Wieś czy miasto?
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuNajpopularniejsze marzenie w naszym kraju? Dom z ogródkiem, taras z grillem, trawa pod oknem. W pogoni za taką sielską wizją ludzie masowo migrują poza obszar miejski. Powodów jest kilka. Jednym z nich jest potrzeba odnalezienia spokoju i cieszenie się niespiesznością życia, ucieczka od hałasu i wiecznych korków. Bardziej prozaiczny powód to ceny nieruchomości i gruntów.
Coraz trudniej kupić w mieście działkę budowlaną nie wydając na to fortuny. Biorąc pod uwagę drakońskie ceny mieszkań, sporo osób podjęło decyzję o budowie własnego domu w sąsiedztwie miasta, najczęściej w podmiejskiej wsi. Argumentacja jest logiczna. Za cenę małego mieszkania w dużej aglomeracji można mieć domek poza jej obszarem.
Od niedawna znana mi z autopsji wieś gwałtownie się rozrasta. Kilka lat temu było tu tylko kilkadziesiąt gospodarstw, kościół, plebania, mała szkoła, stawy rybne i gniazda bocianów. Teraz na kwiecistych łąkach wyrastają niczym pieczarki na oborniku domy, domki i domiszcza. Miastowi, bo to oni złaknieni ciszy i przestrzeni osiedlają się tu masowo, wprowadzają swoje obyczaje. W wiejskim sklepiku, gdzie jeszcze niedawno kupić można było tylko najtańsze piwo i kiełbasę zwyczajną pojawiły się wytrawne wina, tabletki do zmywarek i karmy dla kotów. Po drodze siłą rzeczy głównej, bo jedynej oprócz wysłużonych traktorów zaczęły jeździć błyszczące auta terenowe, quady i skutery. Starzy mieszkańcy sprzedawszy grunty po korzystnej cenie również budują się na potęgę. Prawie nie ma gospodarstwa, w którym nie stawiano by nowego płotu, nie wykładano podjazdu polbrukiem lub nie rozbudowywano domu. Wieś bogaci się i dostojnieje. W cieniu potężnych willi giną drewniane „poniatówki”.
Ksiądz proboszcz cieszy się, że przybywa mu dusz w parafii.
— Kiedyś młodzi uciekali do miasta a teraz ciągną na wieś – dziwi się.
I faktycznie, mało wśród napływowych ludzi starszych. Przeważają dwudziesto-, trzydziestolatkowie. Skoro młodzi, to będą też chrzciny, komunie i śluby. Same korzyści dla parafii. Skorzysta też szkoła. Warunek jeden, musi się zmienić, bo na razie nowi mieszkańcy wsi nieprzekonani do poziomu edukacji wożą swoje dzieci do szkoły w pobliskim mieście.
W innych aspektach życia podział na starych i nowych mieszkańców również się zarysowuje.
— Mówio, że ludzie na wsi głupie, ale miastowe nie lepsze – zwierza mi się osiemdziesięcioletnia sąsiadka, podkreślając swą przynależność do autochtonów.
— Ten z górki, pani, to na nasze pastwisko wyprowadza swojego psa. Nie pomyśli taki, że tam krowy trawę jedzom. A te krowy pani to gwiazdy som, ciągle im ktoś zdjęcia robi. Śmieci też wyrzucają przez płot. Byle tylko u nich nie leżały. Przecież to się nie godzi.
Przytakuję jej ze smutkiem, bo niedawno odkryłam w lesie kilka nielegalnych wysypisk.
— I jeżdzom jak wariaci – mówi staruszka. Jeszcze tego nasza wieś nie widziała, żeby policja robiła tu obławy na piratów drogowych.
Drugi mój sąsiad, mieszkający na wsi już około 10 lat dorzuca swoje spostrzeżenie.
- Coraz więcej tu takich, którym marzyła się wieś. A co robią, kiedy już tu zamieszkają? Chcą mieć tu miasto. Chcą wygód, o które toczą nieustanne boje, a to o drogę dojazdową, a to o latarnie, a to o złapanie bezpańskich psów. Nie podoba im się zapach obornika. Za to podobają im się huczne grille, na które zjeżdża się cała ich rodzina i stado znajomych. Chodzi wtedy taki nowy wieśniak po swoim obejściu i chwali się płotem, murowaną wiatą lub sadzawką ze sztucznymi żabami. To co? Wsi chciał taki? Z sąsiadami nie gada, do sklepu w mieście jeździ. Dom ogrodził betonowym płotem.
Podział wsi na starą i nową to nie tylko kwestia architektury, to przede wszystkim kwestia mentalności. Wychowani w mieście ludzie nie tak prędko zintegrują się z osiadłymi tu z dziada pradziada mieszkańcami. Minie trochę czasu zanim dwie strony nauczą się siebie nawzajem. Zanim miastowi zrozumieją, że pytanie o pracę i rodzinę to nie wścibstwo a jedynie życzliwa sąsiedzka ciekawość i uwolnią się z pancerza miejskiej anonimowości. Zanim starsze pokolenie ze wsi zrozumie, że Internet, angielski i prawo jazdy to niezbędne elementy edukacji. Zanim jedni przestaną dziwić się krowom a drudzy kolorowym kaskom rowerzystów.
Wieś się zmienia. To nieuniknione. Szkoda tylko, że coraz bardziej przypomina osiedle miejskie niż prowincję. Wraz z nowymi willami przybywa hałasu. Kiedyś drogę przejeżdżał jeden pojazd na godzinę, teraz kilkanaście. Za kilka lat może się okazać, że niewiele zostało z tego za czym migrowaliśmy z miasta. Bociany przestraszone liniami energetycznymi wybiorą inne miejsca, sarny przestaną podchodzić pod dom, a pola żółciejące rzepakiem na wiosnę przestaną cieszyć oczy. Ciekawe jak długo jeszcze wieczorami będzie widać gwiazdy?
— Chcę wyjechać na wieś – śpiewała Urszula Sipińska — Gdzie się zatrzymał w polu czas/ Chcę w nieruchomym stawie/ Zobaczyć swoją twarz/ Chcę wyjechać na wieś/ Dojrzałe wiśnie z drzewa rwać/ W glinianym piecu upiec chleb/ Ostatni może raz.
Może ostatni? Bo coraz mniej dawnej wsi na wsi.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze