Ja chcę do pracy!
ANETA RZYSKO • dawno temuTo, że pracę trudno zdobyć, wie chyba każdy, kto był zmuszony jej pilnie poszukiwać. Poziom bezrobocia w Polsce jest nadal wysoki i choć specjaliści cieszą się z każdego obniżonego punktu procentowego, to wciąż za mało. Nasze społeczeństwo potrzebuje pracy. Mamy zdolnych i gotowych do podjęcia zobowiązań zawodowych. Z miesiąca na miesiąc ich motywacja jednak maleje, a szara strefa się powiększa.
— Regularnie, raz w miesiącu stoję grzecznie w kolejce po pieczątkę w Urzędzie Pracy. Ludzie się ze mnie śmieją. Mówią, że jestem nierobem, że gdybym chciał, to znalazłbym pracę. Wypominają mi, że łatwiej jest siedzieć w urzędzie, niż wziąć się za porządną robotę. A to nieprawda. Pracę trudno znaleźć. Ja też mam szacunek do siebie i nie chcę brać byle czego. Nie chcę spędzić życia nie mogąc patrzeć w swoje odbicie w lustrze. Praca wcale nie leży na ulicy, jak wielu sądzi. – tak swoją sytuację opisuje z żalem 28-letni Roman.
Od trzech lat szuka aktywnie legalnej i ciekawej pracy. Nie udaje mu się jej jednak znaleźć. Twierdzi, że nie ma atrakcyjnych ofert.
— Mam czasem wrażenie, że osoby pracujące w Urzędzie Pracy mają z nas niezły ubaw. Mojej koleżance, która ma 23 lata, zaproponowali pracę jako nocny ochroniarz na parkingu. Mnie regularnie wciskają oferty związane z pozyskiwaniem klientów, gdzie ja nie sprawdzam się w takiej roli.
Roman wielokrotnie podkreślał, że nie jest typem społecznika, który szybko nawiązuje kontakt z drugim człowiekiem. Zdaje sobie sprawę, że w powodu braku wyników, zostanie po miesiącu bądź dwóch zwolniony z takiego stanowiska.
— Nie rozumiem, po co mam blokować komuś miejsce, trwonić czas pracodawcy i swój. W tym czasie przecież mógłbym udać się na inne rozmowy kwalifikacyjne do pracy zgodnej z moimi umiejętnościami i predyspozycjami.
O taką pracę jednak bardzo trudno. Ogłoszenia pojawiające się w urzędach oraz na portalach internetowych są niezwykle monotonne. Firmy głównie poszukują specjalistów ds. reklamy, promocji, marketingu i osób do pozyskiwania klientów. Pod ogłoszeniami widać wysoki wskaźnik zgłoszeń kandydatów. Średnio około 300–400 odpowiedzi.
— Gdy będę 401 ktoś w ogóle spojrzy na moje CV? - zastanawia się Roman. Znów wątpię we własne możliwości, ale zgłaszam się, gdyż łudzę się, że może będą rozpatrywać zgłoszenia od końca. - dodaje - Z dnia na dzień jednak mam wrażenie, że te ogłoszenia to fikcja.
Na problem bezrobocia zwraca także uwagę Maria. Ma 30 lat i kilkuletnie doświadczenie zawodowe. Nie ukończyła studiów wyższych, gdyż żadne jej nie odpowiadały. Postanowiła nie robić niczego wbrew sobie i nie marnować pięciu lat na odsiadywanie w ławce. Dotychczasowi pracodawcy chwalą ją za sumienność i obowiązkowość a także kompetentne podejście do obowiązków. Kiedy Maria podkreśla to na kolejnych rozmowach kwalifikacyjnych, nikt je jednak nie wierzy.
— Każdy potencjalny pracodawca patrzy na mnie z przymrużeniem oka. Uważa, że sama sobie wlewam superlatywy, żeby lepiej wypaść w jego oczach. Nie pomagają referencje, bo nie są przez nikogo czytane. Podczas każdej rozmowy kwalifikacyjnej, jaką przeszłam, pracodawca zapoznał się tylko z moim wykształceniem oraz doświadczeniem zawodowym. Liczyły się tylko nazwy firm i uczelni. Tej ostatniej jednak nie miałam. To mnie często dyskwalifikowało.
Pracodawcy deklarują, że najważniejsze jest doświadczenie zawodowe, jednak decyzje odnośnie zatrudnienia pracownika podejmują na ogół po zapoznaniu się z wykształceniem. Większość osób, które nie ukończyły studiów, nie mają szans na pracę, nawet jeśli posiadają ogromne doświadczenie.
Maria znalazła w końcu pracę.
— Nie udało się bez poruszenia kilku kontaktów i znajomości. Ktoś pracował w jakiejś firmie, wyłożył moje CV na początek kupki i szef od razu inaczej ze mną rozmawiał. Wystarczyło zapewnienie czy deklaracja ze strony jego pracownika. Nie liczyłam się ja, moje zdolności i umiejętności. Mogłam nawet nie robić dodatkowych kursów. Liczyło się tylko to, z kim umawiam się na kawę.
Takie sytuacje zdarzają się w coraz większej liczbie firm. Specjaliści od HR i menedżerowie większych firm bronią się jednak przed zarzutami lekceważenia przyszłych pracowników.
— Każdy szanujący się specjalista od HR lub pracownik działu kadr a także właściciel firmy przeczyta dokumenty kandydatów przed spotkaniem z nimi. – tłumaczy Hubert, pracownik działu kadr w dużej międzynarodowej firmie.
- Niedopuszczalne jest przyjście na rozmowę kwalifikacyjną nieprzygotowanym. I to dotyczy każdej ze stron. Jeśli przyszły pracodawca lub osoba, która przeprowadza proces rekrutacyjny, jest niechlujnie ubrany, nie wie z kim rozmawia, widać, że nie zapoznał się wcześniej z dokumentami, to już jest pierwszy sygnał dla kandydata, jakie relacje panują w firmie. Brak szacunku podczas pierwszego kontaktu będzie przekładał się na późniejsze relacje a to oznaczać może lekceważenie pracowników, nieumiejętność wsłuchiwania się w ich potrzeby czy autorytarny sposób rządzenia.
Hubert dodaje, że bardzo ciężko jest wybrać odpowiedniego kandydata na dane stanowisko. Proces rekrutacyjny jest drogi i czasochłonny, na podstawie jednej lub dwóch kilkuminutowych rozmów rekrutujący muszą wybrać kandydata, który ma dla firmy zarobić pieniądze, który ma być ich siłą a nie problemem. To wielka odpowiedzialność.
— Nic dziwnego, że przy większej ilości nieodróżniających się od siebie kandydatów korzystamy z tzw. znajomości. Jeśli ktoś nam poleci kogoś, bądź zwróci uwagę na fakty z życia, których my nie dostrzegamy, to wiadomo, że kandydat ma dodatkowy plus. Bezpieczniej jest zatrudnić kogoś z polecenia niż ryzykować zatrudnienie zupełnie nieznanej osoby.
Hubert dodaje jednak po chwili :
— Jednak jeśli mam kandydata, który ma doskonałe wykształcenie zgodne z naszymi potrzebami i kilkuletnie doświadczenie zawodowe, odpowiednie kwalifikacje i dobrą opinię poprzedniego pracodawcy a kandydata trochę mniej silnego, ale z polecenia… zaryzykuję i zatrudnię tego pierwszego. Najważniejsze jest dobro firmy, która musi się utrzymać, żebyśmy wszyscy mieli pracę a nie miłe stosunki.
Obserwując zapotrzebowanie na pracowników, które widoczne jest na wielu portalach specjalizujących się w pośrednictwie pracy, można stwierdzić, że problemu nie ma. Pracy jest pod dostatkiem. Z punktu widzenia kandydata wystarczy tylko: znać się na pozyskiwaniu klientów, marketingu, reklamie, bo takie są najczęściej oferty; mieć mnóstwo czasu, posiadać prawo jazdy, kilkuletnie doświadczenie w podobnej pracy, skończone studia, znać doskonale język obcy a nawet dwa, posiadać hobby, żeby nie popaść w rutynę, nie oczekiwać zbyt dużych zarobków na początku, mieć odpowiednich przyjaciół – reszta nie ma żadnego znaczenia!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze