Pijacki podryw
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuPo pijaku podrywają was najporządniejsi z możliwych facetów. Niestety, zajęci. Mężczyźni gromadzą się w grupy, upijają do nieprzytomności, a następnie próbują podrywać, wiedząc gdzieś, bardzo głęboko, że nic z tego nie wyjdzie. Lepiej, żeby nie wyszło, bo nieszczęście gotowe. Trwanie w wierności to ciężki kawał kieliszka, zwłaszcza, że dokonuje się wbrew naturze i erotycznym fantazjom. Niektórzy podrywają więc tak, żeby podryw się nie udał.
Dziwna sprawa z tym podrywaniem: gdyby spytać, na całym świecie są sami podrywacze i podrywaczki. Nikt zaś poderwany nie został.
Zapytajcie proszę dowolną parę, w jaki sposób się poznali. Konkretnie, kto kogo poderwał. Pytanie to należy zadać jak na przesłuchaniu, czyli w osobności. Najpierw ją, potem jego, albo odwrotnie, na koniec skonfrontować wersje, choć wynik tego zderzenia jest z góry wiadomy. Warto jednak się zabawić w ten sposób. Odkąd odkryto seks oralny wszyscy wiedzą, że największą radość sprawia szczegół.
Wyobraźmy sobie takie standardowe zeznanie, domyślmy jakąś dyskotekową scenerię, ona pląsa, on podpiera bar. On potem powie, że w naturalny sposób został architektem podrywu i tylko jego zmyślność oraz seksapil (plus forsa na taksówkę) doprowadziły znajomość do mokrego końca. Podszedł, zagadał, pokręcił, rzucił kilka tekstów w odpowiednich momentach i poszło, trwa do teraz. Ona, postawiona przed tym samym pytaniem udzieli odmiennej odpowiedzi: jak to, co on zrobił? Nic! To ja puszczałam sygnały, to ja dałam się podejść i tańczyłam jak trzeba, dopowiadałam co istotniejsze kwestie i w końcu dałam się zaciągnąć do tej nieszczęsnej taksówki. Nawet dziesięć złotych wziął, bo niby nie miał drobnych.
Ta sprzeczność zeznań nie ma żadnego praktycznego znaczenia, może co najwyżej ucieszyć moje ponure serce. Ludzie wierzą, że związek może wypalić, ewentualnie liczą na dalsze miłe chwile, dziękują za te minione i najwyraźniej chcą sobie przypisać zasługę za ich zaistnienie. W czasach, kiedy każdy strząsa z siebie odpowiedzialność za cokolwiek niczym trędowaty strzepujący kawałki własnego, gnijącego ciała, to i tak sporo. Mnie interesuje podryw specyficzny, dokonujący się najczęściej w późnych godzinach wieczornych, w weekend.
Sytuacja wygląda mniej więcej w ten sposób. Knajpa. Przy stoliku siedzi kilku facetów, doi chrzczone piwsko, ćmi pety, których niedługo już ćmić nie będzie wolno, biadoli nad życiem, a każdy nieustannie zerka w mrok pobliskich stolików, wypatrując kobiecego towarzystwa. Wzrok ten jest iście bazyliszkowy, choć pomieszany z żałością. Tak zwykły zerkać koty, zbyt dumne by połasić się o żarcie – spuszczają oczy, kiedy tylko druga strona zdecyduje się odwzajemnić spojrzenie. Język polski zna szereg przysłów i powiedzonek związanych z tym szczególnym wyrazem pyska. Świadczy to o jego rozpowszechnieniu i wielkiej istotności. Dopowiadam tylko najpopularniejsze: gapić się jak ciele na malowane wrota, …jak małpa na bateryjkę. Oraz moje ukochane: minę miał jak kot srający w sieczkę.
Dziewczyny oczywiście widzą, co się święci i jak je znam, czekają rozbawione, co się podzieje. Tymczasem przy stoliku męskim dochodzi do dyskusji na tematy praktyczne – iść zagadać czy nie iść. A jak iść to kiedy. Przecież nie teraz. A jak niedługo pójdą? Przecież nieładne są. Weź się lepiej napij. Dobra, idź. Dlaczego ja mam iść? Bo sam wymyśliłeś. No to wymyśliłem, niech idzie kto inny. Być może niektórzy mężczyźni działają w sposób bardziej zdecydowany i w innych okolicznościach – mnie jednak interesują próby podrywu stosowane przez ofermy, bliskie mi ze względów osobistych, no i najbardziej spopularyzowane.
Takie rozważania – kto, czy i kiedy – zwykły trwać przez przynajmniej trzy piwokwadranse, wreszcie chłopy się podnoszą i wloką ku nieznajomym koleżankom. Gorzej, gdy wyrusza jeden. Taki niezawodnie runie po drodze, ewentualnie klapnie stolik dalej i rozpocznie lament nad złym losem, który przywiódł go tutaj, do knajpy i tego towarzystwa. Ewentualnie dotrze do celu, wyda z siebie kilka dziwnych dźwięków i zastygnie z miną, jakby liczył, że zgromadzone koleżanki zerwą z niego ubranie nim zdąży powiedzieć jestem Kazio. Najczęściej jednak chłopy wyruszają w grupie, co jest widokiem dość ozdobnym. Po pierwszych, chwiejnych krokach następuje dyskretna przepychanka, wskutek której najgłupszy znajdzie się na przedzie, ktoś się potknie, ktoś spróbuje uciec i runie, zaplątany we własną erekcję. Co światlejsi poniosą ze sobą browary i mniej przytomnych towarzyszy pijaństwa, jakoś dotrą do celu, a najgłupszy wyduka głosem, jakby mu pistolet do skroni przystawić: czy możemy się przysiąść?
Chcecie mieć ubaw? Wystarczy chóralnie odpowiedzieć nie!
Nikt takiej odpowiedzi nie oczekują i twarze chłopów nawet nie zjadą w dół. One brzękną o podłogę i pozbieracie sobie wybite zęby.
Najczęściej jednak dziewczyny się zgadzają, bo posłuchać pijaka zawsze jest ciekawie, nawet jeśli rzuca świńskie teksty – dobrze, że w ogóle jest w stanie wydać z siebie dźwięk poza pokasływaniem. Efekt takiego podrywu dość łatwo można przewidzieć. Jest on żaden, poza ubawem piękniejszej części jego uczestników. Jeśli jakaś para zejdzie się w ten sposób, choćby na ten wieczór, znaczy, że mamy do czynienia z cudem przeznaczenia, nie tak znowu rzadko występującym. Byli sobie pisani jak Romeo i Julia, jak Tom i Jerry. To wszystko. Nie zmienia to faktu, że pijacki podryw w przytłaczającej większości przypadków kończy się klęską męską i tylko dziewczyny mają radochę – idiotę spotkać zawsze przyjemnie.
Rodzi się jednak pytanie, po co durne chłopy zachowują się w ten sposób – czyli podrywają znajdując się w stanie, w którym szansa na sukces jest tak znikoma. Gdyby taki nie uwalił się dokumentnie, a przynajmniej na tyle, że zachował zdolność mowy, to coś by z tego było. Wystarczy jednak się przyglądnąć tym pijanym mężczyznom. Jeden jest ubrany tak jakby za porządnie na starego kawalera, inny ma obrączkę lub świeży po niej ślad. W portfelu można dostrzec zdjęcie jakiejś laluni.
Otóż, niektórzy podrywają tak, żeby podryw się nie udał.
Trwanie w wierności to ciężki kawał kieliszka, zwłaszcza, że dokonuje się wbrew naturze i erotycznym fantazjom. Niektórzy ten trud podejmują i dlatego atrapy samczych zachowań są niesłychanie potrzebne. Zagadać jakąś dziewczynę. Przysiąść się. Pomyśleć potem jak by to było. Doprowadzanie się do stanu mokrej ściereczki ma w tym wypadku charakter obronny, obiekt podrywany nie może dać się poderwać – trzeba zniechęcić do tego wszelkimi możliwymi sposobami. Jeśli kobieta będzie chętna, facet ulegnie, zmaganie się z taką siłą jest zwyczajnie za trudne dla mężczyzny. Ustąpi, a potem będzie miał wyrzuty sumienia, może nawet rozwali swój szczęśliwy związek. Mimo tego, potrzeba słuchania echa własnej męskości jest po prostu przemożna. Ten typ chłopa gromadzi się w grupy, upija do nieprzytomności, a następnie próbuje podrywać, wiedząc gdzieś, bardzo głęboko, że nic z tego nie wyjdzie. Lepiej, żeby nie wyszło, bo nieszczęście gotowe.
Innymi słowy, po pijaku podrywają was najporządniejsi z możliwych facetów.
Niestety, zajęci.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze