już kaloryferów, często zaniedbana - w pośpiechu zdarza mi się zapomnieć o kremie na dzień. Dodatkowo wyczerpana całonocnymi imprezami i nienajzdrowszym trybem życia, mówi w końcu dość i oto skutki. Łuszcząca się, blada, nie przedstawia sobą najpiękniejszego widoku.
Żeby ją więc ratować, sięgnęłam po krem mało jeszcze u nas znanej firmy Biomaris. Kosmetyk skierowany jest raczej do nieco starszej niż moja, grupy wiekowej - ale nic to, w desperacji nie zwracam na takie detale uwagi. Zwłaszcza, że zgodnie z obietnicą producenta krem miał odżywiać, intensywnie nawilżać, regulować równowagę wodną skóry, oraz uelastyczniać ją. Wszystko to, czego moja skóra bardzo w danej chwili potrzebowała.
Nie wiem jak z resztą, ale nawilżenie jest doskonałe. Fakt, na efekty trzeba troszeczkę poczekać, ale warto. Skóra wygląda świetnie, zawarte w kremie witaminy A i E, masło Shea i olejek z awokado sprawiają, że można zapomnieć o tzw. suchych skórkach. Twarz nabiera jednolitego zdrowego kolorytu, wygląda naprawdę świetnie.
Konsystencja kremu jest taka w sam raz - łatwo się wchłania, pozostawiając na skórze delikatną ochronną warstewkę. Śmiało można go użyć pod podkład, ponieważ się nie wałkuje. Ale paniom z przetłuszczającą się skórą polecałabym jednak ostrożność - po kilku godzinach twarz zaczyna się świecić i wymaga zmatowienia.
Krem nie jest tani (ok. 87 zł za 50 ml), ale myślę, że warto w niego zainwestować, zwłaszcza, że jest bardzo wydajny.
Polecam.
Producent | Biomaris |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja twarzy |
Rodzaj | Kremy na dzień i na noc |
Przybliżona cena | 87.00 PLN |