Gdy bolą porażki dziecka…
CEGŁA • dawno temuMam fajną córę, lat 15. Jesteśmy z mężem rozwiedzeni, ale niemal jednakowo obecni w jej życiu. Beata od jakichś 4 lat przeżywa trudne chwile, zdaniem psychologa to naturalne w jej wieku – problemy z samookreśleniem się, poszukiwanie. Niestety, ja odbieram to poważniej, były mąż natomiast bagatelizuje i kibicuje Beatce we wszystkim dość bezkrytycznie. Trudno mi zdobyć się wobec niej na szczerość graniczącą z okrucieństwem i uświadomić jej brak talentu tanecznego. Co mogę zrobić?
Droga Cegło!
Mam fajną córę, lat 15, 178 cm wzrostu, 75 kilo wagi:). Rozłożone w miarę harmonijnie. Jesteśmy z mężem rozwiedzeni, ale niemal jednakowo obecni w jej życiu, nawet nie wiem, czy przypadkiem tata nie jest w tej chwili mocniejszym filarem dla niej.
Beata od jakichś 4 lat przeżywa trudne chwile, zdaniem psychologa to naturalne w jej wieku – problemy z samookreśleniem się, poszukiwanie. Niestety, ja odbieram to poważniej, były mąż natomiast bagatelizuje i kibicuje Beatce we wszystkim dość bezkrytycznie.
Zaczęło się to u niej w wieku 11 lat od potężnego trądziku. Upór, niezależność. Nie wiem, co inspirowało wtedy córkę do fascynacji ekologią – miała tzw. jazdę na kosmetyki naturalne, kupowała składniki u zielarzy, mieszała mikstury w domu, pokrywała twarz grubą warstwą szarozielonej papy i wierzyła, że tylko to może pomóc. Ja z kolei przekonywałam ją do bardziej inwazyjnych działań, na rynku było już przecież mnóstwo profesjonalnych kosmetyków i lekarstw. Zaniedbania pogłębiały się, buzia wyglądała okropnie. Walka zajęła mi 3 lata. Beata nadal ma cerę z pewnymi skazami, ale przynajmniej nie musi nakładać ton makijażu, by spokojnie spojrzeć w lusterko.
Następnie przyszła faza, która trwa do dziś i mnie przeraża: nieodwzajemniona miłość do tańca. Córka chłonęła filmy młodzieżowe, showy telewizyjne. Chciała tańczyć solo, jest typem samotnika, mimo że świetnie się sprawdza w grach zespołowych – koszykówce, siatkówce, nawet piłce nożnej. Ma ku temu warunki. Do tańca – absolutnie nie. Jest za duża, brakuje jej pewnej wrodzonej elastyczności, predyspozycji. Nie jest to moja odosobniona opinia laika – stwierdziła to również, bardzo taktownie i delikatnie, emerytowana balerina, u której mąż opłacał Beacie prywatne lekcje podstaw baletu. Córka ma również pecha do kontuzji stawów, zbytnio forsuje to hobby. Podczas szkolnych ferii nie chce nigdzie wyjeżdżać, tylko „trenuje” po osiem godzin dziennie! Zamęcza się do wycieńczenia.
Ojciec finansuje salę, stroje, instruktorów, podróże, lekarzy. Beatka ANI RAZU w ciągu tych trzech lat nie przebrnęła pierwszego etapu castingu, a usiłuje być na wszystkich. Każdorazowe niepowodzenie najpierw pogrąża ją w rozpaczy, następnie — mobilizuje do jeszcze intensywniejszego wysiłku. Nadaremnie. Tata dopinguje ją, radzi ponownie dosiadać tego narowistego konia… Myślę, że to błąd, i martwię się.
Córka nie ma przyjaciół, chłopaka. Cały wolny czas poświęca tańczeniu i oglądaniu materiałów instruktażowych. Dla odwrócenia uwagi próbowałam z nią rozmów na tematy męsko-damskie, jest w końcu inteligentną i atrakcyjną dziewczyną – zbyła mnie, że rozważa zostanie lesbijką… Próbowałam się w tym znaleźć jako partnerka, tłumaczyłam, że lesbijką się nie „zostaje”, to nie kwestia decyzji. Mimo to odpowiadała mi na odczepnego.
Zamyka mi dostęp do siebie. Mąż z kolei uważa, że przesadzam, to minie. Oczywiście, jest realistą, widzi, że Beata nie ma zadatków na gwiazdę ani tanecznego talentu, bigla, ale popiera jej pasję, jakby wierzył, że to samo przejdzie. Ilu niepowodzeń Beatka jeszcze musi doświadczyć, żeby oprzytomnieć z tego snu? Czasami mam wrażenie, że jej ojciec zachowuje się jak filmowy Obywatel Kane, który zbudował dla żony operę, mimo że nie miała krztyny głosu.
Nie potępiam córki, nie dołuję jej. Staram się być obiektywna i chcę jej szczęścia, a nie kolejnych klęsk. Trudno mi jednak zdobyć się wobec niej na szczerość graniczącą z okrucieństwem, tacie zresztą też.
Czy mogę coś sensownego zrobić?
Alina
***
Droga Alino!
Nadmiar krytycyzmu działa na ludzi równie źle jak jego całkowity brak. Nie wyrzucaj sobie, że jesteś za miękka, nie obwiniaj też byłego męża. Rozpieszczanie dziecka po rozwodzie nie jest najgorszą rzeczą, jaka może mu się zdarzyć. Po prostu, nadchodzi moment, gdy zapala się pomarańczowe, potem czerwone światło. U Was nadszedł.
Sytuacja jest niepokojąca i ten „konik” Beaty na pewno wymaga okiełznania, a nie, jak sugeruje jej ojciec, ciągłego dosiadania na nowo. Wasza córka traktuje taniec w sposób, który sugeruje zaburzenie kompulsywne i uzależnienie. A nałogi, poza korzeniami genetycznymi, mają zazwyczaj źródło w kompleksach i urazach psychicznych. Jeśli nie znacie Beaty na tyle dobrze, by taki uraz samodzielnie umiejscowić, powinniście zewrzeć szyki i rozmawiać z nią aż do skutku, a w razie niepowodzenia zwrócić się o pomoc do specjalisty.
Nawet jeśli Wasz rozwód był przyjazny, a późniejsze stosunki ułożyły się dobrze, dziewczynka mogła przeżyć traumę, która Wam umknęła, to ludzkie. Ważny niezmiernie jest jej układ z tatą – domyślam się, że była i jest hołubioną księżniczką-jedynaczką. Równolegle, Beata, jak sądzę, ma do siebie poważne zastrzeżenia, związane z urodą, wybujałymi warunkami fizycznymi, odstawaniem od rówieśników. Korespondencyjnie nie mogę określić, co było pierwsze: osobnicze izolowanie się czy niezadowolenie z wyglądu. Wydaje się jednak, że to właściwy trop. Dzieci zakompleksione w jednej sferze próbują wyróżnić się w innej, a wybór bywa przypadkowy.
Nie da się jednak ukryć, że w większości kultur taniec kojarzony jest z wyzwoleniem emocji, erotyzmem i buntem. A buntownikom dokucza osamotnienie. Wspaniale, gdy pasja tego rodzaju prowadzi do samorealizacji, sukcesu, odzyskania wiary w siebie. Niestety, to scenariusz dostępny wybrańcom. A przeciętność – czy wręcz klęska — staje się powodem kolejnej traumy.
Beata jest już za duża i zbyt świadoma, by próbować z nią metody warunków, zakazów i nakazów. Jednocześnie, rozumie doskonale swoje słabości, tylko nie chce ich zaakceptować. Nie ma sensu urządzanie jej szlabanu na zajęcia taneczne, torpedowanie planów, oszukiwanie. Ma sens dyplomacja.
Dziewczynka kwalifikuje się na terapię, która nie tylko umiejscowi punkt zapalny jej uzależnienia, ale też pomoże wyłowić jej autentyczne mocne strony, skupić uwagę na nich, a odwrócić od tego, co dostarcza wyłącznie goryczy przegranej. To żmudny i delikatny proces, trzeba go jednak jak najszybciej zainicjować.
Nie lekceważ tak zupełnie uwag Beaty na temat homoseksualizmu. Te myśli mogą pojawiać się u niej niezależnie od tańca, ale całkiem serio, w związku z niezadowoleniem ze swojej fizyczności. Dziewczyna może obsesyjnie marzyć o podobaniu się mężczyznom (w tym ojcu), zarazem czuć bezradność i klęskę również na tym polu. Blisko stąd do kwestionowania swojej płciowości, uciekania od niej.
Porozmawiaj z mężem stanowczo i szczerze, zaproponuj stopniowe „przekierowanie środków” na fachową, regularną pomoc psychologiczną. Potrzebne są asertywność, konsekwencja, cierpliwość, perswazja – i miłość, której przecież Wam jako rodzicom nie brakuje.
Trzymam kciuki za Beatę i za Was!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze