Nie ma rzeczy niemożliwych
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuDużo się mówi o straconym pokoleniu dzisiejszych dwudziestolatków. Wspomina się o nich w kontekście emigracji, pracy poniżej kwalifikacji i chybionych kierunków studiów. Wróży im się życie z najniższej krajowej i wypomina pasywność. Oskarża się o bierność, brak pasji i roszczeniowe podejście do życia. Zagubieni, młodzi ludzie bez autorytetów mają problemy ze znalezieniem własnej drogi. Czy na pewno?
Dużo się mówi o straconym pokoleniu dzisiejszych dwudziestolatków. Wspomina się o nich w kontekście emigracji, pracy poniżej kwalifikacji i chybionych kierunków studiów. Wróży im się życie z najniższej krajowej i wypomina pasywność. Oskarża się o bierność, brak pasji i roszczeniowe podejście do życia. Przy okazji obrywa się ich rodzicom, którzy korzystając z dobrodziejstw transformacji rozpoczęli pogoń za finansowym sukcesem, tracąc przy okazji dobre relacje z własnymi dziećmi i przestając być dla nich autorytetem. Zagubieni, młodzi ludzie bez autorytetów mają problemy ze znalezieniem własnej drogi.
„Ci ludzie nie wiedzą czego chcą – mówi psycholog rozwojowy Dorota Zawadzka (w serwisie Natemat.pl). – Ja ich nazywam straconym pokoleniem, może złamanym, skrzywdzonym. Nie wiedzą nic o sobie, nie wiedzą, czego chcą. Mają aspiracje, które narzuca im świat zewnętrzny, czują, że muszą to, czy tamto. Oni zaś nie wiedzą ani czy to lubią, ani czy to jest dla nich dobre, czy jest to im potrzebne i przede wszystkim, jak mieliby się za cokolwiek zabrać.”
Jak każde uogólnienie i to bywa mylące. Pokolenie ludzi urodzonych w wolnej Polsce, to również zdolne i pracowite osoby, które w umiejętny sposób wykorzystują dane im szanse. I doskonale wiedzą, czego chcą.
Kluczową rolą w sukcesie młodych ludzi jest jednak dostrzeżeni ich potencjału i danie im szansy. Nie każdy pracodawca to potrafi.
Anna Zbrożek, dwudziestopięcioletnia marketing manager hotelu Młyn Klekotki na Warmii, to pozytywna reprezentantka swojego pokolenia.
Poznaję ją na gruncie zawodowym. Zmęczona i sfrustrowana kolejnym dniem pracy wykonuję któryś telefon z rzędu właśnie do Anny. W słuchawce słyszę nie tylko miły głos, kompetentne odpowiedzi ale też niespotykaną często energię. Sprawa zostaje załatwiona od reki. W kolejnej rozmowie słyszę kreatywną propozycję i nie dostaję zbyt długiego czasu na decyzję. Następnego dnia Anna dzwoni jeszcze z jednym pomysłem. Jej energia zaraża mnie dobrym nastrojem. Sama mam ochotę zrobić więcej i trochę mi się robi głupio, że w codziennej rutynie zatraciłam coś cennego.
Skąd ona się wzięła? – zastanawiam się i zaczynam się młodej pani manager przyglądać. Jak to się stało, że dziewczyna wyglądająca na subtelną licealistkę zarządza z sukcesem sporym marketingiem hotelu? Robi wokół niego szum medialny i buduje wciąż rozrastające się grono jego wielbicieli? Choć obiekt funkcjonuje od wielu lat, to pod wpływem działań Anny robi się o nim głośno i dzieją się w nim rzeczy, o których wcześniej nikt by nie pomyślał.
Działalność pani manager wspierana jest przez właściciela hotelu, pana Zbigniewa Tyszko. To otwarty człowiek z uwagą słuchający ludzi, bez względu na wiek. W Annie oprócz dobrego CV dostrzegł kreatywną energię. Ufając własnej intuicji powierzył jej trudne zadania i nie pomylił się. Mija rok jak jest jej pracodawcą.
— Mój szef – mówi Anna - jest człowiekiem umiejącym słuchać pracowników i dający im szansę pokazania, że dany pomysł ma możliwość realizacji. Jest wzorem dobrego zarządzania. W moim życiu zmienił wiele, bo dał mi możliwość udowodnienia, że jestem w odpowiednim miejscu, czasie i na dobrym stanowisku. Uwielbiam rozmowy z nim na różne tematy. Jest nie tylko dyrektorem ale również normalnym, choć bardziej pozytywnym od innych człowiekiem.
Anna Zbrożek, zanim zaczęła zarządzać marketingiem hotelu, robiła różne rzeczy. Była aktorką w popularnym serialu, rozkręcała klub w Warszawie, zdobyła mistrzostwo Polski w skoku w dal. Jej zawodowa droga była jednak wyboista. Musiała dorosnąć w wieku 16 lat, kiedy straciła ojca.
— Nie zawsze trafiałam na odpowiednich ludzi - wspomina. — Nie raz stawałam w sytuacjach, w których musiałam szybko zdecydować, czy chcę pracować z ludźmi nie szanującymi drugich osób. Nie raz miałam doły, ale nie dawałam się.
Ania nie straciła optymizmu i konsekwentnie idzie własną drogą. Nie goni za złudzeniami.
— Jako mała dziewczyna chciałam być aktorką lub businesswoman – opowiada — po maturze usłyszałam od jednego z aktorów, że aktorstwo może być dodatkiem do życia, ale powinno się mieć stabilną pracę, te słowa dały mi do myślenia. Zrozumiałam, że chcę iść w kierunku turystyki i języków obcych.
— Pieniądze? Przyjdą same – mówi z uśmiechem - dzisiaj są, jutro ich nie ma, emocje pozostają, stawiam na dobre relacje z ludźmi, co nie znaczy, że jestem pobłażliwa. Wręcz przeciwnie, jestem bardzo wymagająca i twardy ze mnie negocjator. Pochwały są miłe i cenię je, ale najważniejsze jest, by praca sprawiała przyjemność i tak jest dzisiaj.
— 10 lat później? Kiedyś odpowiedziałabym, że chciałabym być prezes dużej korporacji – odpowiada z powagą - teraz wiem, że chcę być szczęśliwą żoną i matką, chciałabym też tworzyć innowacyjne projekty. Marzy mi się również otworzyć fundację wspierającą dzieci z biednych rodzin, pomagającą im osiągnąć w życiu to, o czym marzą i stać się tym, kim chcą np. lekarzem, prawnikiem itp.
Anna cieszy się, że rozpoczęła pracę w wieku 18 lat.
— Dzięki trudnym doświadczeniom doszłam do tego, co mam dzisiaj – mówi. Moje motto to — nie ma rzeczy niemożliwych, do ich realizacji trzeba chęci i wytrwałości. Potrzebni są też ludzie, których przekonamy do naszych pomysłów.
Najnowszy pomysł Anny to stworzenie w hotelu Młyn Klekotki innowacyjnego pakietu dla kobiet biznesu w ciąży.
To jak jest z tym straconym pokoleniem? Jak jest z tymi nieprzychylnymi młodym ludziom pracodawcami?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze