Mikrocyrkulacja
MARCIN PORĘBA • dawno temuCo stanie się z pokoleniem, które celująco pozdawało egzaminy, osiągnęło biegłość w językach obcych, sprawność rynkową i giętkość, lecz utknęło w martwym punkcie?
Nadeszły takie czasy, że trzeba nie lada odwagi, aby wieczorem, w ciemnościachi bezwzględnej ciszy leżeć i z otwartymi oczami zmagać się z własnymi przemyśleniami.Na całe szczęście większość z nas jest, jak tydzień długi, zbyt przemęczona,bądź to ogłusza się i do przeciążenia synaps doprowadza przed telewizorem,który ma nam wiele do powiedzenia, bądź to w sposób sobie tylko właściwy,czyli wykłócając się o włosy w wannie, dzwoniąc tu i tam, pocąc się na siłowni,joggując, na koniec dnia biorąc długie, układające do snu kąpiele i niestrudzeniepielęgnując skórę, biusty, uda i inne. Mnożę przykłady, starając się wyrazić"ducha" wieczorów, choć lista nie dorówna pomysłowości ludzkiej, która na tym polujest niemalże niedościgła. Bez ogródek powiem, że liczę na zjednanie do siebieczytelnika, który być może odkrywszy zbieżność incydentów z życiem, które jestjego udziałem, da wiarę temu artykułowi.
Zachodzi ewentualność, że czytelnik odgadł już, co będzie głównym motywemtekstu. Słowa wstępu dotykają tematu pracy, a raczej fenomenu jej braku;tematu, którego jest co nie miara w codziennym lamencie mediów. Jeśli kogoś zraniładawka ironii zawartej w z rozmysłem użytym słowie "lament", to już się z tegotłumaczę. Najdalszy jestem od twierdzenia, że nie ma co wyrywać przysłowiowychwłosów z głowy — perspektywy są jednoznacznie ponure. Skąd więc bierze się wemnie ta ironia? Liczni autorzy są o krok od okrzyknięcia tego okresu "holocaustemmłodych umysłów" i wystawiania generacji urodzonych w drugiej połowie lat 70-tych ("Nic", "bez pracy", "urodzonych za późno") pomników na papierze. Mowa tu o pokoleniu,które co prawda w dużej mierze nie miało okazji zaznać dobrodziejstw gospodarkina modłę zachodnią, więc i z pieniędzmi bywa różnie, jednakże konsumującymintensywnie media i rozrywkę, toteż przez same media hołubionym; pokoleniu,które ma samozwańczą reprezentację w postaci żywotnych nadawców młodzieżowych.
Choć nieujarzmione, sięgające wśród młodych ludzi 40% bezrobocie (kto by pomyślał,że to stanie się tak szybko) prowadzi do marnacji umysłów, gasi lub po prostuuniemożliwia pęd do edukacji, co zdrowe ambicje i domaganie się warunkówdo samorealizacji czyni nierealnymi, a nawet śmiesznymi, to wystawianiutemu pokoleniu pomników za życia prócz żalu towarzyszy u mnie irytacja i gorzkarefleksja, że wzruszenia nad losem generacji stały się udziałem poszczególnych autoróww chwili, gdy bezrobocie dotknęło uprzywilejowaną społeczność metropolii(do której sam należę). Mało sobie oni robili z podłej sytuacji prowincjonalnychośrodków, która to leżeć może u źródła obecnego bezrobocia i socjalnego kataklizmu.
Zagadnienie szeroko pojętego bezrobocia zostało omówione i zdiagnozowane w wywiadach,reportażach, polemikach prasowych, toteż większość regularnych czytelnikówdzienników i tygodników posiada w głowie szeroką panoramę społecznych i indywidualnychreakcji na to zjawisko, niejednokrotnie z socjologicznego i psychologicznego (a więc takżejak najbardziej dziennikarskiego) punktu widzenia zajmujących. Ale czy de factote publikacje wyczerpująco naświetliły zagadnienie? Co z odpowiedzią na nurtującenas pytania o szansę powrotu na ścieżkę wzrostu?
Na przestrzeni ostatniej dekady objawiły się nam 2 ponure prawdy na temat globalizującychsię gospodarek narodowych i światowego krwioobiegu gospodarczego. Primo,rządy, międzynarodowe organizacje i społeczeństwa są bezsilne wobec arbitralnościprocesów globalizacyjnych, które rozgrywają się poza czyjąkolwiek kontrolą. Secundo,anemiczny wzrost gospodarczy sięgający 2–3% możliwy jest bez naboru siły roboczej.
Duże wózki, duże zakupy i mirkocyrkulacja. Odważę się postawić pewną hipotezę,nienaukową, bez niezbitych dowodów, lecz jak najbardziej intuicyjną. Przez całądekadę gorliwie uczyliśmy się modernizować, pobieraliśmy lekcję, jak racjonalizowaćpracę, dość już mieliśmy bycia maruderami. Na dobre wkroczyła gospodarka na wzórzachodni, tyle że nie dane nam było jej przetworzyć i zaadaptować. Zamiast wrosnąćsię w zdrową tkankę społeczno-gospodarczą, po prostu wypełniła zastaną próżnię.Aktywność gospodarcza, do tej pory rozproszona, została skupiona w rękachnadzwyczaj skutecznych podmiotów lub zanikła w wyniku presji. Mikrocyrkulacjapieniądza, towarów i usług siecią drobnych powiązań jako przestarzała i nieefektywnaustąpiła miejsca gigantom — sieciom handlowym i instytucjom z rynku usług oraz finansów.Duże zakupy, w dużych punktach odległych od miejsca zamieszkania spowodowały,że wszystko zaczęło krążyć grubymi "arteriami", z pominięciem małego obiegugospodarczego. Nie dajemy szansy zarobić sąsiadom! Na ile jest to trafnadiagnoza? Proszę do tej metafory odnieść mniej lub bardziej dosłownie sytuacjęz własnego otoczenia.
Co więc stanie się z pokoleniem, które celująco pozdawało egzaminy, osiągnęłobiegłość w językach obcych, sprawność rynkową i giętkość, lecz utknęło w martwym punkcie?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze