Mam mnóstwo kasy. Czemu mnie to nie cieszy?
MONIKA SZYMANOWSKA • dawno temuTrudno zrewolucjonizować opinię publiczną stwierdzeniem, że pieniądze szczęścia nie dają. Ubodzy westchną, że tak mówią zblazowani bogacze, zamożni parskną, że z konieczności wymyślili to zawistni biedacy i nieudacznicy… Temat jednak powraca dziś ze zwielokrotnionym impetem, gdyż poprzez rozwój mediów materializm i jego skutki widać z niespotykaną wcześniej jaskrawością.
Trudno zrewolucjonizować opinię publiczną stwierdzeniem, że pieniądze szczęścia nie dają. Ubodzy westchną, że tak mówią zblazowani bogacze, zamożni parskną, że z konieczności wymyślili to zawistni biedacy i nieudacznicy… Temat jednak powraca dziś ze zwielokrotnionym impetem, gdyż poprzez rozwój mediów materializm i jego skutki widać z niespotykaną wcześniej jaskrawością.
Oczywiste wydawałoby się prawdy przywołuje Tanya Gold, autorka artykułu „Dlaczego posiadanie rzeczy coraz bardziej nas przygnębia” w brytyjskim The Guardianie. Bo warto je przypominać.
Naukowe badania potwierdzają dobitnie: im więcej mamy, tym bardziej jesteśmy sfrustrowani, smutni, nieżyczliwi wobec innych, obojętni na kwestie społeczne i ekologiczne. I na odwrót – im ludzie ubożsi, tym bardziej skłonni pomagać, współczuć, dzielić się, wychodzić z egoizmu. Przy silnym rozwarstwieniu klasowym solidaryzm tych dwu grup jest po prostu niemożliwy, nie da się zbudować mostu nad przepaścią, jaka dzieli bogatych i biednych.
Obserwacje brytyjskiej dziennikarki dotyczą naturalnie jej kraju, ale porażają uniwersalizmem. Wpływowi politycy krzyczą o cięciach, oszczędnościach, szerzą nienawiść do bezrobotnych i niepełnosprawnych, którzy „żerują” na podatkach tych pracowitych. Skąd my to znamy? Ile razy dziennie słyszymy pogardę z ust ludzi sukcesu, że nie będą utrzymywać darmozjadów, niech, zamiast wyciągać łapy po pieniądze podatników, zajmą te łapy łopatą?
Skąd taka prostacka niechęć? Zdaniem autorki stąd, że bogactwo wcale nie jest synonimem ani gwarantem sukcesu. Ludzie mający dużo chcą coraz więcej, tak wychowuje ich rynek, bo gdyby znikła konsumpcja, pojawiłby się kryzys. Co ciekawe, chcemy więcej bezrefleksyjnie. Nie dla siebie. Pragniemy, żeby porównanie z innymi wypadło korzystnie. Bogacimy się na pokaz. Jak w tej żałosnej reklamie: „Zadbaj o to, by sąsiad zauważył, że kupujesz większy telewizor”. Konsumpcjonizm już nawet nie wstydzi się siebie, mówi otwartym tekstem, o co idzie.
Amerykański psycholog Tim Kasser wskazuje, że pieniądze są jak ogłupiający, dehumanizujący narkotyk. Mówiąc nieco patetycznie, im bardziej je kochamy, tym mniej kochamy ludzi i planetę. Pieniądze, paradoksalnie, zwiększają również poczucie zagrożenia i strach przed „obcymi”, choć teoretycznie winny zapewniać poczucie bezpieczeństwa i generować dobroczynność, chęć dzielenia się – ostatecznie, żeby się podzielić, trzeba mieć czym. Tymczasem, w Wielkiej Brytanii, podobnie jak u nas, eskaluje np. niechęć do Romów, nakręca się lęk przed nimi. Ludzie bogaci muszą mieć wyimaginowanych wrogów, którzy chcą im odebrać pieniądze. A tu już blisko do choroby psychicznej.
Przeróżne sondaże, rzetelne, nie robione pod tezę, ujawniają jeszcze inny, bodaj najważniejszy powód smutku powiązanego z materializmem: ludzie zamożni mają mniej udane życie osobiste. Nie umieją budować szczerych, bezinteresownych relacji, tracą z oczu wartości inne niż pieniądz i posiadanie rzeczy. Nie jest to dziwne. Trudno koncentrować się na pilnowaniu swojego dobytku i pielęgnowaniu miłości jednocześnie.
Przestroga jest banalna, ale czy dociera? Większy telewizor ucieszy nas tylko na chwilę. Potem zobaczymy u kogoś jeszcze większy, co nas zasmuci. Podczas gdy ciepło i przyjaźń w oczach drugiego człowieka zapewni nam uśmiech na długie lata – także te chudsze.
Źródło informacji: theguardian.com
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze