Wspomnienie z Kraju Kwitnącej Wiśni
URSZULA • dawno temuMój błogostan został dramatycznie przerwany na lotnisku w Wiedniu, gdzie przesiadałam się na samolot LOT-u i gdzie do odprawy ustawiły się trzy konkurencyjne kolejki rodaków, którzy natychmiast zaczęli się ze sobą kłócić. W samolocie stewardessy wymieniały się między sobą - niby szeptem, ale na tyle głośno, by każdy mógł usłyszeć - uwagi: „Widziała pani tych ludzi, jak bydło się pchają, jak bydło!” i wtedy poczułam, że jestem już w domu.
Od trzech dni jestem u siebie w domu, na ukochanej ojczystej ziemi, ale czuję, że jeszcze nie ochłonęłam po przeżyciach, jakich dostarczyła mi podróż do Japonii. Męczą mnie skutki zmiany czasu — drugiej w tak krótkim okresie, a myślami nadal jestem w Kraju Kwitnącej Wiśni…
Gdy minął pierwszy szok wywołany zachowaniem Japończyków, powściągliwością i hermetycznością narzuconą im przez kulturę, zaczęłam powoli czuć się w tym odległym kraju komfortowo. Do końca nie mogłam jedynie przeboleć, że przewodnik Japończyk, zamiast opowiadać nam o miejscach, które zwiedzaliśmy, instruował nas tylko, o której możemy zjeść, o której wolno nam zrobić siusiu, o której musimy wrócić do autokaru itp.
Zabytki, świątynie, pałace, które zwiedzaliśmy były piękne, może tylko za bardzo w stylu niemieckim „wypicowane”, tak że sprawiały wrażenie zupełnie nowych. Japończycy nie byliby sobą, gdyby dopuścili, by ich antyki przykryła, uszlachetniająca w naszych oczach, patyna, ale czyż windy i klimatyzacja w pałacu shoguna to nie przesada?
Będę ciepło wspominać Japonię również z powodu tego, w jaki sposób w tym kraju społeczeństwo radzi sobie ze współczesnymi problemami cywilizacyjnymi. Problem bezdomnych to jeden z nich.
Bezdomni w Japonii oczywiście też są, mają wiele cech wspólnych z bezdomnymi całego świata — piją, są brudni i mieszkają w parkach. W przeciwieństwie jednak do takich krajów jak Polska, gdzie władze miejskie zakładają, że tego problemu nie ma, w Japonii praktycznie ułatwia się życie bezdomnym. Wydziela się im specjalną część terenu parku, na której rozkładają swoje obozowiska. Za dom służą im namioty (łagodny klimat w najgęściej zaludnionej części Japonii pozwala na to przez większą część roku) osłonięte plandekami. Wnętrza tych biwakowych namiotów, z tego co udało mi się podejrzeć, są przyzwoicie wyposażone. Bezdomni posiadają nawet telewizory, a na zewnątrz ich namiotów często stoją doniczki z kwiatkami, rzeźby i inne ozdoby oraz środki transportu — rowery. Kiedy bezdomny chce się przeprowadzić, składa cały swój dobytek w kostkę, owija go w niebieską folię i zostawia na specjalnie do tego przeznaczonym, ponumerowanym miejscu, skąd będzie on mu dostarczony do nowego miejsca pobytu. Oczywiście nikomu nie przyjdzie do głowy dobrać się do cudzego pakunku. Z odżywianiem się bezdomni także zdają się nie mieć większych problemów. W Japonii kucharz ma obowiązek wyrzucić jedzenie, które po przyrządzeniu stoi dłużej niż 15 minut. Takie świeże jeszcze, pyszne potrawy restauracje składają w określonym miejscu, skąd wydawane są bezpłatnie bezdomnym. I w ten sposób bezdomni odżywiają się daniami spod noży najlepszych kucharzy. Co więcej, w parkach organizowane są dla “ludzi bez stałego miejsca zamieszkania” koncerty, festyny i inne imprezy rozrywkowe. Zaprawdę, niejeden ciężko pracujący w Polsce człowiek nie ma takich warunków, jak bezdomni w Japonii.
W Japonii można natknąć się na liczne przykłady zaradności mieszkańców, ale jeśli miałabym wskazać powód, dla którego warto w Japonii żyć, to jest to niezwykły komfort codziennego życia. W Kraju Kwitnącej Wiśni wszystko jest zorganizowane tak, by ulżyć ludziom. Stojąc w dowolnym miejscu na ulicy możesz mieć stuprocentową pewność, że w zasięgu wzroku znajdzie się toaleta (czysta, wyposażona w suszarkę do rąk, która suszy w 15 sekund i bezpłatna), przytulna knajpka z pysznym, tanim jedzeniem oraz automat z zimnymi napojami i papierosami. Dopiero tam zdałam sobie sprawę, ile czasu dziennie tracę biegając za rzeczami, które w Japonii są na wyciągnięcie ręki. Najważniejsze jest jednak to, że to sami ludzie starają się ułatwić sobie nawzajem życie, na sposób wybitnie azjatycki podporządkowują się regułom społeczności — dzięki temu wszystko przebiega sprawnie i szybko. W krajach Europy Zachodniej i w USA pod tym względem jest oczywiście lepiej niż w Polsce, ale w Japonii jest po prostu najlepiej.
Mój błogostan został dramatycznie przerwany na lotnisku w Wiedniu, gdzie przesiadałam się na samolot LOT-u i gdzie do odprawy ustawiły się trzy konkurencyjne kolejki rodaków, którzy natychmiast zaczęli się kłócić. W samolocie stewardessy wymieniały się między sobą — niby szeptem, ale na tyle głośno, by każdy mógł usłyszeć — uwagi: „Widziała pani tych ludzi, jak bydło się pchają, jak bydło!” i wtedy poczułam, że jestem już w domu. Oddech stał się płytszy, a wdychane powietrze jakby cięższe i palące.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze