Pocieszanie jedzeniem
EWA ORACZ • dawno temuW dzieciństwie zatraciliśmy mechanizm regulujący naturalny apetyt. Zaczęliśmy jadać o stałych porach a nie wtedy, gdy byliśmy głodni. Potem za podrapane łokcie i kolana dostawaliśmy na pocieszenie czekoladkę. W nagrodę za dobre stopnie rodzice zabierali nas na lody. Uruchomił się mechanizm chwilowego rozwiązania problemu. Sięgamy do lodówki, żeby zagłuszyć prawdziwy problem.
Przychodząc na świat posiadamy naturalne wyczucie naszych potrzeb jedzeniowych. Dzieci ciężko namówić do jedzenia o określonej porze i jedzenia z rozsądku. Najedzony dwulatek nie da sobie wcisnąć kolejnej porcji kaszki za zdrowie tatusia lub babci. Jak da, to raczej mu to na zdrowie nie wyjdzie. Piszę oczywiście o zdrowych dzieciach. Słodkie są małe tłuścioszki, prawda? Te cudowne dołeczki na rączkach, kolankach, te fałdki na nóżkach. Rzadko kto myśli o tym, że mały tłuścioszek potem będzie miał skłonności do tycia, bo wytworzone w okresie dziecięcym komórki tłuszczowe nie znikną już nigdy, mogą się tylko zmniejszyć.
Co nam rodzice serwowali, gdy chorowaliśmy w dzieciństwie? Rosołek, albo cokolwiek innego, bo musimy jeść, żeby mieć siłę, żeby wyzdrowieć. Co robi zwierzę w czasie choroby? Pije tylko wodę, a całą swoją energię poświęca na walkę z chorobą, podczas gdy my z brzuchem wypełnionym rosołem tracimy energię na trawienie. Jedzenie przestało być tylko czynnością niezbędną do życia.
Jemy:
dla smaku, towarzysko, zwyczajowo, bo jest pora posiłku, bo niegrzecznie odmówić, na zapas, z rozsądku, z łakomstwa, „bo tak się gospodyni namęczyła”, „bo zapłaciłem, to zjem do końca”, „bo nie mogę odmówić, tak pięknie to wygląda", „co prawda nie jestem głodna, ale…”, „bo nie wiem, kiedy następnym razem uda mi się zjeść taki rarytas”,kompulsywnie, z przyzwyczajenia, żeby się nie zmarnowało, w nagrodę, na pocieszenie.
Przyznam się, że sama mam pewną słabość. Nie jestem fanką słodyczy, ale dobrych lodów waniliowych nie potrafię sobie odmówić. Jeśli zdarza mi się samotny i smutny wieczór, mogę o 21:00 pobiec do sklepu po pudełko. Cóż może być przyjemniejszego w taki wieczór, od dobrego filmu w łóżku z solidną porcją pocieszacza lodowego. Ktoś mógłby stwierdzić, że to wpływ reklam.
Rzeczywiście w telewizji często można spotkać scenkę z grupą kobiet przed telewizorem zaopatrzonych w solidną paczkę czekoladek. Filmy obyczajowe skierowane do kobiet też obfitują w porzucone kochanki pocieszające się słodkościami prosto z pudełka, które najczęściej jest duże. Zastanawiam się jednak co było pierwsze? Reklama czy nasze babskie wypędzanie smutków za pomocą cukru czy też butelki wina. Zostawmy jednak alkohol.
Mam w szafie ubrania w trzech rozmiarach. Jeśli w moim życiu wszystko się dobrze układa, mogę zakładać najmniejszy rozmiar. Wraz ze wzrostem problemów, wzrasta mój obwód talii. Moje koleżanki mają podobnie. Nie wszystkie, są szczęściary, które w stresie nic nie są w stanie przełknąć. Nagana w pracy, kłótnia z narzeczonym, rozstanie, brak awansu — to sytuacje, w których słodkości są w stanie pomóc, na chwilę oczywiście. Gdy zaczynam łyżką dotykać do dna pudełka po lodach, chandra powraca. Dodatkowo zaczynają się pojawiać wyrzuty sumienia. Krótkotrwałe bardzo to pocieszenie.
Spytałam kilku znajomych kolegów, jak to jest z nimi. Mężczyźni mają inne sposoby. Jeśli się czymś pocieszają to alkoholem, sportem. Nawet trudno sobie wyobrazić faceta zajadającego się czekoladkami. W naszym społeczeństwie funkcjonują takie wyrażenia jak damski drink czyli słodki, damskie piwo czyli smakowe. Kobieta i słodkości to popularne połączenie.
Gdzieś zatraciliśmy mechanizm regulujący naturalny apetyt. Gdzieś w okresie małoletnim, gdy zaczęliśmy jadać o stałych porach a nie wtedy, gdy byliśmy głodni. Potem za podrapane łokcie i kolana dostawaliśmy na pocieszenie czekoladkę. W nagrodę za dobre stopnie rodzice zabierali nas na lody. Uruchomił się mechanizm chwilowego rozwiązania problemu. Sięgamy do lodówki, żeby zagłuszyć prawdziwy problem. To cena rozwoju cywilizacji, jedna z wielu. Bulimia i anoreksja występujące często na przemian — to zmora naszych babskich czasów bombardowanych obrazami pięknych i szczupłych kobiet, bo tylko takie zasługują na uwagę i zainteresowanie, takie są wartościowe i pożądane. Pozorna kontrola nad jedzeniem (czyli niejedzenie) daje złudzenie kontroli nad życiem.
Już nie pamiętamy, że jemy po to, żeby żyć a nie odwrotnie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze