Choroba alkoholowa
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuJest podstępna. Człowiek, który na nią zapada, prawie nigdy nie zdaje sobie z tego sprawy; nie wie też, że na skutek choroby obróci w ruinę życie swoje i najbliższych. Jeśli w porę nie zda sobie sprawy, że jest chory, prawdopodobnie umrze w ogromnych cierpieniach, najczęściej osamotniony i znienawidzony przez członków rodziny. Mowa o chorobie alkoholowej.
Choroba jest podstępna. Człowiek, który na nią zapada, prawie nigdy nie zdaje sobie z tego sprawy; nie wie też, że na skutek choroby obróci w ruinę życie swoje i najbliższych. Jeśli w porę nie zda sobie sprawy, że jest chory, prawdopodobnie umrze w ogromnych cierpieniach, najczęściej osamotniony i znienawidzony przez członków rodziny. Mowa o chorobie alkoholowej.
Świat się zmienia, zmienia się także nazewnictwo. Dziś, pouczeni przez WHO (Światową Organizację Zdrowia) nie powinniśmy mówić „alkoholizm”, ale „zespół uzależnienia od alkoholu” lub „uzależnienie od alkoholu”. Jakkolwiek jednak nazywa się ta choroba, nie wolno zapominać, że „zarazić się” nią mogą wszyscy, którzy sięgają po alkohol.
Specjaliści uznali, że najbardziej zagrożeni chorobą są ci, którzy spełniają trzy warunki: biologiczne, psychologiczne i społeczne. Z punktu widzenia biologii uzależnienie należy traktować jak przewlekłą chorobę mózgu – wiele różnorodnych badań pozwoliło wysnuć wniosek, że wrodzone różnice w budowie mózgu sprawiają, że niektórzy z nas są bardziej podatni na uzależnienia. Ponadto po pewnym czasie stosowania używek pojawiają się zmiany w budowie i funkcjonowaniu mózgu, co znacznie utrudnia wyjście z nałogu.
Jeśli zaś chodzi o warunki psychologiczne, należy zauważyć pewną prawidłowość: prawie wszystkie osoby uczestniczące w terapii przyznają, że ich choroba rozwinęła się na tle jakiegoś emocjonalnego deficytu. Mówiąc inaczej: najczęściej przyczyną picia był jakiś problem, z którym nie potrafili sobie konstruktywnie poradzić (w „zdrowy” , nie szkodzący sobie i innym sposób).
Czynnik społeczny, na którego tle wyrasta choroba, jest oczywisty – chodzi o społeczne przyzwolenie na picie. A to, jak wiemy, jest ogromne. Chodzi nie tylko o otaczanie się ludźmi, którzy piją: pijących rodziców, którzy dają szkodliwy przykład czy „wykolejonych” kolegów. Bardzo istotna jest również powszechna dostępność alkoholu, jego niska cena i kampanie reklamowe, które sprawiają, że zaczynamy kojarzyć dobrą zabawę lub czas relaksu z alkoholem (koncerty organizowane przez producentów piwa, ksiądz produkujący wino ze swoim wizerunkiem itp.)
Joanna, specjalistka psychoterapii uzależnień z Wrocławia, pracująca na co dzień z uzależnionymi od alkoholu mówi, że wśród społeczeństwa panuje często bardzo szkodliwy stereotyp mówiący o tym, że alkoholikiem jest ten, który na ławce w parku pije denaturat lub tanie wino: cuchnący, opuchnięty, z czerwonym nosem. Ten, kto pijany bije żonę i katuje dzieci. Kto leży w nocy zasikany na schodach. Mówiąc krótko, według powszechnego stereotypu alkoholikiem jest ktoś skrajnie zaniedbany, kogo sytuacja społeczna to brak pracy i kontaktu z rodziną.
— Nic bardziej mylnego. Chorobą zagrożony jest każdy, kto używa alkoholu bez względu na wiek, status społeczny czy zasobność portfela – mówi terapeutka.
– Ludzie, nawet ci wykształceni, rzadko mają świadomość, że alkoholikiem może być dyrektor dużej firmy, który zalicza trzy ciągli alkoholowe w ciągu roku. Ważny jest sposób, w jaki pije się alkohol i okoliczności jego spożywania, a nie rodzaj wypijanego alkoholu. Jednak diagnoza to zawsze indywidualna sprawa. Ważne jest, żeby mieć świadomość ogromnego zagrożenia i nie wstydzić się szukać pomocy, kiedy choćby zaczynamy podejrzewać, że coś jest nie tak. Uzależnienie od alkoholu to bardzo poważna choroba, ale można ją leczyć. Z mojego doświadczenia wynika, że na terapię trafiają najczęściej osoby, którym choroba zdążyła już narobić szkód w życiu osobistym, zawodowym, którym zrujnowała zdrowie — doświadczane duże straty w różnych obszarach życia to właśnie najczęstszy powód szukania pomocy. A przecież leczenie można zacząć wcześniej.
Uważa się, że uzależnienie to zespół składający się (co najmniej) z trzech spośród sześciu objawów, występujących w ciągu ostatniego roku: z silnej, natrętnej potrzeby spożywania alkoholu (tzw. głodu alkoholowego), upośledzenia zdolności kontroli picia (zaczynanie wcześniej, niż się planowało, trudności z zakończeniem picia, brak kontroli nad ilością przyjmowanego alkoholu), objawów abstynencyjnych (przykre objawy psychofizyczne pojawiające się w wyniku odstawienia alkoholu lub zmniejszania się jego poziomu w organizmie tj. drżenie mięśni, zlewne poty, wymioty, biegunka, zaburzenia snu, nadciśnienie, wysuszenie śluzówek, stany lękowe, obniżenia nastroju, drażliwość, oraz „klinowanie”, czyli zapobieganie występowania objawów abstynencyjnych poprzez przyjmowanie kolejnej dawki alkoholu), zmiany tolerancji na ilość wypitego alkoholu (najczęściej konieczność zwiększania dawek), zaniedbywanie dotychczasowych form spędzania czasu (hobby, przyjemności, zainteresowania), wreszcie picia alkoholu wbrew wiedzy o szczególnej szkodliwości dla zdrowia osoby pijącej (np.: problemy z wątrobą, nadciśnieniem, depresja, urazy pod wpływem alkoholu, zachowania ryzykowne dla zdrowia lub życia itp.).
Należy jednak pamiętać, że właściwą diagnozę uzależnienia bądź jego braku może postawić tylko specjalista. I o tym, że z choroby alkoholowej są tylko dwa wyjścia: śmierć na skutek picia lub jego następstw, albo leczenie, utrzymywanie abstynencji i życie w trzeźwości.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze