Dorosłe dzieci
CEGŁA • dawno temuMoi rodzice zachowują się nieracjonalnie, a ja nie umiem pomóc. Ich trzydziesta rocznica była fiaskiem, pokłócili się wulgarnie przy stole zastawionym na 20 osób, myślałam, że pójdą w ruch noże, jak na wiejskim weselu. Uroczystość została wyprawiona tylko na pokaz, konflikt trwa od dłuższego czasu. Nie bardzo wiem, kogo się poradzić, jestem sama, a ze znajomymi raczej się takimi rzeczami nie dzielę. Chciałabym im pomóc, ale nie mam pomysłu ani doświadczenia. Nie mam pojęcia, co bym zrobiła na ich miejscu.
Droga Cegło!
Moi rodzice zachowują się nieracjonalnie, a ja niestety nie umiem pomóc. Ich trzydziesta rocznica była fiaskiem, pokłócili się wulgarnie przy stole zastawionym na 20 osób, myślałam, że dosłownie pójdą w ruch noże, niemalże jak na wiejskim weselu. Uroczystość oczywiście została wyprawiona tylko na pokaz, konflikt trwa od dłuższego czasu, przy czym ojciec należy do pozorantów pod tym względem i podejrzewam, że zmusił mamę (nie mam pojęcia, jak!) do tej absurdalnej w ich sytuacji imprezy…
Z mojej obserwacji – w telegraficznym skrócie – wynika, że ojciec przez większość czasu tłamsił mamę, a ona w końcu pękła i zaczęła szukać sposobu na siebie. Wiem, domyślam się (szczerej rozmowy nigdy nie było), że mniej więcej przed dwoma laty znalazła sobie kogoś i się z nim spotyka. Nie ma we mnie entuzjastycznego aplauzu dla tej historii, ale zważywszy, że mama kończyła studia w tajemnicy przed ojcem, mogę tylko podziwiać hart ducha, że wytrwała przy człowieku tak kostycznym, wychowała dwoje dzieci i jeszcze próbuje zacząć od nowa. Im bardziej mama zaczęła „odlatywać” od taty, tym bardziej on oczywiście wierzgał. Wstyd nawet pisać, że założył zamek patentowy do „swojego” pokoju czy nie płacił gazu ani telefonu, licząc nie wiem na co? Że zostaną wyłączone i sprawi to mamie kłopot, i będzie pokornie pukać do jego drzwi, błagać o litość? Efekt był jedynie taki, że mama zaczęła sobie „pozwalać” i spędzać całe dnie czy tygodnie poza domem, wraca tylko zapełnić ojcu lodówkę, zostawić instrukcje do pralki czy wysłuchać paru inwektyw zza drzwi.
Odłożyłam na bok kilka swoich planów i kupiłam ojcu używany samochód. Liczyłam, że się zacznie w nim grzebać (zawsze to uwielbiał), zajmie się czymś, jego zawziętość złagodnieje, a przede wszystkim miną te prymitywne odruchy i chamskie zagrywki. Pomyliłam się. Usłyszałam za to ostre słowa o tym, jak to źle wychował sobie dzieci, że dostaje od nich w dowód wdzięczności „starego rzęcha”. Brat (mieszka w Niemczech) zbeształ mnie dodatkowo, że coś mi się pomyliło, bo ewidentnie to mama potrzebuje pomocy, nie tata… Wiadomo, jak to facet, na dodatek życzliwa rada z daleka.
Nie bardzo wiem, kogo jeszcze się poradzić, jestem sama, a ze znajomymi raczej się takimi rzeczami nie mam chęci dzielić. Ma to tę dobrą stronę, że nie jestem zaabsorbowana własną rodziną i chciałabym to wykorzystać, by jakoś im pomóc, ale nie mam pomysłu ani… doświadczenia, co tu dużo mówić.
Teoretycznie mama rzeczywiście jest teraz, po latach, w „lepszej” sytuacji (to pewnie miał na myśli mój brat, ale przecież nie ojcu to zawdzięcza i nie jest mu nic winna): pracuje, ma kogoś, przestała być od ojca tak bezwzględnie zależna, może podjąć własne decyzje. Rozumiem, co ją powstrzymuje. Tata jest starszy, na emeryturze, zarzucił wszystkie swoje zainteresowania, zamiast je rozwijać, teraz, gdy ma czas… Czasami wydaje mi się, że największą satysfakcję sprawia mu hołubienie tej nienawiści do świata, gderanie, psucie nastroju wszystkim dookoła. Dlatego też nie jest lubiany, nie ma przyjaciół. Pozostało mu już tylko nie najgorsze zdrowie. No i skrupuły mamy, która nie ma odwagi go definitywnie zostawić. Powiem cynicznie, jak singielka i jakby to nie byli moi rodzice: moim zdaniem powinna. Skoro tego nie robi – widocznie nie jest do końca pewna. Nie solidaryzuję się z nią jako córka ani jako kobieta, tylko przykro mi, że w sumie oboje się z tym męczą i na dodatek wygłupiają jak dzieci. Brat z kolei uważa, że mają tylko siebie i powinni trzymać się razem – cokolwiek to znaczy. Kolejna opinia z rękawa… Ale ja przecież też oceniam z zewnątrz schematami i nie mam pojęcia, co bym zrobiła na ich miejscu.
Bitka
***
Droga Bitko!
Temperatura konfliktów uczuciowych nie zależy od miejsca zamieszkania ani poziomu intelektualnego uczestników. Z kolei wysoka temperatura niekoniecznie świadczy o dozgonnej miłości.
Wydaje mi się, że oboje z bratem jesteście zbulwersowani zaostrzoną sytuacją między rodzicami, ponieważ dość szybko oderwaliście się od korzeni (czy raczej wyrwaliście z niezdrowej atmosfery) i stworzyliście sobie własne światy. Nie wiem, jak szybko w dzieciństwie poczuliście, że coś jest nie tak. Na pewno jesteście suwerenni i traktujecie życie zdroworozsądkowo. Mógł tak podziałać negatywny przykład rodziców: nie „odziedziczyliście” ich chwiejności emocjonalnej, nie chcecie być tacy, jak oni. I, co naturalne, nie rozumiecie ich motywacji.
Wszyscy podświadomie pragniemy, by w naszej rodzinie i najbliższym otoczeniu panował względny ład, a ludzie podejmowali dorosłe, mądre decyzje, podyktowane w ostateczności regułą mniejszego zła. Niestety, na dłuższą metę takie zamiatanie problemów pod dywan, bez ich selekcjonowania na błahe i ważne, przynosi opłakane skutki. Wszyscy się oszukują, nikt nie jest szczęśliwy. Ale podtrzymywane na siłę więzi trwają, w tej czy innej postaci. Dla dzieci, na pokaz, ze strachu przed samotnością, z przyczyn ekonomicznych – podaję tylko pierwsze z brzegu uzasadnienia. To bolesny sekret każdej pary, który z trudem poddaje się ocenie i diagnozie, a tym bardziej interwencji bliskich.
Nie jestem zwolenniczką drastycznych cięć, w pewnym momencie trzeba jednak powiedzieć sobie „stop”. Jeśli po obu stronach brak woli i umiejętności odbudowania związku, należy go zakończyć. I tak chyba jest w przypadku Twoich rodziców. Ojciec z przyzwyczajenia robi mamie na złość, mama z poczucia obowiązku wykonuje opiekuńcze gesty. Nie świadczy to wcale o tym (jak się potocznie uważa w takich sytuacjach), że nie mogą bez siebie żyć. Raczej żadne nie ma pewnie odwagi przyznać, że to pomyłka.
Paradoksalnie, wiele faktów działa na ich… korzyść – to znaczy, na korzyść tego, by się rozstali. Są względnie samodzielni finansowo, jeszcze w sile wieku, nie obciążeni, jak rozumiem, zobowiązaniami wobec wnuków. Nikt z ich otoczenia tak naprawdę nie oczekuje od nich trzymania pozorów – myślę, że Twój brat też nie. Na dodatek mama niemalże oficjalnie ma innego partnera.
Coś jednak im przeszkadza. Mogą najzwyczajniej w świecie nie dopuszczać do siebie możliwości takiego rozwiązania. Być może są z ostatniego pokolenia, które „nie załapało się” na metodyczne rozwiązywanie problemów, nie chce „mieszać” w swojej psychice. Światopogląd i konwenans to także czynniki przesądzające o wyborach życiowych wielu osób. Dlatego bardzo mi trudno zaproponować Ci na odległość, byś na przykład nakłaniała rodziców do zwierzeń czy namawiała na terapię. Pewnie sama byś tego spróbowała, wiedząc, że mogą być na takie sugestie podatni. Ale, mówiąc wprost, nie jesteście na to dość zaprzyjaźnieni.
Wiem, że „praktyczne” działania, jakie podjęłaś, wynikały z dobrych chęci. Niestety, są nietrafione i potęgują tylko negatywne bodźce. Ja też wiele słyszałam o samochodach, które „wyleczyły” ludzi z alkoholizmu i paru innych rzeczy, nie sądzę jednak, by hobby było lekarstwem na rzeczywiste, głębokie problemy. Sama poniekąd potraktowałaś tatę jak dziecko, któremu wystarczy dać zabawkę, by odwrócić jego uwagę. Tymczasem, nadzieje na to, że rodzice zestarzeją się razem, pogodzą z sytuacją lub szybko coś zdecydują, są nikłe, i sama to przyznajesz.
Dlatego myślę, że nie powinnaś brać ich konfliktu na swoje barki. Niech rozwiążą go sami i we własnym tempie – są na to jeszcze dość silni. Nie jesteś odpowiedzialna za ich szczęście, a poza tym nie bardzo masz prawo (i argumenty) do tego, by wywierać na nich presję. Jeśli radziłabym cokolwiek, to może tyle, byś spróbowała nawiązać – od nowa lub po raz pierwszy w życiu – bardziej intymną i dojrzałą relację z każdym z rodziców z osobna. Teraz, gdy jesteś dorosła, może to być łatwiejsze. Pomogłoby Ci to zwłaszcza w zneutralizowaniu obiekcji, jakie masz wobec ojca i pośrednio – wobec brata. Wydaje mi się, że w waszej rodzinie samoistnie wytworzyła się niewidzialna linia podziału; mężczyźni kontra kobiety, co potęguje wzajemny dystans między Wami. Niewykluczone też, że ma wpływ na Twój generalny stosunek do związków (odniosłam wrażenie, że jest sceptyczny). A gdy poznasz rodziców lepiej – uwierz mi, na to nigdy nie jest za późno – podpowiedzi i rozwiązania być może nasuną się same.
Pozdrawiam Cię mocno,
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze