Wypastowana i samotna
CEGŁA • dawno temuMam 30 lat. Ukończyłam studia matematyczne - z pasji. Mieszkam z rodzicami i jestem bardzo nieszczęśliwym człowiekiem. Rodzice od wielu lat szantażem zatrzymują mnie w domu. Są oboje po siedemdziesiątce i dobrze rozumiem ich lęki, dolegliwości zdrowotne. Nie mogę jednak zrozumieć egoizmu, z jakim chcą uwiązać mnie przy sobie. Nie cierpię siebie. Nigdy nie byłam u fryzjera, bo to kosztuje, a zarabiam bardzo mało. Buty kupuję na bazarku, służą mi wiele lat. Nigdy nie miałam chłopaka. Wiele razy marzyłam o wyjściu z marazmu, wyprowadzeniu się, zakosztowaniu samodzielności i normalności... Brakuje mi odwagi i pieniędzy. Jestem szara jak mysz w pułapce.
Droga Cegło!
Mam 30 lat. Ukończyłam studia matematyczne – z pasji. Potem szybko był doktorat, bo innej drogi praktycznie nie ma. Mieszkam z rodzicami i jestem bardzo nieszczęśliwym człowiekiem.
Moja o 14 lat starsza siostra również nie jest szczęśliwa. Ona rozegrała swoje życie inaczej – wyprowadziła się od nas „za mąż” w bardzo młodym wieku no i wpadła z deszczu pod rynnę, ale przynajmniej ma dla kogo żyć – dzieci – no i wystarczyło Jej odwagi, by zrobić ten krok, którego ja niestety uczynić nie potrafię…
Podobnie jak kiedyś Ją, dziś rodzice szantażem zatrzymują mnie w domu, od wielu zresztą lat. Są oboje po siedemdziesiątce i dobrze rozumiem ich lęki, dolegliwości zdrowotne. Nie mogę jednak zrozumieć egoizmu, z jakim chcieli zawsze uwiązać nas, swoje córki, przy sobie. Ze mną w sumie wygrali, udało im się. To, że cierpię i moje życie pozbawione jest głębszego sensu, nie obchodzi ich. Ważna jest jedynie ich własna wygoda, poczucie bezpieczeństwa. A przecież… mają siebie nawzajem i się nie kłócą. Czemu im to nie wystarcza do szczęścia?
Kim ja w ogóle jestem w tym wszystkim? Trudno powiedzieć. Może na dzisiejsze standardy starą panną jeszcze nie, ale… Nie cierpię siebie. Nigdy nie miałam sympatii, nigdy nie byłam nawet u fryzjera, bo po co, to kosztuje, a ja sama obcinam sobie włosy. Jestem pracownikiem naukowym na licho płatnej posadzie w instytucji budżetowej, ubieram się w „kreacje” z ciucholandów, schludne czarne buty kupuję na bazarku osiedlowym. Systematycznie je pastuję, więc starczają na długo. Rodzicom emerytom też się nie przelewa, większość funduszy przeznaczają na lekarstwa i telezakupy, niedługo w naszym mieszkaniu zabraknie miejsca na ich cudowne nabytki, do niczego nie służące.
Pracy nie nazwałabym azylem – panuje tam straszna sitwa, a jedynym pocieszeniem to, że jestem pracownikiem samodzielnym i w dużej mierze mam możliwość trzymania się z dala od układzików. Tyle że i to ma ciemną stronę – jak w domu, jak w życiu prywatnym, tak i zawodowo jestem bardzo samotna, wręcz odizolowana od rzeczywistości (to także specyfika mojej dziedziny studiów tu zawiniła).
Wiele razy marzyłam o wyjściu z marazmu, wyprowadzeniu się, zakosztowaniu samodzielności i normalności… — Dokąd? Za co? - drwili rodzice — A nas zostawisz samych? Czy ty masz sumienie? Faktycznie, nie stać mnie na wynajęcie mieszkania ani na kredyt, nie mam też nikogo, z kim mogłabym zbudować od początku swoje życie, ani nawet kogoś, kto by mi coś mądrego doradził. Moja wegetacja jest tak pusta, że czasami nawet myślę o śmierci jak o wyzwoleniu. Nie, nie o samobójstwie, na to jestem zbyt wielkim tchórzem… Ale o śmierci jako o pewnej perspektywie, która czeka prędzej czy później nas wszystkich, a więc mnie też. I może wtedy przestanę czuć ten nieznośny ból człowieka uwięzionego w czterech znienawidzonych ścianach przez poczucie obowiązku i chore relacje rodzinne. Jestem szara jak ta mysz w pułapce. Niedługo pokryje mnie kurz i wszyscy o mnie zapomną… Zaraz, jacy wszyscy?
Greta
***
Kochana Greto!
Jeśli oglądasz telewizję, jeździsz po mieście – może rzuciła Ci się przypadkiem w oczy wielka kampania społeczna przeciwko depresji? Pytam, bo w każdej chwili możesz zajrzeć do Internetu (jako matematyczka chyba korzystasz z komputera na co dzień – www.forumprzeciwdepresji.pl) lub po prostu zatelefonować do fundacji: (22) 654 40 41 i poprosić by skierowano Cię we właściwe miejsce po darmową poradę – zakładam, że jesteś ubezpieczona. Jest to oczywiście akcja zainicjowana przez konkretną firmę farmaceutyczną i wspierana przez prywatnych przedsiębiorców, ale to nie umniejsza jej walorów uświadamiających ani skuteczności w pomaganiu ludziom, którzy nie mają dość silnej woli, czasu, motywacji, wiedzy, by bez nawoływania zapisać się do lekarza. W pierwszej połowie marca w wielu miastach Polski będą organizowane kolejno dni otwarte. Piszę Ci o tym dlatego, że utrzymujący się u Ciebie, jak sądzę, od lat, a nie od tygodni, stan głębokiego przygnębienia może być już w tej chwili chorobą – ciężką, ale uleczalną. I naprawdę wartą leczenia. A takie nagłośnienie to dobry moment dla Ciebie, bo masz wszystko podane „na talerzu” i wyeksponowane w mediach. Serdecznie Cię namawiam, byś nie przegapiła tej szansy. Idź za ciosem – niech to będzie Twój pierwszy ważki krok w kierunku nowego życia. Wydobądź się z tego dołka i pozwól, by inni, znający problem, Ci w tym pomogli.
No właśnie… Ponieważ jesteś, Greto, zupełnie młodą kobietą, rozmyślania o naturalnym finale ziemskich problemów wydają mi się lekko przedwczesne :-). Na pewno nie warto dać się depresji, ani tym bardziej robić zbyt gwałtownych ruchów, typu: paniczna ucieczka w nieznane. Umówmy się tak: kiedy słońce wypuści pierwsze promyki zza czarnych chmur nad Twoją głową, zaczniesz układać racjonalny, rozłożony w czasie plan działania – z matematycznym umysłem nie powinno to być zadanie ponad Twoje siły, prawda? Spiszesz listę rzeczy ważnych i ważniejszych do załatwienia. Oraz listę rzeczy, których Ty chcesz, i tych, których pragną rodzice. Może mimo wszystko znajdą się na tej liście elementy wspólne, które będziesz mogła z nimi omówić? Na przykład Twoje dobro – jakkolwiek każde z Was je rozumie? To dobry punkt wyjścia do uzasadnienia swoich racji i uchylenia drzwiczek w Twojej klatce. Nie namawiam Cię na biblijny exodus — w myśl zasady, że rodziców koniecznie trzeba opuścić dla własnego szczęścia, bez względu na okoliczności. Na pewno jednak należy rozważyć, czy są ludźmi niedołężnymi, którzy nie obejdą się non stop bez fizycznej obecności osoby trzeciej, a następnie kilka rzeczy spokojnie z Nimi przedyskutować, wyjaśnić. Może się okazać, że sama zatrzasnęłaś się, Greto, w tej pułapce, bo traktowałaś utyskiwania rodziców zbyt długo, zbyt serio…
Bardzo ważna jest lista Twoich marzeń, pragnień, oczekiwań od życia, nawet tych mocno dotąd skrywanych, wręcz nieuświadomionych… Na pewno jest na niej coś więcej niż mąż, dzieci, wielkie pieniądze i wyjazd na drugą półkulę… Zawsze bowiem doradzam rozpoczynanie wielkich rewolucji od zmian bardzo drobnych. Może mogłabyś rozejrzeć się w swojej sytuacji zawodowej i zająć się nauczaniem, a w ten sposób skontaktować się z innymi ludźmi, wejść z nimi w bardzo wartościową relację? Albo przygarnąć zwierzę czy wypróbować kijki do nordic walking (po bezcelowych spacerach to chyba najtańsza i najprostsza forma uprawiania sportu).
Niektóre źródła Twojej goryczy wydają się dość proste do wyeliminowania. Założę się na przykład, że zdążyłabyś do wiosny zaoszczędzić na markowe pantofle czy wizytę w porządnym salonie fryzjerskim. Nie jesteś snobką, zepsutą nadmiarem dóbr materialnych, i dlatego właśnie takie z pozoru drobne „inicjacje” mogą Ci dostarczyć niewyobrażalnie dużo radości, a poza wszystkim – dadzą się zaliczyć do pierwszych Twoich „sukcesów”. A kiedy już poczujesz, jak to jest – każdy kolejny drobiazg, zrobiony czy kupiony ze świadomym egoizmem, z myślą wyłącznie o sobie, będzie Cię posuwał kawałeczek do przodu.
Nie umiem przewidzieć, co będzie dalej. Być może pozostaniesz w domu rodzinnym, ale nauczysz się czuć tam jak człowiek wolny, którego potrzeby, plany i uczucia są w pełni respektowane. Być może poprawi się Twoja sytuacja materialna i postanowisz się usamodzielnić — inaczej niż Twoja siostra, w sposób bardziej przemyślany i dojrzały (ona nie miała tej szansy, bo była młodsza i mniej świadoma konsekwencji swoich wyborów). Być może rozkwitniesz… Wszystkie drzwi są dla Ciebie otwarte i każdy wariant jest realny.
To oczywiście wymaga czasu i przede wszystkim systematycznego wysiłku z Twojej strony. Zbyt szybko pogodziłaś się z sytuacją, która nie jest żadnym wyrokiem, lecz zaledwie etapem, stanem przejściowym w Twoim życiu. Więcej jednak czasu marnować nie powinnaś. Ani dnia.
Mocno trzymam kciuki za Ciebie, Greto.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze