Skrzywdzeni przez rodziców
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temu • 1 komentarzRodzice nie są idealni. Wszyscy to wiemy. Często spotykam ludzi, którzy w dzieciństwie przeżyli swoje piekiełko. Mam na myśli: lekceważenie, niezdolność do okazywania uczuć, stawianie wymagań ponad siły, ciągłą krytykę. Jak sądzę, większość rodziców chce dobrze dla swoich dzieci. Tylko im nie wychodzi. Unikają jednych błędów, żeby popełnić inne.
Rodzice nie są idealni. Wszyscy to wiemy.
Często spotykam ludzi, którzy mieli mniej szczęścia niż ja i w dzieciństwie przeżyli swoje piekiełko. Nie mówię tutaj o jawnej przemocy, o biciu, zamykaniu w komórce i tym podobnych. Mam na myśli rzeczy subtelniejsze: lekceważenie, niezdolność do okazywania uczuć, stawianie wymagań ponad siły, ciągłą krytykę. Jak sądzę, większość rodziców chce dobrze dla swoich dzieci. Tylko im nie wychodzi. Unikają jednych błędów, żeby popełnić inne. Tak to mniej więcej wygląda.
Jeden mój kolega, dobrze po dwudziestce, wiedzie życie dokumentnie rozpieprzone. Prowadzi firmę, próbuje pisać prozę, robi, w jakimś wymiarze karierę naukową, do tego jeszcze współżyje oraz chleje, słowem zachowuje się jakby w kwadrans próbował podbić cały świat. Oczywiście idzie mu średnio. Z rozmów, opłotkami wywnioskowałem, że robi to wszystko po to, by zadowolić apodyktyczną matkę. Ta oczekiwała od niego nie wiadomo czego i nieustannie wyraża swoje pretensje. Chłopak wymyślił sobie, że będzie żył po swojemu, na własnych zasadach, odrzucił karierę prawnika, proponowaną przez rodzicielkę (pani prokurator, a jakże) i dłubie swoje. Chce udowodnić coś matce, pragnie pokazać, że jest coś wart. Poddany presji spala się w kolejnych, pospiesznie realizowanych projektach.
Kumpel numer dwa, dziś czterdziestoparoletni, zetknął się z banalnym brakiem miłości. W dzieciństwie znajdował się na drugim planie, zepchnięty w tył przez karierę rodziców (dla odmiany małżeństwo lekarza i artystki) i rozliczne obowiązki tychże. Ile razy słyszał, że jest nic nie wart, tego nie sposób stwierdzić. Zawsze najgorszy, nie dorastający do oczekiwań, jakiś taki trefny ze swoją wrażliwością – po prostu się załamał. Nie tak od razu, nic w nim nie pękło. Jak drzewo smagane wiatrem, pomalutku przyginał się do ziemi i już tak został. Nie skończył studiów, chwycił buteleczkę i ani myśli jej puścić. Na rodziców klnie, jednocześnie przed nimi się płaszczy i ochoczo przyjmuje każdą krytykę. Doprowadził do sytuacji, w której rodzice mają rację co do oceny jego osoby.
Trzeci kolega dawno już przekroczył sześćdziesiątkę i jako jedyny z tej bandy doświadczył przemocy. Obrywał po tyłku i pasem, jak sam twierdzi, niezasłużenie. Ojciec go lekceważył, w odróżnieniu od pozostałych przypadków nie stawiał żadnych wymagań. Po prostu dawał do zrozumienia, że wolałby, aby syna nie było. Matka przyglądała się temu z biernością.
Właściwie nie wiem, czego dokładnie doświadczył kolega numer trzy. Niechętnie wymienia jakieś szczegóły, ale gdy popije, opowiada mi o tym, że nigdy nie doświadczył miłości ojcowskiej, że traktowano go jak piąte koło u wozu, dwunożną przeszkodę w niefrasobliwym życiu. Jest siwy, twarz mu wisi, dłoń mu się trzęsie, kiedy sięga po piwo.
Nie potrafię wniknąć w te tragedie. Nie wiem, co było kiedyś, kiedy trwało dzieciństwo moich kumpli, wiem za to, co jest teraz. A jest trzech facetów, użalających się nad sobą (być może zresztą słusznie), niezdolnych do podjęcia wyzwań związanych z dorosłym życiem. W jakiś sposób pozostali skrzywdzonymi dziećmi. Wydaje mi się nawet, że zżyli się z tą rolą.
Ci trzej przyjaciele to stare konie. Ojciec najstarszego już nie żyje, pozostali rodzice zdecydowanie mają bliżej niż dalej, a wszelkie ich pretensje już dawno straciły na aktualności. Powiedziałem najstarszemu koledze, że jego ojciec żyje tylko w nim, ze swoim brakiem miłości i lekceważeniem. Jest upiorem żerującym w człowieku, przedłużył sobie życie i trwa, sącząc jady. Jego już nie ma, człowieku – tak powiedziałem – dawno leży w grobie, a jedynym, który cię krzywdzi, jesteś ty sam. Wiecie co mi odpowiedział?
— Bardzo możliwe, ale inaczej nie umiem.
No i pięknie.
W tym wszystkim kryje się tajemnica, której nie mogę zgłębić. Może dlatego, że miałem normalne dzieciństwo? Moja wrażliwość jest wrażliwością nosorożca. Walnie we mnie ciężarówka – zachwieję się i otrzepię. Wydaje mi się jednak, że za bardzo koncentrujemy się na swoim dzieciństwie, patrzymy na to co było, zamiast zwrócić się ku temu, co jest i nadejdzie.
Póki słuchamy rodziców – dobrych, złych, jakichkolwiek – póty pozostajemy dziećmi. Dotyczy to w tym samym stopniu moich trzech kolegów, jak i maminsynków, niezdolnych do oderwania się od spódnicy. Mamy jedno życie, na szczęście dość krótkie. Trzeba przez nie przejść na własnych zasadach, bez oglądania się na kogokolwiek. Cóż, łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić.
Właściwie nie potrafię pomóc swoim trzem przyjaciołom. Odpowiednia kobieta by potrafiła, być może terapeuta (temu ostatniemu nie potrafię zaufać). Przychodzą mi do głowy banalne rady: weź spójrz w siebie, zastanów się czego chcesz od życia, jakiego życia potrzebujesz i zacznij dążyć do celu. Żadna to mądrość, prawda? Wiem. Ale wiem też coś innego.
Nigdy nie zadowolimy naszych rodziców. Gdyby święci mieli dzieci i te dzieci również zostały świętymi – pretensje dalej wisiałyby w powietrzu. Tak po prostu jest, nie wiem dlaczego. Rodzic ma jakieś marzenia związane z życiem swojego dziecka, a marzenia posiadają tę szczególną cechę, że są piękniejsze od rzeczywistości. Wiem co piszę, bo sam mam syna i roję sobie jakieś durne plany związane z jego dorosłością. Zwalczam to w sobie, jak mogę.
A ponieważ nigdy nie zadowolimy naszych rodziców, należy sobie odpuścić wszelkie próby w tym kierunku. Kochajmy ich, okazujmy szacunek i róbmy swoje. Mówię o słuchaniu dobrych rad, kiwaniu głową i zapominaniu o tym, co się usłyszało. Trwanie w przeszłości, rozpamiętywanie krzywd, prawdziwych lub urojonych niczym dobrym się nie skończy.
Jeszcze raz. Nie zadowolimy rodziców, choćby byli najlepszymi ludźmi na ziemi. Należy przestać próbować.
Tylko wówczas bilans życia wyjdzie na plus.
Ten artykuł ma 1 komentarz
Pokaż wszystkie komentarze