Psychotropy na śniadanie
EWA ORACZ • dawno temuPrzerażająca jest łatwość, z jaką obecnie można dostać receptę na leki psychotropowe czy też inne antydepresanty. Jedna wizyta u psychiatry i krótka rozmowa wystarczą, by wyjść z papierkiem w dłoni. Czy jednak chemią można wyleczyć chorą duszę?
Przerażająca jest łatwość, z jaką obecnie można dostać receptę na leki psychotropowe czy też inne antydepresanty. Jedna wizyta u psychiatry i krótka rozmowa wystarczą, by wyjść z papierkiem w dłoni. Czy jednak chemią można wyleczyć chorą duszę? Pomijając przypadki depresji klinicznej, nazwijmy ją roboczo — chemiczną, gdzie farmakologiczne podniesienie poziomu serotoniny może rozwiązać problem, czy łykanie kilku pigułek dziennie to sposób na współczesne problemy?
Przeglądając w myślach moich znajomych znajduję kilka osób leczących farmakologicznie problemy natury psychologicznej. To ci, którzy mówią o tym głośno, ilu jest jeszcze ukrywających się przed światem z tą wstydliwą tajemnicą? Modę na leczenie wszystkiego pigułkami mamy już od jakiegoś czasu. Wystarczy włączyć radio i dotrwać do bloku reklamowego, a tam pełen wybór suplementów, cudownych środków na wątrobę, jeśli masz ochotę na obżarstwo; pigułek na nietolerancję laktozy, dzięki którym można nafaszerować się nabiałem, mogłabym tu wyliczać wszystkie specyfiki, gdybym tego słuchała z uwagą. Staram się wyłączać na czas reklam, bo bardzo mnie irytują. Ponieważ zainteresowanie zdrowiem dopadło mnie wraz z ukończeniem pewnego wieku i stało się jednym z moich hobby, temat jest mi szczególnie bliski, bo farmaceutyczna maszyna zajmująca się suplementami powoli oblepia mózgi większości homo sapiens. Czy mając w tle gadające pudła można mieć dystans do opinii wypowiadanych przez samozwańczych bożków w białych fartuchach?
Obecnie zdobycie leków psychotropowych to kwestia kilku minut. No jeszcze doliczmy do tego czas poświęcony na rejestrację, dojazd do psychiatry i oczekiwanie w poczekalni. Nie jest to jakieś wielkie poświęcenie. Sprawdziłam to osobiście i pomimo tego że moja wizyta była zupełnie autentyczna, a myślenie przytłumione brakiem serotoniny, zapaliło mi się światełko „Nie wiedziałam, że to takie proste!”. Spodziewałam się długiego wywiadu, podchwytliwych pytań i wnikliwej obserwacji. Tymczasem po 10 minutach byłam już w tramwaju z receptą w dłoni. Nie ja jedna. Robiąc mały przegląd u znajomych, okazało się, że nikomu to nie sprawiło większego problemu.
Ale do sedna, o co mi chodzi? Ano o to, że najprostsze rozwiązanie, jakim okazało się łykanie różowej pigułki (w sumie były białe i sporo ich całkiem było), nie rozwiązuje problemu. To droga na skróty prowadząca do pętli, którą wracamy do tego samego miejsca z jedną małą różnicą. Jaką?
Dobrze dobrane leki, a wcale nie jest to takie proste i nie zawsze udaje się za pierwszym razem, mogą pomóc wstać z łóżka. Dla osoby z depresją jest to wielki wyczyn i wyzwanie jednocześnie. Ciało i umysł ogarnięte bezwładem bardzo ciężko zmusić do jakiegokolwiek działania. To trwanie w jednym punkcie, które jest zawieszeniem między światami, a łóżko jest cudowną krainą, w której można odlecieć i wyłączyć myślenie. Antydepresanty pozwalają uwolnić się z tego stanu. Dzięki nim można wejść w końcu pod prysznic i spróbować coś zmienić i jest to ich niewątpliwa zaleta.
Nie porywam się na krytykowanie farmaceutyków jako takich i lekarzy. Brakuje mi tu oczywiście przede wszystkim wiedzy medycznej, mogę bazować jedynie na własnym doświadczeniu. Przed mądrym lekarzem, który wyciągnąłby mnie lub kogoś z moich bliskich z choroby, padnę na kolana. Jeszcze mi się to jednak nie zdarzyło, ale naprawdę doczekać się nie mogę. Zdania w stylu „Mam świetnego lekarza, leczy mnie od 20-stu lat” mnie nie przekonują. Zastanawiam się jednak, dlaczego psychiatrzy, przepisujący antydepresanty, nie kierują pacjentów jednocześnie na terapię. Dlaczego nawet takie choroby leczy się objawowo?
Pigułki nie rozwiążą problemu, mogą co najwyżej pomóc przetrwać najgorszy czas. Czy wyciszają? Owszem, nie tylko wyciszają, ale stabilizują emocje, pozwalają osiągnąć pewien nastrój pozbawiony upadków, ale niestety również wzlotów. Dopiero z perspektywy czasu można to zauważyć.
Teraz nieco prywaty. Na prochach, wybaczcie ten trywialny język, wszystko jest letnie. Letnia jest radość z wygranej, letnie jest spotkanie z przyjaciółmi, komedie średnio śmieszą a najlepsza kawa sprawia nieco mniej przyjemności niż powinna. Fakt, że codzienne problemy nie powalają już na podłogę i z czasem zaczyna się „normalnie” funkcjonować w społeczeństwie. Czy jednak jest to stan, który można uznać za wyleczenie?
Oceniając moje przeżycia z dystansu kilku lat, muszę się przyznać, że czas, kiedy wspomagałam się antydepresantami, uważam za wycięty z życiorysu. Pamiętam fakty, kolejność wydarzeń, ale w żaden sposób nie mogę sobie przypomnieć, jakie towarzyszyły mi emocje. Te wszystkie miesiące są linią prostą, nie ma zakrętów, górek, dolin, totalna pustka. Skuszę się na stwierdzenie, że na pigułach nie ma emocji, albo nie są na tyle silne, żeby zostawić po sobie ślad. Co ciekawe, gdy znajdowałam się w tym stanie, był on dla mnie zupełnie pożądany, podobało mi się to lewitowanie i cisza w głowie. Mijający czas otwiera oczy. Teraz wiem, że nie tędy droga. Same tabletki to zamiatanie pod dywan, może to i wygodne i niektórym odpowiada ten sposób. Gdybym miała jednak komuś doradzać (chroń mnie panie Boże przed udzielaniem rad) to powiedziałabym, że jedną z możliwych dróg do wyprostowania tego co w nas w środku, do poradzenia sobie z własnymi demonami, jest terapia. A leki mogą pomóc w tym, żeby na nią trafić. Znalezienie odpowiedniego terapeuty, który będzie zadawał odpowiednie pytania, też nie jest proste, ale co jest w dorosłym życiu proste?
Może wybierając pomoc w postaci psychiatry nie kierujmy się opinią znajomych (na pewno, bez problemu ci coś przepisze). Szukajmy fachowców, tak jak szukamy dobrych hydraulików i elektryków. I pamiętajmy, że lekarski fartuch nie dodaje inteligencji i doświadczenia, a lekarz też człowiek i bywa tak samo ułomny i popełnia błędy jak Nowak i Kowalski.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze