Kobiecie trudniej
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuPolityczne błędy mężczyznom zostają szybko wybaczone, ale w przypadku kobiet potwierdza się krzywdzący do bólu stereotyp. Najbardziej dostaje się właśnie im. Bo mężczyznom wiele w polityce przystoi, a kobietom nie. Nic więc dziwnego, że przedstawicielek płci pięknej w parlamencie jest znacznie mniej. Dziś w Sejmie jest tylko 20% kobiet. Czy kobieta staje się popularna wyłącznie wtedy, gdy ktoś sfotografuje jej piersi?
Polityczne błędy mężczyznom zostają szybko wybaczone, ale w przypadku kobiet potwierdza się krzywdzący do bólu stereotyp. Najbardziej dostaje się właśnie im. Bo mężczyznom wiele w polityce przystoi, a kobietom nie. Nic więc dziwnego, że przedstawicielek płci pięknej w parlamencie jest znacznie mniej. Dziś w Sejmie jest tylko 20% kobiet.
W październikowym numerze amerykańskiego czasopisma Vanity Fair ukazał się kontrowersyjny artykuł o Sarze Palin – senator stanu Alaska – zaangażowanej w kampanię prezydencką Johna McCaina. Właśnie wtedy Palin została oficjalnie wybrana jako kandydatka na urząd wiceprezydenta z ramienia Partii Republikańskiej. Artykuł z Vanity Fair to opowieść osiemnastoletniego Leviego Johnstona, który stał się na moment członkiem rodziny Palinów po tym, jak okazało się, że córka Sary Palin jest z nim w ciąży. Informacja ta została oficjalnie podana do mediów przez sztab wyborczy McCaina. W artykule Me and Sarah Palin Johnston rysuje przerażający obraz rodziny Sary Palin – w zasadzie przypadkowego zbiorowiska nienawidzących się ludzi, stroniących od siebie, poszukujących samotności w czterech ścianach własnego domu. Dementuje w swoim tekście informacje o tym, jakoby Sara Palin kiedykolwiek polowała i uprawiała wędkarstwo. Twierdzi, że dla potrzeb odpowiedniego wizerunku w mediach pani senator zmuszała ich do ciągłego uśmiechu, nakładania drogich ubrań, udawania szczęśliwej rodziny itp. Chłopak nigdy nie widział, by Palin opiekowała się dziećmi lub mężem, przygotowała im posiłki, czytała książki czy słuchała muzyki. Ta kobieta wciąż była nieobecna ciałem i myślami, zamknięta w swoim salonie albo łazience, w której brała godzinne kąpiele. Przerażający obraz rodziny. Właściwie jej karykatura i zaprzeczenie.
Palin nie miała szczęścia w kampanii, przede wszystkim z powodu kontrowersyjnych, nieprzemyślanych wypowiedzi, automatycznie wykorzystywanych przez media. W jednej z dyskusji o sprawach militarnych i współpracy zagranicznej USA Palin powiedziała, że dopiero od roku jest posiadaczką paszportu, bo całe jej życie wypełniła praca, a świat mogła poznawać dzięki mediom, książkom i edukacji. Twierdziła również, że zna się na polityce zagranicznej, bo przecież jej stan Alaska położony jest blisko Rosji. To spowodowało m.in., że popularności Palin topniała jak góra lodowa na słońcu. Profesor Jerald Podair – amerykanista z Lawrence University – stwierdził, że programy telewizyjne, w których parodiowano panią senator, mogły pozbawić kandydata Republikanów prawie milion głosów wyborców. Czarę goryczy dopełnił film pornograficzny, w którym wystąpiła kobieta wzorowana na Sarze Palin oraz dowcip kanadyjskiego komika (Marc-Antoine Audette), który zadzwonił do niej i podszył się pod Nicolasa Sarkozy'ego.
W Stanach Zjednoczonych przyjęte jest, że do polityki miesza się bardzo osobiste sprawy (przypadek Billa Clintona i Moniki Lewinsky). Sara Palin popełniła ten błąd, że ujawniła tajemnice swojej rodziny, chcąc udowodnić, że jest odpowiedzialną matką i zrobi wszystko, by pomóc swojej córce i jej chłopakowi w założeniu rodziny. Media, mówiąc potocznie, tego nie łyknęły. Wprost przeciwnie: Sara Palin stała się dla nich negatywnym tematem na pierwsze strony. Może i niektóre jej wypowiedzi nie były przemyślane, ale na pewno nie świadczyły o braku inteligencji lub, co gorsza, zupełnej głupocie (a takie przesłanie płynęło ze skeczy telewizyjnych). Polityczne błędy mężczyźnie zostałyby szybko wybaczone, ale w przypadku kobiety potwierdza się krzywdzący do bólu stereotyp.
W Polsce, na szczęście, sekrety prywatnego życia polityków nie stanowią (przynajmniej na razie) ważnego dla mediów tematu. Swojego czasu pojawiały się dowcipy na temat dylematów codziennego życia przewodniczącego PiS, ale ucichły one wraz z końcem kampanii. Polskie redakcje żerują przede wszystkim na gafach, przejęzyczeniach, lapsusach lub złym, niepolitycznym zachowaniu. I znów najbardziej dostaje się kobietom. Bo mężczyznom jakoś silna gęba w polityce przystoi, a kobietom nie. Nic więc dziwnego, że przedstawicielek płci pięknej w parlamencie jest znacznie mniej.
Kilka tygodni temu w naszej polityce pojawił się temat tzw. parytetu, czyli równego dostępu kobiet i mężczyzn do list wyborczych. O tym, że sprawa jest poważna, świadczą cyfry: dziś w Sejmie jest tylko 20% kobiet (chociaż tendencja ta stopniowo się zmienia). Przyczyna tego zjawiska tkwi głęboko w naszym stosunku do kobiet – nie tylko kobiet zajmujących się polityką. Kobieta, czyli płeć piękna, w męskim świecie polityki postrzegana jest jako ewenement, (fałszywy) dowód na, że polityk to wyłącznie mężczyzna – twardy, nieugięty, zdecydowanie stąpający po ziemi, z własnym zdaniem, zaradny, odpowiedzialny itp. Maria Więcławska, doktorantka Instytutu Politologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, jako przyczyny tej sytuacji, wymienia m.in. uwarunkowania historyczne, nierówną pozycję społeczną kobiet i mężczyzn, kulturowo określone odmienne role kobiet i mężczyzn. Spot PiS miał to zmienić, przedstawiając kobiety silne, konsekwentne, doskonale radzące sobie w polityce. Cóż z tego, skoro według politologów, w Prawie i Sprawiedliwości – podobnie jak w PO – panie nie zajmują znaczących, reprezentatywnych ról.
Zastanówmy się teraz nad polskimi reprezentantkami świata polityki: Hanna Gronkiewicz – Waltz, Julia Pitera, Izabela Jaruga – Nowacka, Hanna Suchocka – oto jednostkowe przypadki kobiet, które wyrobiły sobie pozycję w polityce. Ale wystarczy wpisać do wyszukiwarki internetowej sformułowanie typu „polityk – kobieta”, a wyskoczy nam posłanka Szczypińska i jej afera z podpaskami dla pielęgniarek lub podrabianą torebką Chanel, a także wyśniony przez media związek z liderem znanej partii. W przypadku Sandry Lewandowskiej dowiemy się o jej domniemanym romansie z posłem Januszem Maksymiukiem (prasę kolorową obiegły zdjęcia, jak posłanka leży topless na plaży z liderem Samoobrony). Mamy także Renatę Beger z „kurwikami”, posłankę Kruk i jej problem z wysokoprocentowym trunkiem oraz Joannę Senyszyn, która jest ulubioną bohaterką portali plotkarskich wyłącznie dlatego, że lubi takie, a nie inne ubrania i posiada osobliwy tembr głosu. Czy nie za wiele tych złośliwości? Czyżby polskie panie z polityki nie miały nam nic więcej do zaoferowania? Czy musi być tak, że polska polityka jest zawsze jednostajnie nudna, przewidywalna, bo prowadzona wyłącznie przez mężczyzn? Słusznie występują przeciwko dyskryminacji kobiet w polityce ci, którym nie podoba się fakt, że kobieta staje się popularna wyłącznie wtedy, gdy ktoś sfotografuje jej piersi.
Czy możemy to zmienić? Wszystko zależy od nas samych – przede wszystkim od naszych poglądów na relacje damsko – męskie nie tylko w polityce, ale i w życiu codziennym. Rozwiązaniem może być oczywiście parytet, czyli sztywne ustalenie ilości kobiet i mężczyzn na listach wyborczych. Ale jest to zabieg sztuczny, sugerujący nam, że kobiety mogą poradzić sobie w polityce wyłącznie dzięki specjalnej pomocy; co nie jest prawdą. Słusznie zauważył Leon Petrażycki, polski prawnik i socjolog, mówiąc, że Równość ludzi i poczucie sprawiedliwości wymagają równouprawnienia kobiet. Ci, co tego nie rozumieją, potrzebują wychowania, a nie dowodów.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze