Kiedy moje paznokcie są już długie, czyli tuż przed końcem swojego żywota, nadzwyczaj chętnie kupuję lakiery do paznokci. Co gorsze, zwykle wybieram ciemne lub nienaturalne odcienie, które zdecydowanie najlepiej prezentują się na paznokciach długich. I właśnie w trakcie poszukiwań jakiegoś głębokiego, jesiennego brązu za serce ujęła mnie jedna ze świeższych propozycji Manhattan’u – linia lakierów Lotus Effect.
Cechą charakterystyczną jest tu wzmacniający ekstrakt z lotosu i drobinki dające efekt zawiesiny rozpuszczonego złota (to oczywiście czysta herezja z mojej strony, ale stwierdzenie to idealnie oddaje ten niezwykły efekt). Zrezygnowałam z poszukiwanego brązu i wybrałam coś bardziej uniwersalnego – złoto w odcieniu drewna bukowego (nr 156). Kolor jest naturalny a drobinki dodają mu głębi, elegancji i oryginalności – z resztą jak w przypadku każdego innego odcienia z tej palety.
Buteleczka typowa dla klasycznej linii Manhattan’u mieści 11 ml lakieru. Jednak wyposażono ją w znacznie lepszy niż zwykle pędzelek – krótki i gruby, malujący dokładnie i precyzyjnie. Oczywiście, za sprawą pędzelka, konsystencji i po części drobinek, lakier nie zostawia smug nawet podczas szybkiego i niedbałego malowania. Wysycha szybko.
Warto podkreślić jego główną zaletę - ogromną trwałość i odporność. Noszę go na paznokciach dosłownie aż mi się znudzi, czyli tydzień albo i dłużej. Zapominam o nim przy zmywaniu naczyń czy innych mokrych pracach domowych, a on cały czas jest na swoim miejscu i pięknie lśni – bez żadnych podkładów czy warstw wierzchnich! Być może tą „moc” zawdzięcza właśnie lotosowi, bo nie zauważyłam żeby kondycjonował same paznokcie...
Zmywanie, nawet łagodnymi zmywaczami,nie nastręcza najmniejszych problemów, gdyż drobinki to nie brokat - częściowo rozpuszczają się w kontakcie ze zmywaczem i wszystko schodzi bez trudu.
Jest rewelacyjny i przy najbliższej okazji na pewno pokuszę się o kolejne kolory!