Kiedy skończył się mój ulubiony zmywacz do paznokci, traf chciał, że nie tylko na mojej kosmetycznej półce, ale też na sklepowych. Zanim znalazłam godnego zastępcę, zdążyłam wypróbować kilka innych, zachwalanych pod niebiosa specyfików. Niestety wszystkie płynęły z szumem muszli klozetowej, dopóki złej passy nie przełamał zmywacz KillyS. W zasadzie i ten nie jest idealny, jednak służy mi na tyle dobrze, że szkoda jest mi go tak po prostu wylać.
Zamknięty jest w wysokiej butelce (150ml) z grubego, półprzezroczystego plastiku. Całość wieńczy niewielka, różowa zakrętka. Sam kształt buteleczki i stylistyka etykietki wzbudza moją niechęć – w zasadzie nie wiem dlaczego. Gdyby nie ceniona marka i duży napis z jej nazwą, na pewno nie zwróciłabym na niego uwagi.
Zmywacz ma być bezacetonowy, jednak jego zapach mówi coś zupełnie przeciwnego, choć ni jest bardzo intensywny i dokuczliwy. Jego „bezacetonowość” natomiast da się odczuć w działaniu. Preparat kiepsko radzi sobie z grubszymi warstwami lakieru, nie wspominam o lakierach ozdobnych, czy brokatowych. Aby zmyć pojedynczą warstwę trzeba się nieźle naszorować i zużyć sporo wacików – zupełnie jakby zmywacz rozcieńczony był wodą! Ale efekt końcowy jest bardzo przyzwoity. Paznokcie nie są przesuszone, nie robią się kruche i nie strzępią się na brzegach jak po wielu zmywaczach. Powierzchnia płytki paznokcia nie jest „zdarta”, co też mi się ostatnio zdarzyło, tylko gładka i błyszcząca jak po użyciu polerki.
Wydajność pozostawia wiele do życzenia, podobnie jak butelka oraz cena, ale zmywacz, jako jeden z niewielu, naprawdę dba i pielęgnuje paznokcie. Polecam go szczególnie paniom mającym problem z kruchymi i przesuszonymi paznokciami.
Producent | KillyS |
---|---|
Kategoria | Dłonie |
Rodzaj | Zmywacze lakieru |
Przybliżona cena | 8.00 PLN |