Fobia
SYLWIA KOWALSKA • dawno temuSłyszeliście o arachnofobii, klaustrofobii lub zoofobii? Wśród nas żyją osoby, które mają nietypowe lęki – przed pojazdami, guzikami, rurami, ciążą i portretami świętych. Niektórych lęk obezwładnia, utrudnia im normalne funkcjonowanie. Kilka osób opowiedziało o swych mniej lub bardziej nasilonych, nietypowych fobiach.
Renata (39 lat, ekspedientka z Elbląga):
— Panicznie boję się jeździć pojazdami. Od 4 lat chodzę wszędzie pieszo. Wstydzę się przyznawać do tego ludziom. Więc jak ktoś się dziwi, mówię, że dbam o kondycję albo trzymam w ten sposób linię. Przez pewien czas wydawało mi się też, że mam fobię społeczną, bowiem panicznie bałam się wychodzić na ulicę. Gdy dostałam pracę, uwierzyłam w siebie i jakoś mi to minęło. Ale tych pojazdów nie mogę pokonać. Boję się do nich wejść, boję się, że zasłabnę, że coś mi się stanie, że będziemy mieć wypadek, że ktoś mi zrobi krzywdę. Dlatego unikam autobusów, tramwajów, pociągów, samochodów.
Ciężko mi z tym żyć. Chciałabym to pokonać, wygrać z lękiem, z myślami, że mi się coś stanie. Ale nie mogę. Od wielu lat nie byłam na wakacjach, bo przecież trzeba gdzieś jakoś dotrzeć. Nie da się pójść pieszo na wakacje. Więc wolę sobie zaoszczędzić zdrowia i nerwów, i zostać w domu. Całe szczęście, że do pracy mam blisko, bo o żadnej, wymagającej ode mnie dojazdów, mowy być nie mogło.
Kiedyś chciałam zgłosić się na terapię. Ale mąż mnie wyśmiał i powiedział, że robię z siebie wariatkę i że nie ma zamiaru wstydzić się psychicznej żony. Więc na razie zrezygnowałam.
Daria (20 lat, studentka z Wrocławia):
— Mam dość dziwną fobię. Od dzieciństwa boję się… rur i pieców. Kiedyś ciągle się bałam, że przez piec, dom wyleci w powietrze. Co chwila wydaje mi się, że ulatnia się gaz, którym się zaraz otruję.
Co do rur to mam jeszcze większe lęki. Boję się, gdy coś w nich stuka, boję się, że pękną. Dochodziło do tego, że gdy spuszczałam wodę z wanny, to wyciągałam korek i uciekałam zaraz z łazienki, żeby tego nie słyszeć. Całe szczęście, że 4 lata temu, gdy w moim mieszkaniu pękły rury, nie było mnie w domu, bo bym zwariowała.
Moja dolegliwość jest uciążliwa. Wiadomo, że w każdym budynku są rury, a może być i piec. Czuję się jak kompletnie szurnięta baba. I ludzie tak na mnie patrzą, jeśli zauważą mój lęk. Mój chłopak zostawił mnie, bo jak określił – woli normalniejsze panny, bez problemów. Chciałabym żyć bez strachu.
Adrian (25 lat, urzędnik z Warszawy):
— Nawet nie wiem, czy moją dolegliwość można nazwać fobią czy lepiej panicznym wstrętem…, ale nienawidzę guzików. Tak, nie mogę nosić rzeczy z guzikami, więc wiadomo, że o koszulach nie ma mowy. Jako facet mam spory problem. Bo czy znacie kolesia, który nie miał nigdy na sobie koszuli?
Jakoś sobie radzę. Do garniturów zakładam t–shirty. Nawet ludzie mówią mi, że mam swój styl, wyróżniam się. Ci nie wiedza o mojej fobii. Myślą, że noszę się tak celowo. Jedynym rodzajem guzika, który mogę znieść, jest metalowy guzik przy jeansach. Dlatego najczęściej ze spodni noszę właśnie takie. Bywało, że przy innych odpruwałem guziki.
Jak wspomniałem, to nie jest lęk jako taki, ale wstręt. Dla mnie guziki są obrzydliwe. Nie akceptuję ich u siebie, ale też nie lubię u innych. Nie jestem w stanie odpiąć guzików, bo brzydzę się ich dotknąć. Wiem, że to dziwactwo do kwadratu, ale nic na to nie poradzę. Już tak mam.
Wiele osób pyta, skąd mi się to wzięło. Nie wiem. Pamiętam, że gdy byłem w wieku przedszkolnym, kolekcjonowałem guziki. Zbierałem je do dużej, metalowej puszki po mące. Wiele razy wysypywałem wszystkie na dywan, bawiłem się nimi.
Szczepan (30 lat, florysta z Wałbrzycha):
— Niesamowicie wręcz boję się obrazów i figur przedstawiających świętych. Nie jestem praktykującym katolikiem, ale ogólnie jestem wierzący. Jednak za nic w świecie nie wejdę sam do pustego kościoła. Najchętniej spaliłbym, zakopał lub porwał obrazy w kościele. Po prostu mnie przerażają do tego stopnia, że pocę się, trzęsę, kołacze mi serce.
Przez moją fobię nie podjąłem studiów na historii sztuki, która bardzo mnie interesuje, bo wiadomo, że tam sztuka sakralna w dużej ilości występuje i zajmuje ważny rozdział.
Nie wiem, skąd mi się to wzięło. Nie spadł na mnie w dzieciństwie żaden obraz, nie zostałem przygnieciony przez monumentalny posag Matki Boskiej. Nie przydarzyło mi się nic złego z tego typu przedmiotami. Nie spotkałem się dotychczas z żadną osobą, która by cierpiała również na tę fobię. Nawet nie wiem, jak się ta przypadłość nazywa. Sakrofobia? Czy coś takiego istnieje?
Nikt mojej choroby nie traktuje poważnie. Wszyscy mówią, że taki stary chłop, a sieje niepotrzebnie panikę. Nawet moja dziewczyna myśli, że się zgrywam. Kiedyś powiedziałem o tym księdzu, który chodził z kolędą. Zażartował, że jestem opętany i spytał, czy nie czuję lęku przed święconą wodą.
Natalia (35 lat, dziennikarka z Poznania):
— Przeczytałam kiedyś, że tokofobia to obawa przed ciążą i porodem. Obawiam się, że właśnie cierpię na tę przypadłość. Od wielu lat męczę się z tym problemem i nikt mnie nie rozumie. Jestem mężatką od 10 lat, ja mam 35, a on 40 lat. Oboje bardzo chcielibyśmy mieć dziecko. Teraz to dla mnie ostatni dzwonek. Mąż namawia mnie na to od długiego czasu. Czuję też presję ze strony rodziny, mamy — która chce w końcu zostać babcią i babci — która ciągle mi przypomina, że wiecznie żyć nie będzie. Czuję się gotowa emocjonalnie i psychicznie do opieki nad dzieckiem, odzywa się we mnie instynkt macierzyński, uwielbiam małe dzieci, jednak panicznie boję się ciąży. Nie wyobrażam sobie jak można ją znieść. Wiem, że wszystkie kobiety jakoś to przechodzą, ale wydaje mi się, że ja jej nie przeżyję. Moja mama bardzo cierpiała przez cały okres ciąży. Wymiotowała, mdlała, miała ciężki poród. Podejrzewam, że u mnie byłoby podobnie. Jestem osobą dość wytrzymałą na ból, ale nie potrafię znieść bólów menstruacyjnych. W moim przypadku bóle te są nie do zniesienia. Czasem aż jeżdżę na zastrzyki przeciwbólowe. A jeśli to jest tylko namiastka tego, co się czuje się podczas porodu…
Nie wyobrażam też siebie po ciąży, jako grubej kobiety z rozstępami, obwisłym biustem i brzuchem. Czułabym się fatalnie z samą sobą. Jako dwudziestolatka walczyłam z nadwagą i strata tego, co osiągnęłam, byłaby tragedią.
Myślałam dwa lata temu nad adopcją, ale mój mąż nie chce wychowywać, jak mówi, cudzego bachora.
Anna (23 lata, hostessa z Krakowa):
— Boję się starości. Panicznie. Jestem jeszcze młoda, ale wiem, że starość jest nieunikniona. Głównie boję się zmarszczek (to podobno rytifobia) i flakowatego ciała. Szkoda mi mojej urody i jędrnego ciała.
Zaczęło się to już 6 lat temu. Jako pierwsze przyciągnęły moją uwagę nogi. Obwód moich ud nie był już porównywalny z obwodem ramion. Do tego na moich gładkich nogach pojawił się cellulit. Potem na moich dłoniom pojawiły się żyłki, a całe ręce stały się wręcz kościste. Obecnie mam obsesję zmarszczek pod oczami. Już dziś stosuję silne kremy przeciwzmarszczkowe, które powinna raczej stosować moja mama. Ale mnie wydaje się, że starzeję się w zastraszającym tempie.
Tak krótko cieszyłam się swoją urodą. Owszem – są operacje plastyczne, ale mogą pomóc na jakiś czas. Żadna staruszka, nawet po dwudziestu zabiegach chirurgicznych, nie będzie wyglądała jak dwudziestolatka. Mity o pięknym starzeniu się, o cudach jesieni życia odkładam na półkę. Starość to koszmar!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze