Boję się
CEGŁA • dawno temuZjechałam w głąb kopalni w Wieliczce, przestraszyłam się strasznie i przytuliłam w desperacji przewodnika sąsiedniej grupy zwiedzającej. Potem miał być hotel wielogwiazdkowy i szampan z moim chłopakiem, taki nasz wygłup z okazji licencjatu. Nie wyszło, on wziął gacie, szlafrok i poszedł obrażony w nocy na basen, gdzie pływał zawzięcie przez godzinę. A potem nadał mi imię: Zdzirka.
Witaj, Cegło!
Byłam sweterkiem, reniferkiem, borsuczkiem, obłoczkiem, skarpetkiem i mufką. Od kilku tygodni jestem tylko ósmym krasnoludkiem: ZDZIRKIEM. To moje nowe imię. Zdzirek. Jakże pieszczotliwe.
A ja tylko zjechałam w głąb kopalni w Wieliczce, przestraszyłam się strasznie i przytuliłam w desperacji jakiegoś dziwnego, dużego, obcego pana przewodnika sąsiedniej grupy zwiedzającej. Przytuliłam go do siebie, albo może się do niego, nie pamiętam nawet. On się zaśmiał po ciemku i powiedział, nie rozumiejąc zdaje się mojego strachu: No, no, ja to mam branie!
Potem był — miał być hotel wielogwiazdkowy i szampan z moim chłopakiem, taki nasz wygłup z okazji licencjatu. Nie wyszło, moja zagniewana Pełnia Księżyca wzięła gacie, szlafrok i poszła obrażona w nocy na basen, gdzie pływała zawzięcie przez godzinę. Po powrocie usłyszałam swoje nowe imię. Szampan zniknął w dywanie, ja pojechałam na pogotowie, dostałam zastrzyk na długi dobry sen, który niczego nie załatwił.
Nie wiem, kim ja jestem, Cegło. Podobno ocieram się o każdą ścianę, żeby nie przegapić okazji. To taki łagodniejszy cytat. Trzeba mnie obracać, żeby sprawdzić, czy nie mam świeżej trawy na plecach. Trzeba brać mnie za ręce, żeby sprawdzić, czy nie mam cudzej skóry pod paznokciami. CSI: kryminalne zagadki Warszawy. Spaliłam się na popiół, zamieniłam się w słup soli, bo zobaczyłam diabła za własną skórą.
Mój chłopak nie jest sfrustrowany ogólnie życiowo. Jest przystojny, ma zaklepaną pracę od maja. Sama sprawdzałam jego licencjat, robiłam korektę, z jego mózgiem jest wszystko w porządku. Przyjaciółka mówi, żeby zwiewać, gdzie pieprz rośnie, póki zupa nie stanie się za słona… Ja nie wiem, co robić, czyli prawdopodobnie nadal go kocham. Niestety, nie widzę się w roli ofiary. Mam dosyć własnych lęków. Potrzebuję przytulania, kiedy się boję – to taka przenośnia, a wyszło, że tam w Wieliczce to nie był przypadek, prawda? Jestem krucha. Moja Pełnia mnie zdruzgotała, co nie było trudne w tej sytuacji.
Czuję wstręt po usłyszeniu tekstu, że jemu wystarczy zwykłe „przepraszam”. Przepraszam, za co? I tak przepraszać do końca życia?
Kopalnia niewiedzy
***
Witaj, Obłoczku!
Piszesz pięknie, szkoda, że zaledwie szkicami. Nie wiadomo na przykład, skąd ten pomysł, by nazwać swojego chłopaka Pełnią… Ile czasu Ci to zajęło… Zaryzykowałabym, że nie za wiele – i w sumie to chyba dobrze. Rozpoznany wróg jest lepszy od utajonego.
Jesteś utalentowana językowo i — wycofana życiowo. Być może masz nerwicę lękową, która zawsze zagania Cię w kąt lub pod ścianę, a leczysz ją epizodycznie i doraźnie. Błąd. Strach w klaustrofobicznym podziemiu obcego miejsca i w luksusowym pokoju hotelowym to dwie strony tego samego medalu: niestety, ani tam, ani tu nie było nikogo, na kim mogłabyś się faktycznie wesprzeć. Oczywiście, nikt nam nie gwarantuje zrozumienia ani wnikliwości w każdym momencie. Miałaś jednak prawo oczekiwać, że Twój chłopak na romantycznym wyjeździe mniej lub bardziej udolnie zapewni Ci poczucie bezpieczeństwa — nieważne, czy znasz go dwa miesiące czy dwa lata. Idzie o wrażliwość, otwarcie, tolerancję na różne sytuacje. Nie trzeba do tego dojrzałości słonia. Pełnia okazała się, wybacz, pustką totalną. To był sprawdzian, Obłoczku. Nie udało się Wam zjeść beczki soli, bo on jej nie raczył napocząć.
Jego reakcja – wybitnie prymitywna, żenująca, nawet jeśli niedokładnie widzę obraz tego, co się wydarzyło. Przeciętnie inteligentny człowiek rzuca się w takich sytuacjach na pomoc, niekoniecznie bliskiej osobie. Tu wyszły jakieś straszliwe kompleksy, obsesyjna zazdrość. Choć przystojny on jest niestety, co z tego? Jego problemy i w efekcie okrucieństwo, na dokładkę do Twoich problemów ze sobą? Błagam, nie rób sobie tego. Zapomnij o epitetach, nie buduj negatywnego autoportretu, zaufaj temu, co sama o sobie wiesz, i tego się trzymaj.
Teraz najważniejsze, byś stanęła do pionu sama dla siebie, niezależnie od tego, czy jesteś z kimś czy nie, żeby móc stawiać czoło codziennym, stresującym, nieuniknionym wydarzeniom, na przekór lękom i słabościom. Nie bój się lekarza ani lekarstw. Prawdziwy partner – gdy go w końcu spotkasz – będzie Cię wielbił, ciągnął w górę, utwierdzał w poczuciu własnej wartości, nie załatwi jednak wszystkiego za Ciebie. Do każdej konfrontacji – przede wszystkim do tej z samą sobą i ze światem – musisz wnieść stopniowo trochę więcej odwagi i wiary w siebie. Żałosnych oszołomów szybko i stanowczo odstawiaj – stoją Ci na drodze do równowagi.
Mocno pozdrawiam,
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze