Jesienią skóra mieszana odkrywa zwykle przed nami swoją niezbyt estetyczną, tłustą naturę. Dzieje się tak za sprawą dużych wahań temperatury i wilgotności powietrza, jakich cera doświadcza i, co za tym idzie, z chęci chronienia się przed ich skutkami. Wszak tłuszcz (sebum) to najlepsza broń przed zimnem i wysuszeniem, jaką wymyśliła Natura. Godzę się z tym niechętnie, dlatego właśnie o tej porze roku najchętniej sięgam po serie kosmetyków o działaniu matującym, a właściwie regulującym, bo w prawdziwy (i trwały) mat uzyskany za sprawą kosmetyków pielęgnacyjnych powoli przestaję wierzyć.
Braku równoważenia i regulacji temu kremowi zarzucić raczej nie można. Przez cały dzień bardzo ładnie trzyma na wodzach nasze pory, ale niestety nie robi tego „za darmo”. Odrobinę lepi się na skórze, przez co utrudnia nałożenie makijażu, a gdy przesadzimy z ilością – wałkuje się. Więc jak zawsze w przypadku takich kosmetyków – im go mniej, tym lepiej. Wyrównuje koloryt i ukrywa zaczerwienienia, ale na chwilę nadaje skórze nieciekawy blado-siny odcień, choć wcale nie koloryzuje. Nawilża nieźle i moja skóra czuje się pod nim całkiem nieźle i tak też wygląda. A obecność filtra SPF10 przynajmniej w jakimś minimalnym stopniu także sprzyja ochronie.
Krem ma lekką, „mokrą” konsystencję. Przyjemnie się aplikuje, czemu towarzyszy bergamotkowo-tymiankowo-ziołowy zapach. Dobrze się wchłania. Niestety, biorąc pod uwagę cenę w stosunku do efektów i komfortu stosowania, zasługuje na ocenę najwyżej dobrą.
Dostępne są dwie pojemności słoiczków: 50 ml za 82 zł i 15 ml za 41 zł.
Nie odradzam, nie polecam.
Producent | RVB |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja twarzy |
Rodzaj | Kremy na dzień: matujące |
Przybliżona cena | 41.00 PLN |