Wszyscy myślą o seksie
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuMyślenie o seksie jest bezproduktywne, zgoda. Tego rodzaju namysłowi najwięcej czasu poświęcają zazwyczaj ludzie niespełnieni, pozbawieni widoków na najlichsze nawet fikoły. Strefa wyobrażeń nie przekłada się na praktykę. W realu krępuje nas fizyczność.
Na starym rysunku Andrzeja Mleczki widzimy coś takiego. Młoda, ponętna sekretarka przemierza przestrzeń biurową. Obok siedzi zadowolony z siebie facet i mówi:
-Właśnie myślałem o pani, pani Marzenko.
Spodnie spiętrzają mu się w tzw. namiot, chłop ma erekcję rozmiaru bochna chleba. Warto zobaczyć ten rysunek. W tamtych czasach Mleczko rysował naprawdę dobrze. A my myślimy o seksie. Cały czas. No bo o czym mamy myśleć?
Alternatywy są raczej przykre. Niektórzy ludzie lubią rozważać problemy swoje i innych. Sam do nich należę. Zamartwiam się bez przerwy swoją niejasną przyszłością i relacją z najbliższymi. Gdy akurat wszystko gra na tym odcinku, wizualizuję sobie najróżniejsze nieszczęścia czyhające na ludzi z mojego otoczenia, a wyczerpawszy temat zdradzam gotowość do zadręczania siebie perspektywą wojny i globalnym ociepleniem. Czy nie lepiej pomyśleć o czymś przyjemnym? A co jest w życiu najprzyjemniejsze?
Myślenie o seksie jest bezproduktywne, zgoda. Wydaje się nawet, że istnieje tutaj sprzężenie zwrotne. Tego rodzaju namysłowi najwięcej czasu poświęcają zazwyczaj ludzie niespełnieni, pozbawieni widoków na najlichsze nawet fikoły. Mówiąc językiem ulicy, buzuje im pod czaszką. Z kolei osobnik zaspokojony, wystrzelany z orgazmów zapewne nie będzie szukał we własnej głowie żadnych podniet i co najwyżej z lubością powspomina swoje ostatnie wyczyny.
Analogicznie, w tym przypadku (jak i w każdym innym) strefa wyobrażeń nie przekłada się na praktykę. Osobnik o wyjątkowo bujnej wyobraźni erotycznej może okazać się topornym kochankiem, seksualnym ekwiwalentem drwala: łupucupu i do widzenia. I odwrotnie, rzeczony drwal może wyczyniać pani drwalowej takie cuda, że kobieta nie schodzi z różowej chmurki. W myślach jesteśmy wolni. W realu krępuje nas fizyczność z naciskiem na zaburzenia wzwodu.
Nieproduktywność myślenia o seksie pozostaje pozbawiona jakiegokolwiek znaczenia, gdyż myślenie jako takie jest nieproduktywne. Jeśli nie mam pieniędzy, to wałkując własną nędzę pod czaszką od rana do nocy nie zarobię ani złotówki. Więcej nawet, myślenie szkodzi. Sprowadza na człowieka wątpliwości, nieuchronnie prowadząc do wniosku, że nic nie warto. Na tym tle fantazje seksualne wypadają stosunkowo niewinnie. Kto wie, może nie warto uprawiać seksu? Słyszałem o paru, którzy dobrze na tym wyszli, zacząwszy od papieża.
Myślenie o seksie wyróżnia się od innych rodzajów namysłu niską zdolnością komunikacyjną. Innymi słowy, niechętnie dzielimy się tego rodzaju przemyśleniami. Jeśli, na ten przykład, rozważam szlachetne proporcje paryskiej katedry lub dumam nad sensem „Ulissesa” Jamesa Joyce'a, to zapytany chętnie odpowiem, przydając sobie intelektualnego splendoru. Rozważać o takich rzeczach!
Ale co mam zrobić, gdy nagłe zapytanie staruszki, syna, zakonnicy wytrąciło mnie z fantazjowania na temat ciała gibkiej sąsiadki? Przecież nie powiem prawdy, nie wyznam, co wyczyniałem pod czaszką z tą ponętną kobietą, w jakich pozycjach raczyłem ją ustawić, do czego, siłą myśli zmuszałem. Skłamię. Powiem coś o paryskiej katedrze lub niebieskich migdałach i postaram się zarumienić.
Syn myśli o klockach lego. A staruszka? A zakonnica? Kto je tam wie. Mam jednak pewne podejrzenia.
Jeśli moje przypuszczenia są trafne, to myślenie o seksie jest jedną z nielicznych czynności, która jednoczy wszystkich ludzi. A jedyną myślą na pewno! Jesteśmy jednością w wielkim zberezeństwie, w świństwie myślowym, w sprośnej fantazji. Zapewne różnimy się odnośnie poszczególnych wyobrażeń, lecz gdyby zebrać całość ludzkiej myśli do kupy, wyszłaby gigantyczna kotłowanina ciał, kolaż ssania i popychania, owiany mgiełką potu i wiadomej wydzieliny. Gdyby myśli miały dźwięki, obrazowi temu towarzyszyłby chór miliardów pisków, jęków i posapywań.
Na szczęście, fantazje o seksie nie bardzo dają się powtórzyć nawet sobie samemu, a co dopiero drugiemu człowiekowi. Nie chodzi tutaj o wstyd. Myśl operująca namiętnym obrazem zawsze będzie bogatsza od słowa. Jeśli mi nie wierzycie, spróbujcie zapisać swoją dowolną fantazję seksualną, najdokładniej jak potraficie. I co? Czy nie wygląda śmiesznie na papierze? Parę zdań nie oddaje nawet części wyobrażenia. Wydaje mi się, że także z tego powodu nie mamy odwagi powiedzieć o swoich fantazjach partnerowi. Po prostu, wypowiedziane brzmią żałośnie i nieadekwatnie.
Czasem jednak jest nadzieja.
Istnieje jednak szczególna postać fantazji seksualnych, którą nazywam myśleniem zbieżnym. Mowa oczywiście o sytuacji, gdy Bartek rozmyśla o Kasi, a Kasia jednocześnie wyobraża sobie, jakby to było z Bartkiem. Są tylko znajomymi, nigdy nie zdarzyła im się żadna bliskość i wydają się sobie, nawzajem, nieatrakcyjni: Kasia myśli, że Barkowi się nie podoba i vice versa. Siedzą naprzeciw siebie, ona myśli o nim, on o niej, gadają o bzdurach, czując narastającą niezręczność. Co robić w takiej sytuacji?
Wystarczy, że jedno zapyta:
- O czym myślisz?
Szczera odpowiedź…. i heja! Jak to pisał Kartezjusz „myślę, więc jestem”.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze