Czas na przełom
CEGŁA • dawno temuCzy mogę rzucić faceta, który w chwili obecnej denerwuje mnie każdą komórką swego ciała, każdym odezwaniem się? Seks jest cudowny i to jedyne co nas łączy. On mnie już nie ocenia jako bliską osobę, lecz jako wroga, któremu trzeba dać odpór. Ja Jego podobnie. Ciężko mi tak żyć. Niestety, jedyne na co mam chęć, to spakować mu zgrabny plecaczek i powiedzieć: bye, bye!
Droga Cegło!
Może Cię to rozśmieszy, bo wszyscy naśmiewają się z noworocznych postanowień, ale cóż, ja też takie głupstwo podjęłam. Rzucam Mojego Mężczyznę! Nie, więcej luzu! Puszczam go z wiatrem! Niech się buja!
Nasza ostatnia „rozmowa”, przez SMS… Obraził się, „odszedł” – nie wiadomo, dokąd, ale ja za to wiem, że nie ma zbyt wielu opcji. Wróci, jak „ja się opamiętam i mi przejdzie”. Odpisuję, że nie spytał nawet, co mi jest. Z czego wynika moje zachowanie — według niego obojętność. On owszem, odpowiada: „Wiem, co ci jest. Jesteś świrnięta”.
To tyle o nas.
Nie, żartuję, muszę Ci przecież powiedzieć coś więcej. Kiedy się zaczęło psuć… I dlaczego tak szybko… Jak w tym dowcipie… Ale ja nie wiem!
A może od końca tej upojnej, dwuletniej historii… Wigilia u mojej mamy. Trzecia w tym trzyosobowym składzie. Między deserem i mikołajem Mój Sens Życia idzie do przedpokoju, wyciąga z plecaka „własny” winiak i „własną”, napoczętą butelkę coli… Nie widziałam momentu, gdy to zabierał z domu – może bym zadziałała… Nie chce nadużywać gościnności mojej mamy, żerować na emerytce… Widzę w jej oczach zaskoczenie, ale bez afery. Jest o niebo mądrzejsza ode mnie. Trzyma klasę. Brawo, mamo, ale wolałabym, gdybyś wzięła moją stronę…
Skumulowały się te świąteczne kwiatki… W drugi dzień świąt moja przyjaciółka, zamieszkała na stałe w Kanadzie, zaprasza nas do restauracji na befsztyki. Jesteśmy we czwórkę, ona z mężem Kanadyjczykiem. Opowiada o trudnej sytuacji z rodzicami w Polsce – mama poważnie choruje, ojciec słabo sobie z tym radzi… Światło Moich Oczu narzeka na wszystko. Większość czasu spędza na niższej kondygnacji, przy stojaku z gazetami. Zamawia tylko piwo, z udawanym zażenowaniem. Krytykuje knajpę. Odmawia jedzenia, łykając Manti i tłumacząc się niestrawnością. Co chwila wymyka się do sali dla palących, ogląda tam mecz, niechętnie wraca…
No i Wielki Finał – moje urodziny. Jedyny Na Świecie sprząta całe mieszkanie, absurdalnie i zaciekle myje okna, narażając się na grypę. Kąpie się, zakłada (złośliwie) bluzę, której nie lubi, ale którą dostał ode mnie – sygnał niby zgody, potulności, czysta drwina… Gości przyjmuję sama w kuchni. Moje Niewyobrażalne Szczęście włącza w pokoju telewizor i komputer jednocześnie, a na widok każdej kolejnej osoby wyjaśnia, że impreza miała przecież być o ósmej, nie o szóstej… I mogłabym tak długo dalej, ale po co?
Co dodać? Kiedy człowiek jest w stresie, przypominają mu się same złe rzeczy. Tak jest ze mną. Miłość Mojego Życia zagłodziła mi kiedyś koty prawie na śmierć, gdy wyjechałam na delegację, aż niemal zdziczały. Podobno były „niegrzeczne i złośliwe”, nie chciały załatwiać się do kuwety… Dwa miesiące trwało, zanim je odprostowałam. Zataił przede mną ważne rzeczy z przeszłości – wiem, o przeszłość nie wolno być zazdrosnym, ale kłamstwo pozostaje kłamstwem i lepiej już nie mówić nic…
Mogłabym tak długo, a właściwie jestem prymitywna i chcę tylko potwierdzenia: czy mogę rzucić faceta, który w chwili obecnej denerwuje mnie każdą komórką swego ciała, każdym odezwaniem się? Chociaż seks jest cudowny (to jedyne, co się nam udało), ostatnio służyłam jednak w łóżku głównie jako podpórka pod rękę z pilotem do telewizora… Może kogoś to zdziwi, ale właśnie zamontowaliśmy kabel i Moje Bożyszcze oszalało…
Cegło, On mnie już nie ocenia jako bliską osobę, lecz jako wroga, któremu trzeba dać odpór. Ja Jego podobnie. Ciężko mi tak żyć, koncentrując się jednocześnie na pracy. Niestety, jedyne na co mam chęć, to spakować Mu zgrabny plecaczek i powiedzieć: bye, bye, love!
Trusia
***
Witaj Trusiu!
No, nie wiem, skąd to pseudo, ale trusią to Ty według mnie nie jesteś, dziewczyno… Doskonale wiesz o tym, że zawsze masz prawo wystawić rzeczy faceta za drzwi. Każda z nas ma takie prawo. Nie musisz szukać usprawiedliwień, podpórek czy wspomagaczy.
Nie dam się jednak nabrać: za mało wiem o Waszym związku, by ferować wyroki – rzuć go, nie rzucaj… Co tak naprawdę mi opowiedziałaś? Przytoczyłaś dwie-trzy niefortunne zagrywki (nazwij je chamskimi, jeśli tak wolisz). To wszystko.
Koty to poważna sprawa – podobno człowieka określa jego stosunek do zwierząt. Niestety, nie byłaś przy tym. Relacja osoby mimo wszystko obcej, postronnej (ile czasu wtedy się znaliście?) z cudzymi kotami bywa bardzo złożona, wiem to z autopsji. Kot potrafi się z tęsknoty obrazić, robić na złość… Czasami z trudem wybacza. Zupełnie jak człowiek.
Co do wigilii. Skoro Twoja matka zaakceptowała zachowanie Twojego chłopaka i Jego butelkę ulubionego alkoholu, może powinnaś to rozważyć – statystyczni rodzice raczej nie życzą nam źle… Zresztą, przy trzecich świętach jesteście już niemal jak rodzina. Czy nie przesadzasz w konwenansach?
Kolejna sprawa. Jeśli izolował się podczas imprezy urodzinowej, to chyba wcześniej o coś się posprzeczaliście, prawda? Innej możliwości nie widzę, nic nie rodzi się z powietrza.
Co do knajpy i kanadyjskiej koleżanki – poszedł z Tobą. Nie musiał. W ogóle nie musicie wszystkiego robić razem i w tym samym momencie:). Nie chciał befsztyka? Trzeba było spytać, czy nie bolą Go zęby…:)
Nad kwestią „posiadanie pilota a poczucie władzy” wolałabym się nie rozwodzić, bo ta pasjonująca dyskusja mogłaby nas szybko sprowadzić na manowce.
Nurtuje mnie natomiast pewne pytanie. Czy inne osoby, uczestniczące w tych wszystkich „strasznych wydarzeniach”, też czują się urażone? A może są raczej pobłażliwie rozbawione? To by mnie specjalnie nie zdziwiło. Wydaje mi się, że przywiązujesz zbyt wielką wagę do drobiazgów i – daruj – pozorów, a Twój chłopak wręcz przeciwnie: jest przekorny, zbuntowany, (jeszcze?) nie pogodzony z realiami codzienności.
Masz dwa wyjścia.
Możesz poczekać, pozwolić, by Jego ideały umarły śmiercią naturalną i ustąpiły miejsca „szarej rzeczywistości”. Niestety, nie wiadomo, ile czasu zajmie to uśmiercanie – niektórzy pozostają wierni ideałom przez całe życie, nawet za cenę tak niewyobrażalnych zbrodni przeciwko cywilizacji, jak nieposiadanie samochodu, komórki czy nieliczenie się w pewnych kręgach… Twój chłopak ewidentnie ma za nic pewien obszar życia. Ty odbierasz to bardzo osobiście, jako pogardę i zniewagę. Nie jestem pewna czy słusznie. Ale – ważna rzecz: czy zawsze myślałaś w ten sposób? Ludzie dojrzewają w różnym tempie, weź to pod rozwagę, jeśli marzysz o czymś stałym i na przykład formalnym.
Możesz też Go spokojnie porzucić, co mówię bez ironii, ponieważ wiem, jak trudno żyć z kimś, jak to się dawniej mówiło, nieprzystosowanym… Ty jesteś inna i nie widzę najmniejszego powodu, byś się przez to miała obwiniać. Indywidualistyczne ciągoty oraz wyskoki Twojego faceta tylko Cię męczą i upokarzają. Po co to sobie fundować na dłuższą metę?
Jak sama napisałaś, on Cię postrzega – w Twojej normalności — jako oszołoma. Dokładnie tak, jak Ty Jego w odmienności. To Wasza jedyna wspólna płaszczyzna (poza seksem). I jedyna szansa, jaką widzę. Skoro wytrzymaliście ze sobą dwa lata…
Nie żyj duperelami, dziewczyno!
Kolejnego roku mimo wszystko życzę!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze