Co się dzieje na wieczorze kawalerskim?
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuTajemnica wieczoru kawalerskiego jest jedną z nielicznych świętości, które ocalały w naszych barbarzyńskich czasach. Przynajmniej tak chciałbym wierzyć. Szlachetne to milczenie skacowanych mężczyzn wracających nad ranem ku narzeczonym, żonom, kochankom ma coś z uwznioślającej mocy spowiednika sznurującego sobie usta po wysłuchaniu największych nawet potworności.
Zaczyna się sezon ślubów. Szczęśliwe te roztropne młode pary, które wybrały marzec na otwarcie nowej drogi życiowej. Portfele zaproszonych gości ciągle są pełne i chętne, by się wypróżnić. Potem będzie już oszczędniej, a nowożeńcom wczesnej jesieni pozostaną grosiki, ocalałe z wakacyjnego kataklizmu i sekwencji wcześniejszych ożenków. Marzec posiada jeszcze jedną bezcenną zaletę związaną z warunkami pogodowymi. Goście przed kościołem cywilnym bądź świeckim trzęsą się z zimna w długiej kolejce ku młodym, ci zaś są rozgrzani własną miłością. Miły to widok, zwłaszcza z okien klimatyzowanego samochodu.
No a wcześniej rozgrywają się wieczory kawalerskie. Co na nich się dzieje? Tego nie mogę zdradzić.
To godność lekarza, zachowującego dla siebie sekrety pacjentów i zawadiacka cichość szpiega, odmawiającego informacji odnośnie swoich fantazyjnych czynów. Dlatego, choć byłem na wielu wieczorach kawalerskich, nagiej prawdy powiedzieć nie mogę.
Znam kobiece wyobrażenia. Błyszczały mi w wielu przejętych oczach, pod umalowanymi rzęsami, niekiedy zostawały wypowiadane głosem pełnym sprzecznych emocji. No bo tak. Z jednej strony ujawnia się zazdrość, dość słusznie umotywowana. Wieczór kawalerski wedle powszechnej opinii nie może obyć się bez dziwek, bądź nagiego ich stada pląsającego radośnie po stosownym pomieszczeniu. Panie te, z samego faktu, że towarzystwo przytargało pijanego kawalera, gotowe są ściągnąć z siebie wszystko ze skórą włącznie, aby zadowolić miękkiego delikwenta. Sama uroda tych dziewczyn zdolna jest otworzyć przed nim nieznane wcześniej światy, sprawić, by zwiedzał je nawet zaobrączkowany, czy wręcz od planów małżeńskich odstąpił. Jednocześnie, piękne ciała tych kobiet niosą dziesiątki nieuleczalnych chorób, przy których tryper kojarzy się najwyżej z katarem. Przejdą one niezawodnie na wybrankę, dzieci i tak, do siódmego pokolenia.
Jeśli kobiety to i szampan, a konkretnie jego nowoczesne formy w postaci burbonów, whisky oraz, co najbardziej prawdopodobne, wódy. Ostatnio dołączają do nich używki inne, zakazane, a często takie, których nikt nie widział jak świat długi i szeroki: materializują się wyłącznie na wieczorkach kawalerskich, na wzór ektoplazmy pojawiającej się znikąd za plecami wywoływacza duchów. Wszystkie dziewczyny, które – nieśmiało przecież – zdradzały mi swoje obawy odnośnie wieczorków kawalerskich, na które wybierałem się z ich partnerami, martwiły się nimi najbardziej. Dobrze to o nich świadczy: skoro musi, niech powlecze się do burdelu, ale niech przynajmniej nie zapije się na śmierć, niech broń Boże nie bierze niczego, co może zatrzymać serce i to pod sercem, słowem, skoro robicie już taką głupotę chłopcy, przynajmniej zachowajcie życie.
A zatem, w kobiecej wyobraźni wieczór kawalerski jest takim Las Vegas Parano, tym gorszym, bo krótkim, czyli daleko bardziej intensywnym. Zamrożoną wódkę wsuwamy niczym żołnierz suchary na froncie, pod obstrzałem, butelkami wina gramy w kręgle, a zawartość zlizujemy z podłogi, wraz z tłuczonym szkłem. Najróżniejsze prochy przynosimy w torbach po Arielu, pod sufitem snuje się babie lato marihuanowego dymu, zaś stłuczone lufki dały robotę na dwa tygodnie pobliskiej hucie szkła. Jeśli ktoś myśli, że przesadzam, niech posłucha siebie: kobiety mają dziwną skłonność do wyolbrzymiania wydarzeń, w których nie przyszło im uczestniczyć.
A rzeczy wyobrażone są najgorsze, stąd, potężny lęk budzą rozmowy podczas wieczoru kawalerskiego. One także objęte są tajemnicą, niemniej, raz na czas któryś facet coś przebąknie swojej ukochanej. Dobrze znam to pytanie: o czym tam gadaliście? niby lekko rzucone, mające jednak ciężar łodzi podwodnej nieodwołalnie opadającej na dno. Męskie rozmowy w ogóle są ciekawe, te kawalerskie szczególnie, gdyż sam charakter wieczoru określa ich temat. Mężczyźni bowiem dzielą się na cztery kategorie: jeszcze nie żonatych, już prawie żonatych, żonatych i szczęśliwych ponownie. O czym mogą rozmawiać tacy faceci w przededniu ślubu jednego z nich? Żonaty niezawodnie będzie narzekał, ewentualnie udzieli rad mających ułatwić pożycie małżeńskie. Lepiej już pójść i posłuchać, co w tej sprawie mają do powiedzenia krokodyle. Szczęśliwie rozwiedziony jeszcze te rady wzmocni, po czym zacznie minione małżeństwo mitologizować, szukać w nich sensów, których nigdy nie było, by koniec końców oświadczyć, że najlepiej mu jest teraz. Facet nieożeniony ożywi się na te słowa i rzecze, że on to nigdy się nie ożeni, a jeśli już to kiedyś, bo jednak młodości szkoda. Inaczej mówiąc, skład wieczoru kawalerskiego jawi się kobiecie jako zbieranina zbójeckiej szajki, gotowej odwieść narzeczonego od zamążpójścia. Jeśli ten plan zawiedzie, gotowi są wpaść na samą ceremonię i uprowadzić go sprzed ołtarza w nieznanym kierunku.
Tymczasem, sprawy mają się inaczej.
Wieczory kawalerskie mają różne nastroje, lecz dominuje smutek na wzór pogrzebowego. Dzieje się tak, gdyż zbierają się na nich najróżniejsi dawni przyjaciele, którzy nie mają od dawna nic ze sobą wspólnego. Każdy zjawia się z intencją zabawy, lecz każdemu również wieczorek niezbyt pasuje, gdyż rujnuje plany weekendowe. Gadać nie jest za bardzo o czym, zdrowie nie pozwala na mocniejsze używki, a jak ktoś popije, to zaraz mdleje i trzeba cucić. Wycieczki do stosownych klubów kończą się jak wszystko, czyli panną podrygującą w kompie, oszustwem, mordobiciem lub błyskawiczną ewakuacją celem uniknięcia pogromu.
I stąd wzięła się tajemnica wieczoru kawalerskiego. Nie wolno nam się przyznawać do tego, jak naprawdę wygląda, że jest kolejnym, zwykłym spotkaniem facetów, na którym gadamy o tym co zawsze, zaś wszelkie próby rozruszania towarzystwa kończą się nieszczęściem, ewentualnie tkwieniem w smutku. Ponieważ jesteśmy wredni i zawzięci, rozpuszczamy mity o używkach i rozpuście, pragnąc, aby nasze kobiety martwiły się razem z nami.
Naprawdę, wieczory kawalerskie są do bani.
Ale weekendy kawalerskie to zupełnie inna bajka…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze