Góra jest górą
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuUstalmy jedno: jeden drobiazg to pestka, góra to zawsze góra, czy złożona z drobiazgów, czy z litego granitu. Trudno się z tym pogodzić, ale tak właśnie jest. O oczywistej różnicy płci i wynikającej z tego różnicy potrzeb i postrzegania spraw emocjonalnych chciałabym nie wspominać, ale wspomnę, a co więcej – na niej się właśnie skupię.
Margolu,
Wiem, że to babski portal, chociaż prawdą jest też, że odwiedzają go mężczyźni. Kącik porad również, choć zwykle o porady nie proszą. Ale faceci też mają problemy ze swoimi kobietami. Tak, tak, Wy też dostarczacie rozterek… Tylko że my być może wstydzimy się stracić swój wizerunek macho – facet powinien sobie radzić z problemami, szukanie porad to dowód słabości… i takie tam. Ja chcę Cię prosić o radę, bo zwyczajnie nie rozumiem. Pomóż mi, proszę, zrozumieć moją dziewczynę, bo ja już nie potrafię, choć się staram.
Tak się zawsze dziwnie plotło, że wszystkie kobiety miały do mnie pretensje. Ale mniejsza o wszystkie kobiety. Moja obecna dziewczyna potrafi wpaść w histerię, bo zinterpretowała coś, co powiedziałem, zupełnie niezgodnie z moją intencją. Uważnie dobieram słowa, naprawdę uważam, ale nie zawsze jesteśmy w stanie wyrazić to, co chcemy, tak jak chcemy. Ona natychmiast wyciąga z błahej uwagi daleko posunięte wnioski, uważa, że już mi na niej nie zależy, że to oznacza rozstanie, itd. O co ten hałas?! Staram się jak umiem, daję z siebie najwięcej, ile mogę dać, a napotykam tylko pretensję (no, nie tylko, ale często – za często). Bo „nie zadzwoniłeś”. Fakt, nie zadzwoniłem, ponieważ zwyczajnie nie miałem kiedy. Ciężko pracuję, mam dużo obowiązków, przecież ona to wszystko wie. Jeśli nie dzwonię, to nie dlatego, że mi na niej nie zależy. Kolejny zarzut - „nie mówisz mi już, że mnie kochasz”. A czy słowa załatwiają sprawę? Nie mówię, bo to nie mówienie o tym jest najważniejsze. Czy powtarzanie wyznań w kółko coś zmieni? Bo „nie poświęcasz mi już tyle czasu, co dawniej”. Jak wyżej. Poświęcam zresztą każdą wolną chwilę, a że jest ich mało… Dobrze, że o rocznicach pamiętam, choć pewnie też nie o wszystkich. A nie daj Boże zażartuję czasami na temat jakiejś innej kobiety (zwłaszcza mojej byłej) – och, od razu dąsy, obrażona. Mnie się wydaje, że widać, kiedy żartuję, ale dowiaduję się potem, że sprawiłem ból. A już do pasji doprowadzają mnie uwagi o podniesionej desce klozetowej (choć na ten temat to akurat się domyślam, jaką dostanę poradę). Tak jakby to było naprawdę ważne. Czepianie się drobiazgów. Dlaczego kobiety są takie drobiazgowe??? Czy możesz mi to wytłumaczyć?
Robert
***
Drogi Robercie,
Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której permanentnie jest się tak zajętym, żeby nie mieć czasu na kontakt, choćby liczony w mikrosekundach, z ukochaną osobą. Owszem, bywają pewnie chwile nadzwyczajnego spiętrzenia robót czy pogłębionego doła, gdy nie mamy ochoty na kontakt z samym sobą, a co dopiero z osobami pobocznymi – ale to są przypadki. Regułą jednak, w dobrze funkcjonującym związku, jest podtrzymywanie więzi. Bez względu na to, czy mieszkacie razem, powinieneś dzwonić w ciągu dnia, jednak gdy mieszkacie oddzielnie, codziennie podtrzymywany kontakt telefoniczno-pisemny staje się niezbędny. Trudno mi wyrokować na podstawie Twojego listu, jaki jest status Twojego związku poza tym, że raczej nie jest to związek formalny. Jeśli natomiast mieszkacie razem – wieczór musi być tak zaplanowany, by znalazła się chwila na rozmowę głębszą niż „co jutro na obiad” i „w sobotę przyjdzie Kaśka”.
Rozumiem, że w tak zwanych „naszych czasach”, którymi chętnie usprawiedliwiamy wszelkie nasze zaniedbania, coraz trudniej o wolny czas. O czas na życie uczuciowe, rodzinne, towarzyskie. W ogólnym pośpiechu łatwo zgubić coś istotnego. Każdy z nas, zabieganych, musi znaleźć czas na rachunek sumienia i poszukać rozwiązań takich, które pozwolą zmienić źle funkcjonujący stan rzeczy. Może jednak uda się nieco mniej pracować? Może warto zarezerwować codziennie pięć minut na telefon, choćby w kolejce po obiad, tuż przed zjedzeniem, tuż po… takie nienaruszalne pięć minut, o którym wiadomo bez żadnych wątpliwości, że jest czasem dla Waszego związku. Czas to pewnie i zbyt krótki, ale intencja poparta częstotliwością (CODZIENNIE, Robercie!) powinna dać dobry efekt. W ciągu pięciu minut zawsze zdąży się powiedzieć, że się tęskni, że się spotka, że… To są proste rozwiązania – i jednocześnie, z uwagi na konieczność systematycznego realizowania ich w życiu – prawie niemożliwe. A jednak, trzeba próbować. Nie można się z tego zwolnić. Codzienny telefon to nie jest dużo. Niedawno odpisywałam zmartwionej młodej mężatce, której mąż dzwonił zbyt rzadko, zbyt rzadko wyznawał miłość… Jak widzisz, ten problem nie jest obcy reszcie ludzkości. Może warto poznać oczekiwania swojej partnerki i do nich się przychylić? Oczywiście partnerki też namawiam do zachowania umiaru w oczekiwaniach. Można zrozumieć, dlaczego zakochana kobieta chciałaby kilkukrotne w ciągu dnia długo słuchać głosu swojego ukochanego, jednak należy też wczuć się w sytuację partnera, którego praca zawodowa może się wiązać z bardzo napiętym planem dnia.
Wiem, że trudno czasem jest zrozumieć potrzeby emocjonalne innych ludzi, tym bardziej innej płci. Skoro tak się złożyło, że nie jest jedyną, która w tym zakresie miewała do Ciebie pretensje, to może czas zrewidować swoje postępowanie? Na pewno trzeba rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać. Na pewno trzeba wyjść naprzeciw potrzebom, artykułować swoje. To są sprawy oczywiste, tak oczywiste, że aż głupio mi o nich pisać… Jedynym, co mnie legitymuje do mądrzenia się na ten temat, jest fakt, że tak dużo osób nie docenia znaczenia komunikacji między partnerami, nie umie ani mówić o tym, czego chce, a czego nie, ani słuchać.
Co jednak w wypadku, o którym piszesz: coś zostało powiedziane i odebrane opacznie, niewłaściwie. Jedynym ratunkiem znów jest rozmowa – nie tylko na temat, który stanowił tym razem ognisko zapalne, ale także o pryncypiach: czego się po sobie spodziewać. Tu potrzebna jest współpraca obu stron. Zapewne chcesz zadeklarować, że nie masz zamiaru urazić jej tym co mówisz, czy też trafić w jakiś czuły punkt, bo niby po co? Dobrze byłoby, by i ona wyszła Tobie naprzeciw i uwierzyła, tak na wszelki wypadek. Wysłuchajcie się wzajemnie z uwagą, skupiając się nie na dowiedzeniu swoich (bezsprzecznych z subiektywnego punktu widzenia) racji – a na zrozumieniu racji drugiej strony. Trudna sztuka, co? Ano, trudna i wymagająca poważnych wysiłków w przełamywaniu własnych ograniczeń. Natomiast obiecująco owocna. Byle wytrwać i NAWZAJEM postarać się dogadać. Nie myśl, że rzucam te słowa ot tak – jak mało kto wiem, ile wysiłku kosztuje wdrażanie moich rad w życie…
A na koniec będzie krótko o dwóch sprawach. Pierwsza — toaletowa. Deskę opuszczać, tubkę z pastą wyciskać równomiernie. Zasada tyczy się dwojga!
Druga – to prosta odpowiedź na Twoje proste pytanie: „Czy powtarzanie wyznań w kółko coś zmieni?” Odpowiedź: Zmieni. Niewiarygodnie dużo.
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze