Zaprogramowana
MONIKA KRÓL • dawno temuCzasem tak się zdarza, że wszystko nam się wali na głowę i trudno ocenić, w którą stronę iść dalej. Kilka lat temu tak się czułam; stałam na rozstaju dróg z kompletną pustką w głowie, niezdolna podjąć jakąkolwiek decyzję. Mój znajomy poradził mi wtedy wizytę u wróżki. Dosyć kontrowersyjne posunięcie, ale postanowiłam spróbować. Pomyślałam, że nawet jeśli mi nie pomoże, to i pewnie też nie zaszkodzi.
Czas pokazał, że się myliłam, ale o tym za chwilę.
Wizyta sama w sobie była naprawdę ciekawa. Wszystkie moje wyobrażenia o wróżkach zostały wtedy obalone. Pani "czarodziejka" okazała się osobą całkiem młodą. W pokoju obok kwiliło dziecko, a cała tajemna ceremonia działa się przy starym kuchennym stole, który zresztą zrobił na mnie wtedy największe wrażenie — stary, drewniany mebel, naznaczony upływem czasu i woskiem z niezliczonych świec. Pamiętam, że piękny słoneczny dzień i odkrywanie przyszłości jakoś zupełnie do siebie nie pasowały, ale czułam dogłębnie, że dzieje się coś magicznego.
Wróżka postawiła mi karty i powiedziała mi o rzeczach z przeszłości, o których nikt poza mną i paroma bliskimi osobami na pewno nie wiedział. Potem przeszła do teraźniejszości i jasno określiła, z czym się akurat zmagam. Nakreśliła kierunek, którym powinnam podążać, żeby problemy rozwiązały się w miarę bezboleśnie. Nie bardzo wierzyłam w to, co przepowiadała, a przynajmniej starałam się nie wierzyć. Trzymałam się racjonalizmu jak koła ratunkowego. Dowiedziałam się między innymi, że mój starszy brat dostanie wezwanie do wojska. Przyznam, że ta wróżba rozśmieszyła mnie, ponieważ mój brat właśnie zdążył wyjść z wojska. Wydawało mi się kompletnie absurdalne, żeby miał tam wracać. Jakież było moje zdziwienie, kiedy pojechałam do rodziców i mama z oczami pełnymi łez oznajmiła, że mój brat wraca do wojska na jakieś dodatkowe szkolenie. Poczułam jak stado mrówek przebiegło mi po plecach. Nie przyznałam się mamie, że wiedziałam o tym z zupełnie innego źródła. Byłam przerażona…
Przepowiednie wróżki okazały się w większości trafne. Sprawdziło się również to, przed czym mnie przestrzegała. Zapewne moje postępowanie tłumaczy fakt, że jestem istotą upartą i w pewne sytuacje wpakowałam się z premedytacją. A może podświadomie dążyłam do tego, by realizować scenariusz życia stworzony przez wróżkę, nawet to, przed czym mnie przestrzegała? Już sama nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.
Zaczęłam żałować, że poszłam do wróżki, a jednocześnie analizować swoje postępowanie pod tym kątem, czy moim ukrytym, podświadomym celem nie jest uzyskanie określonych, już kiedyś wywróżonych skutków. To dotyczyło bardzo konkretnych i trudnych spraw jak zmiany mieszkania i brak własnego miejsca. Zmieniałam mieszkania jak rękawiczki i trudno mi było zatrzymać się w jednym miejscu na dłużej. Na początku byłam przekonana, że to los tak paskudnie mnie traktuje. Rzuca mną w lewo i prawo, żebym nie mogła poczuć smaku stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa. Narastała we mnie złość i niechęć. Gdy moje życie kolejny raz zawirowało, musiałam wreszcie zatrzymać się i głęboko zastanowić się nad sobą.
Obejrzałam się wstecz na swoje życie. Jednym z wydarzeń, które zapamiętałam w szczegółach, była wizyta u wróżki. Jej słowa nadal wyraźnie dźwięczały mi w uszach. Zamknęłam oczy i zobaczyłam wyraźnie ten moment, gdy młoda matka i zarazem adeptka wiedzy tajemnej oznajmia mi, że wyjadę z kraju i gdzieś tam w bliżej nieokreślonym miejscu poznam mężczyznę mojego życia, a potem urodzę mu dwoje dzieci. Uświadomienie sobie, jak wielkie wrażenie wywarła na mnie tamta przepowiednia wróżki, stało się punktem zwrotnym w moim chaotycznym życiu. Tamto odkrycie pozwoliło mi dostrzec, że sama dążę do tego, żeby nie znaleźć stabilizacji w swoim mieście i kraju. Czekam i robię wszystko, żeby się tu jednak nie zatrzymywać. Cały czas biegnę nie bacząc na te wszystkie wartościowe rzeczy, dla których warto się zatrzymać, ponieważ ktoś kiedyś pokazał mi niezwykle nęcący obraz — na tyle nęcący, żeby poświęcić dla niego wiele, zbyt wiele.
Postanowiłam więc iść za ciosem i zasięgnąć opinii specjalistki. Umówiłam się z psychoterapeutką, która także zajmuje się programowaniem neurolingwistycznym. Ten termin brzmiał obco i trochę groźnie, ale nic już nie mogło mnie odstraszyć od spotkania z osobą, która może mi pomóc zrozumieć samą siebie. Pani psychoterapeutka okazała się niezwykle sympatyczną i twardo stąpającą po ziemi osobą i wyjaśniła mi, jak wszelkie wróżenie może ludziom zrobić krzywdę. Tak też się stało w moim przypadku. Przez długi czas czułam się tak jakbym była prowadzona na sznurku. Słowa wróżki zakodowały we mnie pewne wskazówki, wytyczyły ścieżkę, po której szłam i nawet gdy zdałam sobie z tego sprawę, podążałam tą drogą dalej. Wydawało mi się, że podejmowałam samodzielne, niezależne decyzje, a okazało się, że są one projekcją zapisanego w podświadomości scenariusza.
Psychoterapeutka uświadomiła mi, że działam jak zaprogramowana i nie muszę nigdzie wyjeżdżać. Moje miejsce jest tu i tu właśnie czuję się najlepiej (też mi się tak wydawało). Rozmowa była długa i dotyczyła wszystkich trudnych spraw, jakie wtedy ze mną do niej przyszły. „Wylała” na mnie kubeł zimnej wody przypominając mi to, o czym nie chciałam ostatnio pamiętać: że moje życie zależy ode mnie, że ja decyduję, gdzie mieszkam i z kim.
Dostałam pozytywnego kopniaka, pod wpływem którego złożyłam oficjalne postanowienie poprawy. Najtrudniejsze było oczywiście przestawienie się z “zewnątrzsterowności” na “wewnątrzsterowność”. Postanowiłam też nigdy więcej nie chodzić do wróżki. Co ciekawe, nie jestem jedyną osobą , która z wizyty od specjalisty tego typu wyszła z kodem sterującym. Jedna z moich przyjaciółek dowiedziała się od chiromanty, że nie ma linii serca i nie potrafi kochać. Kompletna głupota, ponieważ jest naprawdę ciepłą i wspaniałą kobietą. Jakaś część niej jednak z naiwnością dziecka przyjęła te słowa jak wyrok…
Nie mam nic przeciwko wróżeniu, duchom i magii. Wychowana jestem na wierze nie tylko w namacalną rzeczywistość. Parę razy w życiu zdarzyło mi się poczuć powiew magii na własnej skórze. Dla mnie świat nie składa się jedynie z suchych faktów. Dziś jednak, po spotkaniu z naprawdę mądrą kobietą, mam świadomość, że będę szczęśliwsza z namysłem budując swoją przyszłość, wsłuchując się w swoje potrzeby i podszepty serca niż dążąc za wszelką cenę do jakiejś fantastycznej wizji, obrazka pięknego życia, które ponoć jest mym przeznaczeniem.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze