Rozstaliśmy się w przyjaźni
CEGŁA • dawno temuChciałabym powiedzieć w tych dniach wszystkim samotnikom, że pomimo wszystko świat jest piękny, a człowiek wolny. I że ze swoją samotnością każdy może zrobić to, co zechce. Na przykład, zamiast kisić się w czterech ścianach, skoczyć na narty na Słowację. A zamiast szukać po mieście pustego talerza przy obcym stole, wciąć sobie dwa fiszmaki na wynos. Niestety. Rodzice uczyli, że brzydko jest kłamać, a kłamstwo wyjątkowej perfidii nabiera właśnie pod koniec grudnia.
Droga Cegło!
Chciałabym powiedzieć w tych dniach wszystkim samotnikom, że pomimo wszystko świat jest piękny, a człowiek – wolny. I że ze swoją samotnością każdy może zrobić to, co zechce. Na przykład, zamiast kisić się w czterech ścianach, skoczyć na narty na Słowację. A zamiast szukać po mieście legendarnego „pustego talerza” przy obcym stole, wciąć sobie dwa fiszmaki na wynos i nie robić tragedii z tego, że święta są dla dużych, zgodnych rodzin jak z obrazka.
Niestety. Mama z tatą uczyli, że brzydko jest kłamać, a dla mnie pocieszanie innych wbrew faktom to kłamstwo właśnie, które wyjątkowej perfidii nabiera pod koniec grudnia.
Siebie samej okłamywać i pocieszać tym bardziej nie muszę. Miałam czas oswoić swoją samotność – do pewnego stopnia. Na wiosnę rozstałam się z Bardzo Ważnym dla mnie Człowiekiem, po czterech latach miłości. Decyzja była zgodna i pokojowa, bez darcia szat i tłuczenia naczyń. Nasze drogi łagodnie się rozeszły, jak i my.
Nie od razu pogodziłam się z nową sytuacją. Paradoksalnie, „pomogło mi” otoczenie. Można ironicznie powiedzieć, że bliscy są w takich sprawach niezawodni. Mnie najpierw delikatnie, potem coraz jawniej izolowano, odsuwano od siebie. Dawano do zrozumienia, że pół to jednak mniej niż całość. Całkiem nowa wartość. Niewygodna jednostka miary. Dodam, że mój BWC nie był mężem, a przecież w zdrowych społeczeństwach odrzuca się z reguły rozwódki, to one dla zdrowego społeczeństwa stanowią zagrożenie numer jeden. Czyżby nasze społeczeństwo było chore? Piętnuje kobiety, którym się teoretycznie „polepszyło”, bo przestały żyć w grzechu?
Świadomość tego, co się stało, dociera do mnie dopiero teraz, na święta, które zawsze były dla mnie ważne. Cztery razy z rzędu spędziłam je z moim BWC, krążąc po rodzinnych domach (Jego, moim, naszych wspólnych i osobnych przyjaciół), wdychając z rozkoszą zapachy porządków, bigosów, ciast. Nawet w naszym mieszkaniu stawialiśmy choinkę do sufitu – my, dwoje dorosłych. Tak sobie, żeby cieszyła oczy każdego gościa na przykład.
W tym roku będzie inaczej. Przede wszystkim, nie jadę do rodziców. Ostatnio mama wyznała mi przez telefon, że „boi się tego, w jakim jestem stanie”. Nie odebrałam tego jako zaproszenie. Poza tym, cudowną tradycją w moim życiu (co ciekawe, na długo przedtem, nim pojawił się w nim BWC) były huczne imieniny, urządzane zaraz po świętach, a przed sylwestrem. Ich też po raz pierwszy nie będzie, chociaż starałam się zaprosić jak najwięcej „własnych” przyjaciół, tych najdawniejszych, a nie wspomagać się wspólnymi. Tak się jakoś dziwnie składa, że wszyscy wyjeżdżają lub „nie mogą”. Zapewne patrzeć na mnie w liczbie pojedynczej. Szkoda, bo gdyby jednak przyszli, śmiałabym się z radości od ucha do ucha. Już od wielu miesięcy nie moczę nikomu rękawów. No i wreszcie sylwester. Przepraszam, jestem niesprawiedliwa: otrzymałam jedną propozycję. Mogę pojechać z moją sąsiadką z klatki do „domu medytacji” w lesie. Ona tam jeździ kilka razy w roku. Sądząc z zachęcającego opisu, polega to na tym, że kilkanaście kobiet w różnym wieku wypija dużo alkoholu, jeździ konno i ogląda romantyczne filmy. Jeszcze nie odmówiłam. To w końcu jedyna grupa wsparcia, jaką w tej chwili mam.
Coś Ci powiem, Cegło. Myślałam, że rana się zagoiła. Dopiero teraz, kiedy rozejrzałam się wokół i zobaczyłam pustkę, dopadła mnie autentyczna rozpacz.
Ewa
***
Droga Ewo!
Chyba nie minę się z prawdą, jeśli powiem, że święta są dla wszystkich, nie tylko dla rodzin (mniejszych lub większych). Jak niebo i powietrze. Co nie znaczy, że wszyscy się muszą tą oczywistością upajać czy wzruszać. A i, wbrew pozorom, nie każdy, nie zawsze, nie wszędzie ma wybór. Powietrze może być zanieczyszczone, może go brakować. Niebo bywa chmurne i nieprzyjazne, zamiast pełne gwiazd. Masz rację – sielankowy obrazek rodziny przy choince nie jest udziałem wszystkich. Niektórzy bezskutecznie za tym tęsknią, inni uciekają jak najdalej. Tak już jest i zawsze będzie.
Na Twoim niebie zebrało się tych chmur całe mnóstwo. Mówiąc patetycznie, pogasły wszystkie gwiazdy. A w Tobie przelewa się ocean goryczy. I tu także zgadzam się z Tobą w jakimś sensie – nie ma łatwego pocieszenia. Wyjaśnienia tej sytuacji. Ani magicznej recepty na magiczne lekarstwo. Jesteś jednak zbyt surowa dla siebie, a przez to – także dla innych. Co – przynajmniej częściowo – wpływa na Twoje obecne samopoczucie.
Czy oburzysz się i zgorzkniejesz jeszcze bardziej, jeśli nazwę Cię osobą nieszczęśliwą na własne życzenie? Oby nie. Dziewczyna tak inteligentna jak Ty przynajmniej się zastanowi, czemu tak robię.
Otóż, skoro niemiłe Ci kłamstwo, Ewo, przestań się wreszcie okłamywać – to tak na rozgrzewkę. Z niczym się nie pogodziłaś ani nie oswoiłaś. Żadne rany się nie zagoiły. Czasami, im bardziej „kulturalne” rozstanie, tym głębiej pozostawia po sobie zadrę. Brakuje oczyszczenia, obnażenia, wykrzyczenia emocji. Ból gdzieś tam drzemie, nim w końcu zaatakuje znienacka. Zwłaszcza, gdy nie za bardzo zdajemy sobie sprawę, jak dalece byliśmy uzależnieni od bycia z BWC w naszym życiu. Sądzę, że właśnie to spotkało Ciebie.
Nie bawi Cię sylwester z sąsiadką, nocne babskie eskapady po drinku? Wydaje Ci się to żałosne? Ok., nie jedź. Ale nie wywyższaj się ponad jej sposób odreagowania. Pomyśl, może z jakiegoś powodu czuje się nieszczęśliwa, jak Ty, a te wypady to dla niej chwile katharsis i nadziei. Ty widocznie musisz znaleźć własny sposób.
Nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego wszyscy przyjaciele odsunęli się od Ciebie jak na komendę. Czy jesteś absolutnie pewna, że oni zrobili to jako pierwsi? Nie było przypadkiem tak, że ten czy ów wiercił Ci w duszy, ale Ty postanowiłaś być „dzielna” i tak długo trzymałaś dystans, aż się zniechęcili? Pamiętaj, większość ludzi zawsze zrobi to, co dla nich najwygodniejsze. Nie są okrutni – są, jacy są. Sygnał „jest mi smutno” bywa niewygodny. Sygnał „chcę być sama ze swoim problemem” jest wygodny. Jest prezentem, który dajemy innym, żeby nie musieli się o nas zamartwiać i mogli bez wyrzutów sumienia zająć się sobą. Nikt nie będzie bez końca szturmował tak okopanej twierdzy. A Ty, jak wspomniałaś, nie lubisz wypłakiwać się w rękaw… Spróbuj kiedyś! To niesamowita ulga.
Szczególnie teraz, Ewo, nie zatruwaj sobie życia i nie rób mamie wygodnego prezentu ze swojej niezależności. Coś mi się zdaje, że opatrznie ją zrozumiałaś, na fali swojego nastroju. Ona się o Ciebie martwi, to wszystko. Poza tym, na święta się nie zaprasza, na święta się po prostu przychodzi. W końcu jedziesz do „swoich”, do domu, w którym jesteś kimś kochanym i oczekiwanym… Pełnowartościowym – wbrew temu, co o sobie myślisz.
A przy okazji: kiedyś ta piękna prosta zasada dotyczyła również imienin. Wiem, że Twoje wypadają w Wigilię, ale – daj ludziom szansę. Poczekaj. Zobacz, ile dostaniesz SMS-ów, ile razy zadzwoni telefon. Napisz pierwsza do przyjaciół, którzy wyjechali na narty. Niby to dzień jak każdy inny, czy jednak najlepszy na żale, wyrzuty i „zgryzy”? Ostatecznie, co masz do stracenia?
Życzę Ci, byś poczuła, jak co roku, wszystkie zapachy szczęścia.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze