Każdy, kto ma skórę suchą, wrażliwą wie, jak trudno wśród ogromu dostępnych mleczek, balsamów, masełek itp. specyfików odnaleźć taki, który spełni wszelkie wymagania tak kapryśnego naskórka.
Jestem jedną z tych nieszczęsnych istot, którym natura podarowała taki balast. Często po kąpieli czy prysznicu (żeby nie wspomnieć o basenie) mam nieprzyjemne uczucie dużego napięcia skóry, czasem towarzyszy temu szczypanie wrażliwszych obszarów. Nie mogę więc pozwolić sobie na zaniechanie w tej kwestii, bo oprócz dyskomfortu może to się skończyć drobnymi pęknięciami naskórka. Wybierając preparaty do pielęgnacji ciała zwykle jestem wybredna i pewnie nieraz zachowuję się w sklepie jak marudny malkontent, jednak dzięki temu udaje mi się w dużej mierze uniknąć pomyłek.
„Gdy człowiek się spieszy, diabeł się cieszy”. No właśnie. „Dzięki” takiemu pośpiechowi stałam się posiadaczką mleczka do ciała Coffee Bielendy. Nawał zajęć spowodował, że moja wizyta w drogerii odbyła się w tempie Formuły 1. Rzuciłam okiem na stojące na półkach balsamy, mleczka i zapałałam chęcią posiadania mleczka o zapachu kawy. Bielenda? Czemu nie…
Producent obiecuje doskonałe nawilżenie, łagodzenie i regenerację nawet najbardziej przesuszonej skóry. Proteiny mleczne, ekstrakt z kawy i witamina E pomogą odzyskać takiej skórze gładkość i miękkość. Oprócz tego będziemy pięknie, kusząco pachnieć.
Po kąpieli z nadzieją sięgnęłam po prostą butelkę (pojemność: 200 ml). Po otwarciu klapki dotarł do mnie zapach, który przy dość dużej dozie dobrej woli można uznać za woń kawy z mlekiem. Nieraz jednak się przekonałam, że zapachy „dojrzewają” na skórze. Mleczko Bielendy ma dość gęstą konsystencję, mimo to bardzo łatwo się rozsmarowuje na skórze. Przez chwilę utrzymuje się warstewka, która nie sprawia jednak wrażenia bogatej w substancje odżywcze. Po wchłonięciu się tej mazi, dość złudne od początku wrażenie głębokiego nawilżenia momentalnie znika!
Dodatkowym „atutem” tego cuda jest autentyczny rozkwit zapachu na skórze: mleczko po prostu śmierdzi! Do dziś zanoszę się histerycznym śmiechem, gdy wspominam reakcję mojego męża na ów zapach. Otóż stwierdził, że czuć mnie zawilgoconą, zaniedbaną stajnią!!!
Można się łatwo domyśleć, że mleczko to wylądowało w śmietniku – nie podarowałam go nikomu, bo wokół siebie nie mam aż tak nie lubianych osób, żeby podrzucać im taką „świnię”…
Brak odpowiedniego odżywienia i nawilżenia, okropny zapach - zero zadowolenia. To chyba mój najgorszy zakup w kategorii preparatów do pielęgnacji ciała.
Producent | Bielenda |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Kremy, mleczka, balsamy, masła do ciała |
Przybliżona cena | 10.00 PLN |